publikacja 01.01.2015 00:00
O łączeniu dwóch tradycji, sile muzyki ludowej i pięknie macierzyństwa z sopranistką Olgą Pasiecznik rozmawia ks. Rafał Pastwa.
Dla Olgi Pasiecznik ważniejsze jest macierzyństwo niż prestiżowe nagrody
ks. Rafał Pastwa /Foto Gość
Ks. Rafał Pastwa: Niedawno można było usłyszeć Pani wyjątkowy koncert na KUL. Dało się zauważyć, jak ożywiła się Pani, śpiewając po polsku i ukraińsku.
Olga Pasiecznik: To dla mnie wielki zaszczyt móc wystąpić z recitalem przed publicznością, która przyszła specjalnie posłuchać takiej muzyki. Kiedy śpiewam po polsku lub po ukraińsku, czuję się wyjątkowo. To są języki, w których mówię najlepiej, w których mogę myśleć, a to jest ważne, gdyż proces ten pobudza w artyście ten rodzaj wyobraźni, którą przenosi się potem na swój głos.
Wykonała Pani utwory Mozarta, Ravela, Schuberta, Szymanowskiego i Łysenki. To były kompozycje bazujące na muzyce ludowej.
Muzyka ludowa ma swoje prawa, nawet jeśli jest w pewien sposób opracowana przez kompozytorów klasycznych. Każdy z kompozytorów musiał być zainspirowany pieśnią ludową, bez upiększeń. Dlatego śpiewając muzykę ludową, staram się ją zbliżyć najbardziej do oryginału i szukać w niej inspiracji, które posłużyły jej twórcom.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.