Wtedy przyszła wolność

Agnieszka Gieroba

publikacja 04.06.2014 10:10

Uroczysta Msza św. w lubelskiej katedrze pod przewodnictwem abp Stanisława Budzika, sesja historyczna na Zamku, spotkanie ludzi "Solidarności", wystawy, piknik rodzinny i koncerty przygotowano z racji 25 rocznicy pierwszych wolnych wyborów.

Poczty sztandarowe Poczty sztandarowe
Przedstawiciele różnych środowisk uczestniczyli w obchodach wolnych wyborów
Agnieszka Gieroba /GN

4 czerwca 1989 roku odbyły się częściowo wolne wybory do Sejmu oraz w pełni wolne wybory do Senatu. To historyczne zdarzenie otworzyło Polsce drogę do demokracji, a wraz z nią - do pierwszych w pełni wolnych wyborów - wyborów samorządowych. O mądrym wykorzystaniu wolności, odpowiedzialności za nią i pracy na rzecz wolnej Ojczyzny mówił abp Stanisław Budzi podczas Mszy św. w lubelskiej katedrze. - Wolność to wielki dar, który można mądrze wykorzystać, ale który można też zaprzepaścić. Trzeba odpowiedzialności za wolność - mówił Metropolita.

4 czerwca to data przełomowa, bowiem znakomita większość społeczeństwa, która wzięła udział w głosowaniu, opowiedziała się po stronie przemian i kategorycznie odrzuciła dotychczasową formę sprawowania władzy. Tego dnia Polska odniosła olbrzymie zwycięstwo nad systemem komunistycznym i jako pierwsza dała sygnał pozostałym krajom bloku sowieckiego do rozpoczęcia transformacji i zrzucenia totalitarnego jarzma. I choć ustalenia Okrągłego Stołu zabezpieczały udział PZPR w rządzeniu bez względu na wynik wyborów, to przekazanie pełni władzy ludziom wybranym przez społeczeństwo stało się już tylko kwestią czasu.

W Lublinie działał Komitet Obywatelski Lubelszczyzny pod przewodnictwem prof. Jerzego Kłoczowskiego. Był on odpowiedzialny za przygotowanie kampanii wyborczej na terenie dawnego województwa lubelskiego. - To było niesłychanie ciekawe doświadczenie, bo tu się setki i tysiące osób z całego województwa zgłosiły. Była współpraca mnóstwa środowisk – wspomina prof. Kłoczowski. W samym Lublinie utworzono 170 obwodowych komisji wyborczych, w szkołach, urzędach i innych budynkach użyteczności publicznej. Na ulicach pojawiły się rozmaite ulotki i plakaty wyborcze, a ponieważ nie ustanowiono ciszy przedwyborczej (tak jak dzieje się to obecnie), to agitacja trwała nawet w czasie głosowania.
W wyniku wyborów opozycja otrzymała wszystkie możliwe do zdobycia mandaty. Ani władze, ani „Solidarność” nie spodziewały się takiego obrotu sprawy. Wynik ten był możliwy tylko dzięki szerokiemu porozumieniu społecznemu pod szyldem „Solidarności”, a także dzięki postaci Lecha Wałęsy, który cieszył się wtedy w Polsce entuzjastycznym poparciem.