Pan wie, ilu powołać

Agnieszka Gieroba

|

Gość Lubelski 24/2013

publikacja 13.06.2013 00:15

Zostać księdzem czy założyć rodzinę? Co dla mnie najlepsze? Jak usłyszeć, co Bóg mówi do mnie? Odpowiedzi na te pytania pomagają znaleźć inicjatywy lubelskiego seminarium.

Pan wie, ilu powołać Klerycy z lubelskiego seminarium zachęcali podczas Koncertu Chwały do udziału w wędrówce powołaniowej Justyna Jarosińska

Statystyki nie kłamią i rzeczywiście do seminarium zgłasza się mniej kandydatów. Z jednej strony wpływa na to niż demograficzny, jeśli mniej uczniów w szkołach, to i mniej decyduje się przekroczyć progi seminarium. Z drugiej strony rzeczywiście młodzi przeżywają kryzys wiary. – Żaden z tych powodów nie jest dla nas usprawiedliwieniem. Naszym zadaniem jest pomóc młodym odkrywać powołanie i nie chodzi tu tylko o powołanie do kapłaństwa, ale w ogóle powołanie w życiu – mówi ks. Paweł Bartoszewski, wychowawca w lubelskim seminarium. – Problem nie w tym, że nie ma powołań, bo Pan Bóg wie, ile osób powołać i jak powołać, kłopot zaczyna się w momencie, gdy człowiek zagłusza w sobie powołanie. Robi to z różnych powodów. Czasami decyduje strach, czasami wpływa na to środowisko, w którym człowiek żyje. Dlatego „pierwszakom”, którzy przyszli do seminarium, mówię, że są bohaterami, że w dzisiejszym świecie, w którym tak bardzo wyśmiewa się wartości, Pana Boga i Kościół, oni mieli odwagę wybrać seminarium – dodaje ks. Paweł.

Kim chcesz być w życiu?

Żeby pomóc rozeznać powołanie młodym ludziom, lubelskie seminarium przygotowało kilka propozycji. Jedną z nich jest wędrówka powołaniowa, na którą zaproszeni są chłopcy po ukończeniu gimnazjum i panowie, którzy nie rozeznali jeszcze w swoim życiu, co jest ich powołaniem. – Chcemy też być bardziej obecni na lubelskiej pielgrzymce na Jasną Górę. Droga zmienia ludzi, oczyszcza ich i rodzi pytania. Dlatego zarówno wędrówka powołaniowa, jak i piesza pielgrzymka do Częstochowy sprzyjają rozmowom, stawianiu pytań i szukaniu odpowiedzi. W takim trudzie i wysiłku wszyscy są równi. Ksiądz tak samo się męczy jak każdy inny, tak samo się poci, jest spragniony i głodny. Obserwując to, łatwiej często młodemu człowiekowi podejść i o coś zapytać czy czymś się podzielić. Poza tym samo przebywanie razem przez kilka dni zbliża ludzi do siebie. Są długie wieczory, czasem ognisko czy zwykły czas wolny, w którym przecież się nie milczy – mówi ks. Paweł Bartoszewski.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.