Rodzina kształtuje chrześcijanina

ks. Rafał Olchawski

|

Gość Lubelski 28/2012

publikacja 12.07.2012 00:00

O podatności na psychomanipulację, sektowości i wierności swoim przekonaniom z o. Grzegorzem Kluzem OP, konsultantem ds. nowych ruchów religijnych i sekt, rozmawia ks. Rafał Olchawski.

– Sekty to problem społeczny, a nie kościelny – zaznacza  o. Grzegorz – Sekty to problem społeczny, a nie kościelny – zaznacza o. Grzegorz
ks. Rafał Olchawski

Ks. Rafał Olchawski: Obecnie w mediach, w kręgach kościelnych mówi się mniej o sektach. Czy oznacza to, że zjawisko jest marginalne?

O. Grzegorz Kluz OP: – Po 1989 roku, kiedy pojawiła się wolność religijna, zaistniały sprzyjające warunki do powstania wielu grup religijnych czy też parareligijnych. Uproszczone formy religijne były kuszącą propozycją dla poszukujących osób, ale często za nimi nie kryło się głębokie, duchowe doświadczenie. Wiele z tych grup funkcjonuje do dziś i powstają kolejne. Rzetelna praca z osobami dotkniętymi problemem sekt pozwoliła nam spojrzeć na nowo na to zagadnienie. Pojawiające się trudności w rodzinie, brak porozumienia w małżeństwie stają się często przyczyną zaniedbywania dziecka, które trafia do niebezpiecznej grupy. Pierwsza reakcja rodziców – winna jest sekta. Wyciągnęła swoje szpony po ich pociechę. Nie dostrzegają złej sytuacji w swojej rodzinie, gdzie wszystko się zaczęło. Sekta staje się usprawiedliwieniem. Podobnych dysfunkcji w naszych rodzinach nie brakuje, dlatego problem sekt jest aktualny.

Młodzi ludzie ruszyli na wakacje. Jak mają rozpoznać przedstawicieli niebezpiecznej grupy?

– Oprócz istniejących definicji sekty, poprzez pracę i doświadczenie zdobyte w ośrodkach, wprowadziliśmy pojęcie sektowości. Kryje się za nim działalność prowadzona w celu wykorzystania człowieka przy użyciu różnych środków manipulacji. Pytanie o sposób rozpoznania sekt jest pytaniem o to, jak dostrzec procesy manipulacyjne. Mogą one być obecne niekoniecznie w destrukcyjnych grupach wrogich Kościołowi czy religijności, ale dotyczyć też organizacji z naszego Kościoła. By się obronić, potrzeba uwrażliwienia na to, że ktoś próbuje nas wykorzystać. Pojawia się pytanie: Czy jestem w stanie to zauważyć? Co zrobić, jeśli mam nieuporządkowaną sferę miłości, samoakceptacji? W takiej sytuacji bardzo trudno będzie człowiekowi to dostrzec i obiektywnie ocenić. Wystarczy, że ktoś do mnie przyjdzie, wzbudzi sympatię, otoczy opieką i zaoferuje pomoc. Ważna jest struktura całej osobowości. Jeżeli jest właściwa, to sprawi, że proces manipulacyjny po prostu nie będzie mnie dotyczył i spokojnie mu się oprę.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.