Nie muszę o nic walczyć

Gość Lubelski 10/2014

publikacja 06.03.2014 00:15

Z prof. Urszulą Paprocką-Piotrowską, prorektorem KUL ds. promocji 
i współpracy z zagranicą, o roli kobiet na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, w społeczeństwie i rodzinie rozmawia ks. Rafał Pastwa.

Prof. Urszula Paprocka-Piotrowska zawsze chciała być związana ze środowiskiem naukowym KUL Prof. Urszula Paprocka-Piotrowska zawsze chciała być związana ze środowiskiem naukowym KUL
ks. Rafał Pastwa /GN

Ks. Rafał Pastwa: Kiedy zaczęła się Pani przygoda z KUL-em?


Prof. Urszula Paprocka-Piotrowska: Bezpośrednio po maturze. Zdecydowałam się zdawać na filologię romańską na KUL. Był to rok 1988. Przed egzaminami wyjechałam z grupą rówieśników na pielgrzymkę do Rzymu. Spotkaliśmy się też z papieżem w Castel Gandolfo. Tam zrobiliśmy sobie zdjęcie, teraz stoi ono w moim gabinecie. Jest to symbol ciągłości tego, co się dzieje w moim życiu.


Proszę opowiedzieć o swoich studiach.


– Ukończyłam studia w 1993 roku z dyplomem magistra filologii romańskiej. Potem KUL skierował mnie na stypendium do Francji, by po powrocie otworzyć tu nowy typ kształcenia dla filologów. Było to kształcenie w ramach przygotowania do pracy w przedsiębiorstwie. A że już dokonywały się zmiany społeczno-ekonomiczne w kraju, wiadomo było, że klasyczne wykształcenie filologiczne nie wystarczy romanistom, by odnaleźć się na rynku pracy. Więc na KUL-u zaczęto też kształcić od strony praktycznej. Ten program trwa do dzisiaj. Rozszerzyliśmy go na trzy języki romańskie: francuski, hiszpański i włoski. Dziś nie mamy problemu z rekrutacją. 


A studia we Francji?


– Francja była trudna. W rok musiałam zrobić dyplom, który Francuzi robili w dwa lata. Wpisano mnie także na studia podyplomowe. W 1996 roku obroniłam dyplom studiów pogłębionych i wpisano mnie na studia doktoranckie. Katolicki Uniwersytet Lubelski podpisał porozumienie z Université Paris-X Nanterre. Dzięki temu uzyskałam dyplom obu tych uczelni. Jednak to KUL dał mi możliwość rozwoju naukowego i osobistego. Zawsze chciałam być związana z tym miejscem. Zawsze chciałam być pracownikiem naukowo-dydaktycznym. Jestem szczęśliwa i czuję się spełniona.


W roli naukowca jest trudniej na
KUL-u niż we Francji? Jaka jest rola kobiet na tej uczelni?


– Kobiety są świetnymi naukowcami. Wystarczy spojrzeć choćby na listę ostatnich odkryć naukowych i listę nagrodzonych. Jest tam wybitne grono kobiet. Oprócz tego te kobiety są matkami, żonami albo zakonnicami. W naszym środowisku rola kobiety i matki jest może bardziej wyakcentowana ze względu na to, co niesie chrześcijaństwo. Fakt, iż jednym z prorektorów jest kobieta, wskazuje, że jesteśmy nowocześni. Kobiety należą do grona dziekańskiego i pracują na kierowniczych stanowiskach administracyjnych. Ich rola jest podobna do tej, jaką kobiety odgrywają we współczesnym społeczeństwie.


Jak Pani Profesor to rozumie?


– Zaczyna mnie razić to, że kobiety ciągle muszą coś udowadniać i o coś walczyć. Kobiety o nic nie muszą walczyć. Ich rola w społeczeństwie jest jasna. Odgrywają role społeczne wyznaczone im przez historię i otoczenie społeczno-ekonomiczne. Kobiety przystosowały się do nowego modelu funkcjonowania społeczeństwa. Jest zresztą teza, że Polki XX i XXI wieku są decyzyjne, dynamiczne, odpowiedzialne i religijne, bo zostały ukształtowane przez warunki historyczno-społeczne. Od XVIII wieku nasi mężczyźni albo walczyli o niepodległość, albo siedzieli w więzieniach, albo spoczywali na cmentarzach. Więc główną rolę rozwojową w historii Polski i dynamiki naszego społeczeństwa przejęły kobiety. Kobiety odegrały wyjątkowa rolę w przekazywaniu wartości, w rozwoju społecznym, w wychowywaniu dzieci i młodzieży, w utrzymaniu polskości, przekazywaniu wiary, tradycji i języka polskiego. 


Czy KUL to inna uczelnia niż pozostałe?


– Nie tyle inna, ile raczej wyjątkowa. Jesteśmy pierwszym i jedynym uniwersytetem katolickim w kraju. Tworzymy wspólnotę naukowców i studentów. Są tu duchowni i świeccy. Mężczyźni i kobiety. Jest to uniwersytet w pełni ekumeniczny. Nie pytamy o wyznanie, o to, czy ktoś jest wierzący czy nie. Prosimy jednak, by respektowano te wartości, które dla nas są najważniejsze. Katolickość nie może być postrzegana wąsko. Jesteśmy otwarci na dyskusję, na dialog, ale chcemy, by szanowano nasze wartości. Potrafimy słuchać, potrafimy też w momentach trudnych przyznać się do błędów. Ale jesteśmy dumni ze swoich sukcesów.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.