Droga wolności

Justyna Jarosińska

|

Gość Lubelski 22/2013

publikacja 30.05.2013 00:15

Resocjalizacja. Camino de Santiago, najsłynniejszy europejski szlak pielgrzymkowy, zaczynał się niegdyś na Łotwie i prowadził przez Polskę, Niemcy i Francję na zachód, aż do Santiago de Compostela, gdzie – według tradycji – znajduje się grób św. Jakuba Apostoła.

Opiekunowie są pełni wiary, że przedsięwzięcie, w którym zdecydowali się wziąć udział, powiedzie się Opiekunowie są pełni wiary, że przedsięwzięcie, w którym zdecydowali się wziąć udział, powiedzie się
zdjęcia. Tomasz Burdzanowski

Dziś, oprócz Hiszpanii, swoje szlaki Camino mają m.in. Portugalia, Francja, Niemcy. Także i w Polsce odnawiane są po kolei fragmenty pątniczej drogi. Aktualnie w naszym kraju jest siedemnaście łączących się ze sobą dróg św. Jakuba.

Powrót do społeczeństwa

Lubelskie Stowarzyszenie POSTIS postanowiło zrealizować innowacyjny na terenie Polski projekt „Nowa droga”. To propozycja resocjalizacji i powrotu skazanych do społeczeństwa, poprzez wielokilometrową wędrówkę drogą św. Jakuba. Idea nie jest nowa. Z powodzeniem praktykowana jest w Hiszpanii czy Francji, ale na naszym terenie jak do tej pory nieznana. W Hiszpanii więźniowie wędrowali „Drogą wolności” już kilka razy. We Francji program resocjalizacji młodzieży odbywa się w trakcie wędrówki po górach. W Polsce podróż szlakiem św. Jakuba potrwa miesiąc i obejmie 10 więźniów do 24. roku życia, osadzonych w Areszcie Śledczym w Lublinie przy ul. Południowej. Główną ideą projektu jest przygotowanie osadzonych wychodzących z więzienia, do ponownego wejścia do społeczeństwa. Obejmuje on szkolenia, staż u pracodawców oraz podjęcie pracy na etacie. Jednak najbardziej spektakularną częścią projektu jest bez wątpienia pielgrzymka. Skazani w ciągu miesiąca przejdą ok. 800 km z Lublina do Zgorzelca. Rzeczą niezwykłą jest fakt, że każdy z nich będzie miał własnego opiekuna – towarzysza. Będzie spędzać z nim 24 godz. na dobę przez miesiąc. – To czas na przepracowanie całego życia – mówi prezes Stowarzyszenia POSTIS, Barbara Bojko-Kulpa, podkreślając jednocześnie kluczową rolę w projekcie właśnie opiekunów. W Lublinie trwa aktualnie szkolenie 10 osób zakwalifikowanych na stanowiska opiekunów wyprawy. – To niezwykli ludzie, posiadający wiele pasji i pomysłów – mówi prezes Bojko.

Co dzień co innego

Jacek pochodzi z Chrzanowa. W zeszłym roku pielgrzymował do Rzymu. Szlak św. Jakuba przemierzył z Lizbony do Santiago de Compostela dwa lata temu. – Ja wierzę, że droga może zmienić człowieka, dlatego zdecydowałem się na udział w tym projekcie. Mam doświadczenie w chodzeniu. W ciągu ostatnich kilku lat zrobiłem pieszo 10 tys. kilometrów. Jestem pielgrzymem i jestem otwarty na innych. Podczas moich wędrówek spotykałem różnych ludzi. Dołączali się do mnie na chwilę, czasami na dłużej, i – niezależnie od przekonań religijnych – udawało nam się znaleźć wspólny język. Nie boję się drogi, ale wiem też, że droga to co dzień co innego, i zawsze pozostaje niepewność, co może się wydarzyć. Jacek swoje dotychczasowe pielgrzymki odbywał zazwyczaj z żoną. – Poszliśmy pieszo do Wilna i tam wzięliśmy ślub. Jako małżeństwo chcemy dawać przykład innym, że można żyć dobrze. Podczas pielgrzymki do Rzymu codziennie modliliśmy się w innej intencji. Wiem, że od każdego człowieka jestem w stanie się czegoś nauczyć, i wierzę, że mój podopieczny, którego jeszcze nie znam, wesprze mnie także w trakcie tej podróży, bo przecież będziemy zdani tylko na siebie.

Chętni, by zmieniać świat

Michał z Lubartowa jest najmłodszym uczestnikiem wyprawy. Przyświeca mu dewiza, że zmienianie świata należy zacząć od siebie. – Skupiamy się na ludziach, którym się w życiu udało. Nie zauważamy tych, którym powinęła się noga – opowiada. – Chcę pokazywać, że także skazani mają szansę się zmienić. Wystarczy tylko wyjść im naprzeciw – dodaje. Michał, jak mówi o sobie, jest muzykantem i animatorem kultury. Pracował z dziećmi i młodzieżą. Wyprawy się nie boi. – Lubię wyzwania, podróże i pielgrzymowanie. Na pewno podczas wędrówki wiele rzeczy mnie zaskoczy, dlatego na nic się nie nastawiam. Wiem, że z tej wyprawy sam też skorzystam, bo każde wyjście jest darem. Chcę szukać dobra w drugim człowieku i pokazywać mu, że można żyć dobrze w tym złym świecie. Marek to pedagog resocjalizacyjny z Kędzierzyna-Koźla. Do projektu zgłosił się, ponieważ chce pomagać ludziom pogubionym. – To nie tak, że chcę komuś na siłę prostować życie czy też mówić: „ja wiem, jak żyć”. Chciałbym po prostu, żeby ten niewiele w sumie młodszy ode mnie człowiek miał kiedyś szczęśliwą rodzinę i sam był szczęśliwy. By odkrył, że miłość i dobro to właśnie to, czego pragnie, że to jest właśnie szczęście – mówi. Bogdan – nauczyciel wychowania fizycznego z 18-letnim stażem pracy. Podróżnik, pasjonat pieszych wędrówek po górach. – Uważam, że mam dobry kontakt z młodzieżą. Mam nadzieję, że ten projekt się powiedzie i zarówno ja, jak i mój towarzysz będziemy zadowoleni. Nie boję się tej wyprawy.

Różne wartości

Ksiądz Paweł, który jest prefektem w lubelskim seminarium, podobnie jak Jacek, kilkakrotnie pielgrzymował szlakiem św. Jakuba. – Wiem doskonale, jak droga może zmienić człowieka. Jestem w stu procentach przekonany, że taka forma resocjalizacji, przy naszym wysiłku i dobrej woli obu stron, może przynieść genialne osiągnięcia. Owszem człowiek się boi, bo boi się zawsze tego, czego nie zna, nie spróbował. Ale mam doświadczenie w wędrowaniu i ta lekka obawa jest dla mnie mobilizująca, a nie paraliżująca. Bartek z Poznania w przeciwieństwie do większości uczestników wyprawy deklaruje się jako osoba niewierząca. – Jestem socjologiem – opowiada – ale mam dość bycia socjologiem, który tylko siedzi na miejscu. Dlatego zdecydowałem się zgłosić do tego programu. Pielgrzymowałem jakiś czas temu szlakiem św. Jakuba i wierzę, że idea resocjalizacji młodocianych więźniów, którą proponuje POSTIS, jest słuszna. Wiem, jak pielgrzymka wpłynęła na moje życie, na mój rozwój osobisty. Wierzę, że gdy młody człowiek pójdzie w drogę, będzie miał czas, by wszystko sobie przemyśleć, że dzięki temu jego życie zmieni tor i on też się zmieni.

Bez lęku

Piotr ze Zduńskiej Woli jest kuratorem społecznym. – Jestem tutaj, bo zamysł projektu i jego idea bardzo mi się podobają. Nie przeraża mnie ani perspektywa długiej wędrówki, ani tym bardziej wędrówki z osobą skazaną. Wiem, że można wywrzeć duży wpływ na osobę, przebywając z nią, jeśli ta osoba chce pomocy. Sławomir spod Biłgoraja, podobnie jak Michał, jest muzykiem. Swoje wyjście chce na miarę możliwości przeanalizować. – Patrząc na moje doświadczenie w logistyce, chcę ustalić wstępnie wszystkie negatywy, by później, w trasie, móc się rzucić w żywioł z możliwie maksymalną dozą przygotowania. Na trasie już trzeba liczyć na swoje doświadczenie, ale i osobowość, by być nie tylko przykładem, ale i człowiekiem dla człowieka. Andrzej, który jest emerytowanym strażnikiem więziennym, jako główną motywację swojego uczestnictwa w projekcie podaje przede wszystkim chęć zmiany opinii publicznej o samym procesie resocjalizacyjnym w polskim więziennictwie. – Zawsze spotykałem się z opinią, że tak naprawdę w więzieniu nie ma żadnej resocjalizacji, a jeśli jest, to i tak nic nie daje. Dlatego mam nadzieję, że ten projekt się powiedzie i będzie szansą na naprawę życia wielu młodych, pogubionych osób.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.