Miłość ojca jest trudna

Agnieszka Gieroba

|

Gość Lubelski 47/2012

publikacja 22.11.2012 00:15

Wielu wydaje się, że miłosierdzie polega na tym by pocieszać cierpiącego jak matka. Tymczasem Pan Bóg jest Ojcem, więc nie całuje nas w bolący palec.

Wypełniona po brzegi aula świadczyła o zainteresowaniu Miłosierdziem Wypełniona po brzegi aula świadczyła o zainteresowaniu Miłosierdziem
Agnieszka Gieroba

Tak o miłosierdziu Bożym mówił na KUL ks. Piotr Pawlukiewicz podczas sympozjum zatytułowanego „Wiara owocująca miłosierdziem”. Aula, w której odbywało się spotkanie, była wypełniona po brzegi, co rzadko zdarza się na naukowych sympozjach. Tym razem jednak magnesem byli goście, wśród których znalazł się właśnie ks. Piotr Pawlukiewicz i Ewa Czaczkowska, autorka książki biograficznej o św. Faustynie Kowalskiej. Oboje w swoich wystąpieniach byli zgodni, że miłosierdzie jest konkretne i wymagające. – Często nie wierzymy Jezusowi miłosiernemu – mówił ks. Pawlukiewicz. – Przychodzą do mnie ludzie zdruzgotani grzechem, spowiadają się i pytam ich, jak się teraz czują, kiedy Jezus im przebaczył. Wtedy słyszę często smutne: no tak, przebaczył. Słowa wypowiadane bez wiary i radości. Może trudność z uwierzeniem w Boże Miłosierdzie polega na tym, że ma ono dwa warianty. Żeński i męski. Kiedy byliśmy małymi dziećmi i uderzyliśmy się w palec, biegliśmy do mamy, mówiąc „mamusiu, tu mnie boli”. Mama brała nas za rękę i całowała. Pytała czy lepiej, kiedy nie było lepiej, całowała drugi raz i tak do skutku. Kiedy jednak pobiegliśmy do ojca, on mówił zwykle „dobra, nie umrzesz, leć się bawić”.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.