W młodych nadzieja

Gość Lubelski 47/2012

publikacja 22.11.2012 00:15

Dawniej w okolicy były liczne majątki dworskie. Dziś zostały z nich ruiny, tylko kościół wciąż ten sam na wysokiej skarpie góruje nad okolicą.

Ostatnią wizytację w parafii przeprowadził ks. bp Artur Niziński Ostatnią wizytację w parafii przeprowadził ks. bp Artur Niziński
Ks. Tadeusz Józefczak

Bystrzyca jest jedną z najstarszych parafii w archidiecezji lubelskiej. – Ślady historii, jakie można znaleźć tu na każdym kroku, czy to w ruinach okolicznych dworów, czy w starych kronikach, czy wreszcie w naszym kościele pokazują, że od zawsze w tym miejscu mieszkali ludzie życzliwi i pobożni. Oni sami budowali nasz kościół, wydobywając specjalny biały kamień, z którego słynęli w okolicy. Niestety dziś ten materiał budowlany jest źródłem naszych kłopotów. Nie wytrzymuje próby czasu i ściany pękają, a współczesny cement nie chce się na nim trzymać – mówi ks. Tadeusz Józefczak, proboszcz parafii. Mimo wszystko dzięki wysiłkom parafian i wielu życzliwych ludzi kościół wygląda pięknie. To w nim pochowani są członkowie rodu Rojowskich, byli właścicieli Bystrzycy, którzy dbali o miejscowość i parafię.

Nowi mieszkańcy

– Ludziom w Bystrzycy nie żyje się łatwo. Większość uprawia warzywa. W zależności od zapotrzebowania, uprawiają bób, brokuły lub kalafiory. Ale wielkie gospodarstwa to nie są, więc i utrzymać się z nich trudno. Dlatego wielu ludzi dojeżdża do pracy do Lublina lub wyjeżdża w ogóle w inne części Polski lub za granicę, by polepszyć swoje życiowe warunki – mówi ksiądz proboszcz. Efekt jest taki, że młodych w parafii jest coraz mniej. Szansą na zmianę są nowi mieszkańcy, którzy w ostatnich latach zaczęli sprowadzać się w te strony. – Ludzie uciekają z miasta i szukają spokoju w położonych niedaleko Lublina wioskach. Bystrzyca jest jednym z takich miejsc, gdzie lublinianie budują swoje domy – mówi ks. Tadeusz. Ten boom budowlany trwa od kilku lat, kiedy to zrobiono porządek z rzeką Bystrzycą, która dała też nazwę miejscowości. – Jeszcze kilka lat temu ludzie masowo stąd uciekali. A wszystko to za sprawą smrodu, jaki szczególnie wieczorem rozchodził się z rzeki po okolicy. Oczyszczalnia ścieków w lubelskim Hajdowie spuszczała do rzeki nieczystości, zamieniając ją w kanał ściekowy, który utrudniał życie. Odkąd jednak Hajdów przestał zanieczyszczać Bystrzycę, powoli wróciła do formy. Teraz można w niej ryby łowić, a przykry zapach pozostał wspomnieniem – mówią mieszkańcy Bystrzycy.

Dzieci nie brakuje

W dawnym dworze Rojowskich, jedynym zachowanym w okolicy, od czasów powojennych znajduje się ośrodek szkolno-wychowawczy dla dzieci z niepełnosprawnością intelektualną. To szkoła i internat, gdzie przebywają dzieci dowożone nie tylko z różnych stron Lubelszczyzny, ale i czasami z innych stron Polski. Dzięki tej szkole pałac nie popadł w całkowitą ruinę. W okresie PRL został bardzo zniszczony i dokonano takich przeróbek, że trudno wyobrazić sobie dawne życie, jakie się tu kiedyś toczyło. W samej Bystrzycy nie ma szkoły podstawowej, ale jest na terenie parafii, dlatego i w kościele maluchów nie brakuje. – W ubiegłym roku 39 z nich przystąpiło do Pierwszej Komunii świętej, a 95-osobowa grupa przyjęła sakrament bierzmowania. Ci młodzi to wielka radość i nadzieja parafii – mówi ksiądz proboszcz.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.