Skacz – Ja cię złapię

Agnieszka Gieroba

|

Gość Lubelski 13/2013

publikacja 17.04.2016 10:30

Tato czy Bóg istnieje? – kilkuletni Łukasz zapytał ojca. – Nauka nie zna odpowiedzi na to pytanie – usłyszał. Dziś jako dorosły człowiek wie, że istnieje. Przekonał się o tym na własnej skórze.

 Łukasz z żoną Asią i córeczkami wiedzą, że wszystko, co mają, jest darem od Pana Boga Łukasz z żoną Asią i córeczkami wiedzą, że wszystko, co mają, jest darem od Pana Boga
Agnieszka Gieroba

Rodzice nie ochrzcili Łukasza ani jego siostry, choć sami byli ochrzczeni w dzieciństwie. Uważali się za niewierzących. – Nie chodziliśmy do kościoła z rodzicami, nie modliliśmy się, w zasadzie nic o Bogu nie wiedzieliśmy – mówi Łukasz Lewandowski. Rodzice dużo pracowali, a dziećmi zajmowała się wynajęta piastunka. – Jako dzieci uwielbialiśmy ją, a ona nas bardzo kochała. To była starsza kobieta, która miała swoje dzieci i wnuki, a do nas była wynajęta przez rodziców. Mieszkała z nami 10 lat. Zajmowała się nami z wielką miłością i jak był czas, zabierała w tajemnicy do kościoła. To od niej wiedzieliśmy, że niektórzy ludzie wierzą w Pana Boga – opowiada Łukasz. Ta sytuacja prowokowała do pytań. Łukasz więc zapytał kiedyś ojca, czy Bóg istnieje. Odpowiedź jednak go nie zadowoliła. – Ojciec nie powiedział, że Boga nie ma, nie dyskutował na ten temat. Odpowiedział, że nauka nie zna odpowiedzi na to pytanie. Taka odpowiedź pozostawiła mnie gdzieś pomiędzy. Bardzo mnie to nurtowało. Jak to nie zna – myślałem, skoro tylu ludzi chodzi do kościoła, a moi rówieśnicy uczą się religii. Dla mnie to był obcy świat – opowiada.

Partyjne dzieci

Łukasz i jego siostra nie mieli łatwego życia. W szkole wyśmiewani, nierzadko porządnie oberwali jako dzieci „partyjnych”, co to nie chodzą na religię ani do kościoła. – Wszyscy nas znali. Chodziliśmy do szkoły na naszym osiedlu, więc nie dało się ukryć, jakie są przekonania naszych rodziców. W końcu mieliśmy takie problemy w szkole, że rodzice przenieśli nas do innej. To wszystko jednak sprawiało, że pytanie o Pana Boga wciąż we mnie tkwiło – mówi Łukasz. Kiedy miał jakieś 10 lat, małżeństwo rodziców zaczęło przeżywać kryzys. – Dla nas to była tragedia i trzęsienie ziemi. Wtedy pomyślałem, że dobrze by było, gdyby ten Pan Bóg był i nam pomógł. Odwiedzaliśmy czasami naszą ciocię w Toruniu, która, w przeciwieństwie do rodziców, była bardzo wierząca. Zawsze znalazła jakąś okazję, by z nami porozmawiać o Panu Bogu, o tym, że On nas kocha i troszczy się o nas tak bardzo, że oddał za nas swoje życie. Wiedziałem, że ciocia ochrzciła mnie w tajemnicy przed mamą i tatą, ale mówiła mi, że to nie jest pełny chrzest i taki prawdziwy otrzymuje się w kościele. Rosło we mnie pragnienie chrztu, podobnie jak w mojej młodszej siostrze. W końcu poszliśmy do najbliższego kościoła w Lublinie, czyli do parafii ojców kapucynów. Powiedzieliśmy, że chcemy przyjąć chrzest. Dla ojców to był dopiero problem – śmieje się dziś Łukasz. Przyszło do nich dwoje dzieci w tajemnicy przed rodzicami i chcą się ochrzcić. Ojciec proboszcz porozmawiał z nami i powiedział, że bez zgody rodziców nie może nas ochrzcić. Musimy być albo pełnoletni, albo mieć zgodę mamy lub taty.

Załatw mi chrzest, mamo

Łukasz wiedział, że na zgodę ojca nie ma co liczyć. Wydawało się, że z mamą pójdzie łatwiej. – Nie było to proste powiedzieć niewierzącej mamie, że ja mam inne zdanie i że bardzo chcę poznać Pana Jezusa, przyjąć chrzest, Pierwszą Komunię, chodzić na religię i do kościoła. Determinacja była jednak tak duża, że porozmawiałem z mamą i prosiłem, żeby poszła z nami do kościoła i „załatwiła” nam zgodę na chrzest. Mama nie stawiała oporu, powiedziała, że skoro jestem pewien, że tego chcę, to pójdzie ze mną. Ucieszyłem się bardzo. Jednak, gdy przyszło do konkretów, ciągle nie miała czasu – wspomina Łukasz. W końcu mama poszła. Opowiedziała kapucynom o sytuacji w rodzinie, o tym, że mąż na chrzest się nie zgodzi, ale ona, zgodnie z pragnieniem dzieci, pozwala. 13-letni Łukasz i o dwa lata młodsza Ania przygotowywali się do chrztu pod okiem siostry urszulanki. – Okazało się jednak, że mieliśmy tak dużo różnych trudnych pytań i tak drążyliśmy temat wiary, istnienia Pana Boga i Jego obecności w ludzkim życiu, że podjęto decyzję, aby przygotowywać nas cyklem katechez dla dorosłych. Po roku przygotowań, wielogodzinnych dyskusji i odkrywania, czym są Msza święta i sakramenty, nadszedł wyjątkowy dzień. Otrzymaliśmy chrzest i przyjęliśmy Pierwszą Komunię.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.