Mój mąż widzi Jezusa

Agnieszka Gieroba

|

Gość Lubelski 11/2014

publikacja 13.03.2014 00:00

Świadectwo. – Minęły już trzy miesiące od czasu, kiedy Bóg zaprosił mojego męża Roberta do wieczności. Ufam, że za „krótką chwilę” znowu się z nim zobaczę. Dociera to do mnie szczególnie teraz, w czasie Wielkiego Postu. Zmartwychwstanie jest takie bliskie – mówi Jola Drozd.

 Jola i Robert Drozdowie z synami Jola i Robert Drozdowie z synami
Archiwum Rodzinne

Jolę i Roberta Drozdów poznałam na rekolekcjach Domowego Kościoła. Byli tam ze swoimi synami Szymkiem i Maćkiem. Potem nasz kontakt się urwał do chwili, gdy odczytałam w komórce SMS-a: „Proszę Was o modlitwę za Roberta. Źle się poczuł. Karetka zabrała go do szpitala. Przekażcie innym. Dziękuję. Jola.”. Był 21 grudnia 2013 r., 12.29. Jola wysłała SMS-y do wszystkich ze swojej książki adresowej w telefonie. Potem ci, którzy je odebrali, rozsyłali je dalej.

Różaniec i telefon

Wszystko potoczyło się szybko. – Od zmywania podłogi w przedświątecznych porządkach oderwał mnie telefon Szymka (10 lat), który razem z Robertem pojechał kupić choinkę: „Mamo, tato się źle poczuł. Zadzwoniłem po karetkę. Już jedzie. Przyjedź szybko, jesteśmy na parkingu przy politechnice”– mówi w swoim świadectwie Jola Drozd. Kazałam mu wsiąść do samochodu i poczekać na mnie. Na miejsce przywiózł mnie Marek z Domowego Kościoła. Kiedy dojechałam na miejsce i weszłam do karetki, Robert, podłączony już do tlenu, ostatkiem sił zareagował na mój głos i dotknięcie ramienia. To była chwila naszego ostatniego, jeszcze świadomego spotkania na ziemi. Potem w szpitalu przyniesiono mi porozcinaną odzież Roberta. Wiedziałam, że nie jest dobrze – opowiada.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.