Rewolucja już była. Wspomnienie św. Urszuli Ledóchowskiej

Agnieszka Gieroba

|

Gość Lubelski 21/2014

publikacja 22.05.2014 00:15

Ponad pół wieku w Lublinie. Wielka patriotka, niestrudzona w okazywaniu miłości, do tego poliglotka i matka niezliczonej liczby duchowych dzieci. Święta Urszula Ledóchowska wciąż pociąga, a siostry kontynuują jej dzieło.

Św. Urszula (w środku) z wychowankami Św. Urszula (w środku) z wychowankami
reprodukcja Agnieszka Gieroba/GN

W Lublinie pracują zarówno ze studentami, jak i z maluchami. Kiedy Katolicki Uniwersytet Lubelski otwierał dom akademicki dla dziewcząt, poprosił o pomoc siostry urszulanki, które podjęły się tej pracy. Początkowo warunki w akademiku były trudne, ale nikt nie narzekał. Obecność sióstr czyniła cuda. Zawsze można było przyjść porozmawiać, jak było trzeba wypłakać się albo wspólnie pośmiać. Dziś domy akademickie KUL bardzo się zmieniły. Niezmienne pozostały urszulanki, które tak jak dawniej całe swoje serce oddają studentom. Moją polityką jest miłość Może dla niektórych praca urszulanek ze studentami to rewolucja, ale tak naprawdę to żadna nowość. – Rewolucja była na początku XX wieku, kiedy pierwsze kobiety zaczęły studiować, na co generalnie bardzo nieprzychylnie patrzono – mówi s. prof. Zofia Zdybicka, urszulanka. – Jednak matka Urszula Ledóchowska nie dołączyła do krytykantów. Wzięła się do pracy, tworząc dla studiujących dziewcząt domy akademickie i otaczając je opieką sióstr. To, co my dziś robimy w Lublinie, to kontynuacja dzieła rozpoczętego przez świętą już Urszulę Ledóchowską – podkreśla. Od prawie 60 lat urszulanki prowadzą w Lublinie dom akademicki dla dziewcząt. Najpierw mieszkało w nim kilkadziesiąt studentek, potem dom się rozrastał, aż doszedł do dzisiejszych rozmiarów, kiedy to w dwóch akademikach: męskim i żeńskim łącznie mieszka ponad 900 osób. Siostry w Lublinie prowadzą także dwa przedszkola. Tu chętnych nigdy nie brakuje. Rodzice powierzają siostrom swoje dzieci, bo mają gwarancję nie tylko wychowania zgodnego z wartościami chrześcijańskimi, ale i wielkiej troski i wrażliwości na potrzeby maluchów. Hrabianki i proste dziewczyny Jeśliby pominąć prace w parafii, katechezę, prowadzenie duszpasterstwa akademickiego i działalność naukową urszulanek, ich życie w Lublinie nie byłoby w pełni oddane. – Jesteśmy różne i podejmujemy różne zadania. Czasy się zmieniają i zmieniają się siostry. Kiedyś obok akademika dla dziewcząt w Lublinie miałyśmy gospodarstwo. Hodowałyśmy świnie, uprawiałyśmy ogród, dziś inaczej wygląda nasza praca. Teraz większość kandydatek zgłaszających się do naszego zgromadzenia to dziewczęta po studiach, często znające różne języki, znakomicie wykształcone. Są oczywiście też maturzystki i na tym polega bogactwo zgromadzenia – mówi s. Zofia Zdybicka. Kiedy ona wstępowała do zgromadzenia w 1948 roku, część sióstr to były przedwojenne hrabianki, panny ze znakomitych domów i rodów, a część pochodziła ze zwykłych prostych rodzin.

Dostępne jest 58% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.