Cieszy fakt, że z roku na rok więcej mówi się o tym dniu. Nawet w niektórych lubelskich kościołach księża przypominali o Dniu Ojca podczas ogłoszeń. Jednak nadal rola ojca jest mało doceniana, tak jak i jego święto.
Po raz pierwszy Dzień Ojca obchodzono w Stanach Zjednoczonych. Miało to miejsce dokładnie 19 czerwca 1910 r.
Twierdzi się, że pomysłodawczynią obchodów była Sonora Smart Dodd, mieszkanka stanu Washington. Jej tato po śmierci mamy samodzielnie wychował szóstkę dzieci.
Lyndon Baines Johnson, ówczesny prezydent USA ustanowił ten dzień świętem narodowym. Od tamtego czasu w USA Dzień Ojca jest obchodzony w trzecią niedzielę czerwca. W Polsce dzień Ojca obchodzony jest 23 czerwca i nadal jest w cieniu Dnia Matki.
- No pewnie, że pamiętam o Dniu Ojca. Myślę, że inaczej relację z ojcem przezywa córka, a inaczej syn. Tata dla mnie i rodzeństwa był zawsze wsparciem. Nawet wtedy, gdy nie potrafił nas zrozumieć – to się nie wymądrzał i nie narzucał nam co i jak mamy w życiu robić – mówi Marlena.
– Tata nie jest już młodzieniaszkiem, denerwuje się na polityków, nawet potrafi zakląć, dlatego zaproponowałam mu żeby chodził z psem na spacer w godzinie trwania wiadomości. Jest spokojniejszy, nawet naszym kibicuje nie „życząc śmierci” przeciwnikom – śmieje się Julia, nauczycielka niemieckiego w lubelskim gimnazjum. – Myślę jednak, że ojciec to nadal postać drugiego planu w naszej kulturze, tradycji, nawet religii. Nie chodzi mi o amerykanizację kultury, ale potrzebę jakiejś życzliwości, wdzięczności, dystansu do naszych sztywnych przyzwyczajeń. Bardzo lubię z ojcem spędzać czas na rozmowach w wolne soboty, na czytaniu książek i zadawaniu pytań, a najbardziej się cieszę gdy zadzwoni ni z gruchy ni z pietruchy i pyta: - A jak Twój dzień dziecko?” – opowiada Julia.
Michał ma 37 lat. Z żoną prowadzi własną działalność. Nie mają dzieci. – Już dzwoniłem do taty z życzeniami. Nasze relacje są męskie, z pewnego rodzaju dystansem, choć bardzo ojca kocham. Ja sam nie jestem ojcem, i prawdopodobnie biologicznym ojcem nie zostanę. Niestety nie możemy mieć z żoną dzieci, myślimy powoli o adopcji, ale to strasznie trudne – mówi.
Piotrowi, katechecie z woj. lubelskiego brakuje z kolei w przestrzeni kościelnej, tego, by ojciec był bardziej doceniony. – Ojciec w środowiskach katolickich kojarzony jest zazwyczaj z poczęciem dziecka, ewentualnie z obecnością przy porodzie i tyle. A, i jeszcze z chodzeniem do pracy. Nie pamiętam kiedy usłyszałem ogłoszenie o spotkaniach formacyjnych dla ojców w swojej parafii – a przecież do kółka różańcowego się nie zapiszę – tłumaczy. – Dlaczego nie wykorzystujemy potencjału św. Józefa, którego zrobiliśmy niemym i starym, dlaczego nie szukamy wzorca w innych świętych mężczyznach tylko ciągle Jan Paweł II i inni duchowni. Jako ojciec i mężczyzna potrzebuję innych wzorców – tłumaczy. I dodaje: - Józef był twardym facetem, silnym i zasadniczym, wykształconym i pracowitym, a my co? Tylko narzekamy na wrogie ideologie, które chcą zniszczyć naszą tradycję, a nie robimy w zasadzie nic by promować odpowiedzialne bycie mężczyzną, ojcem, dziadkiem.
Życzymy wszystkim ojcom – szczęśliwego i długiego życia, radości z patrzenia na sukcesy małe i duże swoich dzieci, cierpliwości w towarzyszeniu im w sytuacjach porażek, pomyłek i trudnych wydarzeń, pogodnych oczu i uprzejmości, oraz tego by św. Józefa był dla każdego z nich zawsze wsparciem. Oby żaden z was nie stał się powodem łez, cierpienia lub samotności dla waszych dzieci.