Nowy numer 13/2024 Archiwum

Goool!!! Nie maaa!!! Co się dzieje?!!

Już niebawem kibice będą emocjonować się Mistrzostwami Europy w Piłce Nożnej, które zostaną rozegrane we Francji. Nie od dzisiaj wiadomo, że sympatycy sportu oceniają nie tylko uczestniczących w zawodach sportowców, ale także dziennikarzy sportowych.

Można już czekać na kolejne komentarze na forach internetowych i w prasie o kondycji polskiego dziennikarstwa sportowego.

Tak się jakoś składa, że dyskusja ta toczy się zazwyczaj przed dużymi imprezami sportowymi oraz tuż po nich. Wszyscy wówczas stają się fachowcami w branży sportowej. Warto przy tej okazji zwrócić uwagę na fakt, iż kwestia opisu językowego oraz badań naukowych w tym zakresie nie ogranicza się tylko do wytykania błędów językowych, gaf, wpadek itp. Powiedziałbym nawet, że nie jest ona aż tak roztrząsana i eksponowana w środowisku naukowym, chociaż oczywiście również i tutaj obecna.

Badania nad językiem sportu w Polsce mają już swoją wieloletnią tradycję. W Polsce rozwinął je Jan Ożdżyński. Badacz ten skupił się na terminologii sportowej, słownictwie wspólnoodmianowym, radiowej i telewizyjnej odmianie języka sportowego itd. Współcześnie prace z zakresu szeroko rozumianego języka sportu idą w dziesiątki, jeśli nie w setki. Bo język sportu to przecież nie tylko język dziennikarzy sportowych, ale też sportowców, kibiców, trenerów, spikerów itp.

Wydaje się jednak, iż najatrakcyjniejszą do badań i ocen jest odmiana dziennikarska, która współcześnie nie tylko dotyczy radia, telewizji, prasy, ale również najnowszego medium, jakim jest niewątpliwie internet. Analizie poddawane są różne kwestie: leksyka, frazeologia, składnia, ukształtowanie językowo-stylistyczne, czy też rejestr emocjonalny języka. Ten ostatni sprowadza się do często zadawanego pytania, jaka powinna być relacja sportowa – emocjonalna, emfatyczna, czy też bardziej powściągliwa i dyskretna? Wydaje się, że nie ma tutaj jednej szkoły. Niewątpliwie dziennikarz, dobierając odpowiedni repertuar środków językowych, powinien podążać za emocjami widza-odbiorcy. Legenda polskiego dziennikarstwa sportowego – śp. Bohdan Tomaszewski – przyznał kiedyś, że sztuki tej uczył się przez całe życie. Sądzę, że określenie sztuka nie jest tutaj przywołane na wyrost. Komentator bowiem musi wcielić się w różne role. Powinien być jednocześnie świetnym mówcą, znawcą sportu, poliglotą, ale też aktorem i pewnym „akompaniatorem” do nadawanego obrazu i dźwięku.

Goool!!! Nie maaa!!! Co się dzieje?!!   Gra reprezentacji narodowej budzi zawsze emocje ks. Rafał Pastwa /Foto Gość Biorąc pod uwagę dobór środków językowych, z pewnością inna jest w tym zakresie relacja radiowa, inny zaś komentarz telewizyjny. W tej pierwszej dziennikarz winien mówić obrazami, opisać w miarę wszystko, bo przecież słuchacz radiowy nic nie widzi. Powinien zatem stworzyć pewną aurę widowiska sportowego, dzięki której odbiorca radiowy mógłby się przenieść w konkretne miejsce i czas. W przypadku komentarza telewizyjnego zaleca się większą powściągliwość. Dziennikarz powinien czasami „klękać przed obrazem”, ponieważ oglądający widowisko telewizyjne pewne rzeczy jest w stanie sam zauważyć. Nie jest potrzebna nadmierna „gadatliwość”, a chwile komentatorskiej ciszy, których radio raczej nie lubi, w przypadku telewizji są jak najbardziej wskazane. Milczenie komentatora może zrekompensować odgłos stadionu, radość kibiców oraz sportowców.

Zawód dziennikarza sportowego to jedna z najczęściej ocenianych profesji. Jak się okazuje, jesteśmy nie tylko kibicami, ale również trenerami naszej reprezentacji, a nawet dziennikarzami sportowymi. Wystarczy tylko wpisać w wyszukiwarce internetowej hasło: język dziennikarzy sportowych, a wyświetlą nam się różne potknięcia relacjonujących wydarzenia sportowe. Internauci mówią tutaj o gafach, błędach, pewnych dwuznacznościach, które istotnie wyjęte z szerszego kontekstu mogą za takie uchodzić. Przytoczmy kilka przykładów:

  • Jeszcze dwa ruchy i Włoszka będzie szczęśliwa.
  • Puścił Bąka lewą stroną.
  • Janas zmienił zdanie, chociaż Brożek był już rozebrany.
  • Ćwiczy w zwisie. Bardzo ładnie obciągnięty.

Podobnych przykładów jest znacznie więcej. Nieco inaczej do tych kwestii można podejść w sytuacji, gdy towarzyszy temu obraz, szerszy tekst i kontekst sportowy, uwzględnienie charakterystycznej dla dziennikarzy skrótowości, gwary środowiskowej, rządzącej się swoimi prawami składni języka mówionego itp. Wtedy niektóre „retoryczne uniesienia” przestają być śmieszne i zabawne, a stają się jedną z charakterystycznych cech tej mówionej odmiany języka. Inną kwestią jest to, że każdy dziennikarz poszukuje pewnie własnego stylu wypowiedzi. Bywa i tak, że sili się na oryginalność, co może skutkować przekroczeniem pewnej świeżości stylistycznej, a nawet graniczyć z językowym kiczem. A może chce, aby w ten sposób go zauważono:

  • Nokaut jest tu nieunikniony jak zmarszczki po sześćdziesiątce.
  • Obrona Tysona śmierdzi jak dworcowa knajpa.
  • Solskjaer i gol wykorzystany przez mordercę o twarzy dziecka.
  • Bramkarz jak saper. Myli się tylko raz.

Umiejętność zobiektywizowania emocji, pewna koherencja, nie nadmiar, nie niedomiar, ale umiar w odpowiednich sytuacjach może uchronić przed tym zgrzytem stylistycznym.

« 1 2 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy