Dziecko jest w centrum

Justyna Jarosińska

|

Gość Lubelski 50/2013

publikacja 12.12.2013 00:15

Wszyscy od urodzenia nastawieni są na własny rozwój, na osiągnięcie niezależności i przejście od dzieciństwa do dorosłości. W Szkole Podstawowej nr 27 w Lublinie najmłodszym pomaga w tym nauczanie według eksperymentalnej metody.

Dzieci uczą się pewnych rzeczy w sposób dla postronnych niezrozumiały Dzieci uczą się pewnych rzeczy w sposób dla postronnych niezrozumiały
Justyna Jarosińska /GN

Przed 20 laty Holendrzy, którzy współpracowali z Uniwersytetem Marii Curie-Skłodowskiej oraz lubelskim kuratorium oświaty, szukali szkoły, w której można byłoby eksperymentalnie wprowadzić naukę metodą Montessori. – Nasza szkoła była najbardziej zainteresowana tym projektem – mówi Jolanta Chotkowska, od 7 lat dyrektorka w SP 27. Eksperyment pedagogiczny wiązał się z koniecznością wyjazdu na specjalne szkolenia do Holandii. – Nasi nauczyciele byli cały czas pod opieką uniwersytetu holenderskiego, a Holendrzy ufundowali wyposażenie pierwszych czterech klas – opowiada dyrektor Chotkowska. – Holendrzy, chcąc wdrożyć projekt, musieli wyłożyć na niego pieniądze, bo metoda nauczania M. Montessori opiera się w głównej mierze na specjalnych pomocach naukowych. W tamtych czasach nie było w Polsce firmy, która produkowałaby takie pomoce. W 2004 r. szkoła z racji kilkuletniej już pracy metodą Marii Montessori przyjęła jej imię. Ale, jak informuje dyrektorka, tylko część uczniów pracuje tą metodą. – Szkoła jest duża, a my do klas tzw. M, przyjmujemy tylko te dzieci, które mają za sobą przedszkole Montessori. Takie przedszkola w Lublinie są trzy. Szkołę podzielono na część, w której pracuje się metodą Montessori i część, w której uczniowie uczą się w sposób tradycyjny.

Nauczyciele pasjonaci

W SP 27 jest jedenaście klas M i dwa poziomy. Drugi i trzeci. Poziom pierwszy w nauce metodą Montessori to przedszkole. Na poziomie drugim uczą się razem w jednej klasie dzieci sześcio-, siedmio – i ośmioletnie. Poziom trzeci to dzieci dziewięcio-, dziesięcio – i jedenastoletnie. Jak podkreśla dyrektorka, głównym atutem łączenia w jednej klasie dzieci z różnych roczników jest nauka zachowań społecznych. Młodsze uczą się od starszych, a starsze uczą się opieki nad młodszymi. Dzieci jednak nie pracują cały czas razem. Są też dzielone na mniejsze grupy pod względem wieku i wykonują zadania dostosowane do ich możliwości. – Tu przede wszystkim w centrum jest dziecko – podkreśla Chotkowska. – Do pracy z nim potrzeba pasjonatów. Niełatwo pracować z dziećmi w różnym wieku jednocześnie. Trzeba zmienić swoje podejście do dzieci i do nauczania. Metoda Montessori wymaga od nauczyciela dużo samodzielnej pracy. Pomoce są bardzo kosztowne. Wiele z nich nauczyciele wykonują sami. Mamy prawie 20 nauczycieli z kwalifikacjami do nauczania metodą Montessori. Wielu z nich ciągle dokształca się na własną rękę. Wyjeżdżają za granicę. Uczestniczą w warsztatach i sympozjach.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.