Nowy numer 13/2024 Archiwum

Kościół płonął na oczach ludzi

To też był weekend majowy. Piękna pogoda sprzyjała rodzinnym spotkaniom do późnych godzin. Sielankę przerwało bicie dzwonów i ogień widoczny z daleka. 4 maja 1996 roku spłonął zabytkowy kościół w Księżomierzy wraz z cudownym obrazem.

- Siedzieliśmy na podwórku. Koło północy zaczęliśmy szykować się do snu, spojrzałam na niebo i zobaczyłam łunę ognia. Pomyślałam, że pali się stodoła u sąsiadów. Usłyszeliśmy też bicie dzwonów. Wszyscy wyskoczyliśmy na drogę i szliśmy w stronę pożaru. Zaczęło do nas docierać, że to pali się nasz 500-letni modrzewiowy kościół - opowiada Anna Słowik.

Cała wieś została postawiona na nogi. Wszyscy biegli gotowi rzucić się na ratunek, kiedy jednak docierali do kościoła stawali w szoku widząc świątynię, która płonęła jak pochodnia.

Pieta stanęła w miejscu gdzie spłonął Najświętszy Sakrament   Pieta stanęła w miejscu gdzie spłonął Najświętszy Sakrament
Agnieszka Gieroba /Foto Gość
- Do kościoła nie można było się zbliżyć. Na jakieś 15 metrów bił tak gorący żar, że nie dało się oddychać. Zapadła mi w pamięć taka scena, gdy ksiądz, wieloletni proboszcz parafii, chciał siłą wyważać drzwi i iść w ogień ratować cudowny obraz Matki Bożej i Najświętszy Sakrament. Mężczyźni trzymali go siłą pod ręce, by nie rzucił się w ogień. Nie było szans, by ocalić coś ze środka. Stary drewniany kościół przez wieki konserwowany był różnymi lakierami. W ogniu płonące lakiery i środki konserwujące stworzyły mieszkankę wybuchową. Staliśmy i patrzyliśmy, jak wszystko płonie - opowiada pan Wiesław.

Wezwano straż pożarną. Przyjechało 20 jednostek z całej okolicy. Zanim przyjechał pierwszy wóz, przy płonącym kościele była już cała wieś.

- Patrzyliśmy, jak kościół płonie stojąc w ciszy. To była taka przejmująca cisza, jakiej nigdy w życiu nie słyszeliśmy. Każdy płakał. Kobiety, mężczyźni staliśmy bezradni, a po naszych policzkach w milczeniu płynęły łzy - wspominają ludzie.

Makieta spalonego kościoła   Makieta spalonego kościoła
Agnieszka Gieroba /Foto Gość
Niemal do rana straż walczyła z ogniem. Pożar wybuchł w nocy z soboty na niedzielę. O 9.00 w niedziele zawsze była Msza św. ludzie stawili się o tej porze nie wiedząc, co robić. Kapłani ustawili na placu prowizoryczny ołtarz i mając dymiące jeszcze zgliszcza za plecami zaczęli Eucharystię. To już wtedy w każdym powstało przekonanie, że kościół trzeba odbudować. Tak się stało. Zaledwie w 8 miesięcy udało się wznieść nową świątynię i umieścić w niej kopię cudownego obrazu, który spłonął. Niezależnie od tych tragicznych wydarzeń Matka Boża wciąż wyprasza tu wiele łask, o których można przeczytać TUTAJ

Tekst o sanktuarium Matki Bożej w Księżomierzy będzie można przeczytać w 19 numerze lubelskiego Gościa na 13 maja.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy