"Carte Blanche" do łez

ks. Rafał Pastwa

publikacja 21.01.2015 01:37

Do kin w całej Polsce wszedł film „Carte Blanche”. Uczniowie liceum, w którym uczy Maciej Białek, mieli łzy w oczach podczas seansu. Nie ma się co dziwić. To film o życiu. Nie ma tam niczego, co odbiega od rzeczywistości. Jest tam wszystko, co może spotkać człowieka.

"Carte Blanche" do łez Lubelska premiera "Carte Blanche" ks. Rafał Pastwa /Foto Gość

Na ekranie dotykamy dramatu człowieka, który będąc nauczycielem traci wzrok. Jest też miłość i samotność. Jest trudna, czasem bolesna przyjaźń, oraz wdzięczność. Zwłaszcza wdzięczność uczniów, którzy dostrzegają autentycznego człowieka w swoim nauczycielu i wychowawcy.

Podstawą dla powstania filmu jest prawdziwa historia lubelskiego nauczyciela historii. Nie chce się przyznać ani przed nauczycielami, ani przed uczniami, że stopniowo traci wzrok. Nie wyobraża sobie egzystencji rencisty, w dodatku niewidomego, zdanego na łaskę innych.

W wypadku samochodowym, w którym bierze udział główny bohater filmu – tracący wzrok Kacper Bielik - ginie jego matka. Po jakimś czasie będzie miał kłopot by zapalić znicz na jej grobie. Mało tego, z trudem przyjdzie mu znaleźć miejsce jej pochówku na rozległym cmentarzu.

Kacper ma chwile zwątpienia i to wyraźne. Świetnie rolę Kacpra zagrał Andrzej Chyra. Próbie zostaje poddana jego przyjaźń z Wiktorem, którego gra Arkadiusz Jakubik. Kiedy Kacper chce związać się z kobietą i ustalają już datę ślubu, wiadomość o jego chorobie przerasta filmową Ewę, którą gra Urszula Grabowska. Znów zostaje sam.

Nauczyciel historii wbrew wszystkiemu i wszystkim nie poddaje się. Na szczególną uwagę widzów zasłuży z pewnością relacja nauczyciela z uczniami. Szczególnie wyrazistą postacią jest Klara (Eliza Rycembel), mieszkająca na ul. Olejnej w Lublinie. Nie da się nie zauważyć postaci Madejskiego (Tomasz Ziętek), który jest trudnym uczniem.

Historia przedstawiona w filmie nie ma jasnego zakończenia. Nie kończy się typowym happy endem. Kacper wchodzi w przestrzeń, w której inni nic nie widzą. Ale to realna przestrzeń ulicy, na której doszło do awarii. Samo życie.

Widzowie obecni na lubelskiej premierze filmu „Carte Blanche” wychodzili zachwyceni. Z pewnością i samym filmem i lubelskim kontekstem. Bo Lublin zagrał wreszcie Lublin. Rzeczywiście, przyjemnie ogląda się film, w którym grają najlepsi aktorzy spacerujący ulicami, którymi chodzimy każdego dnia. Bajecznie wygląda ulica Narutowicza, tak inaczej. Z pewnością mieszkańcy Lublina oraz turyści docenią wreszcie uroki ulicy Żmigród czy Olejnej.

Bez wątpienia jednak najcenniejszą wartością filmu jest historia Kacpra, czyli samo życie. Nie ma tam nic wymyślonego. To historia zwykłego człowieka, który jednak staje się symbolem walki z przeciwnościami losu. To historia człowieka, który ukrywa, że cierpi na zwyrodnienie barwnikowe siatkówki prowadzące do całkowitej utraty wzroku. Czasami jest pomysłowy kamuflując przed nauczycielami i całym światem dolegliwość. Innym razem jest bezradny jak dziecko – zwłaszcza wtedy, gdy sprzedaje teleskop i zostaje oszukany.

To film, który stawia zdrowych i w pełni sprawnych w konfrontacji ze światem osób, które przeżywają na co dzień większe lub mniejsze dramaty. To film o życiu. Być może to lekcja życia, albo lekcja dystansu do siebie i życia.

Film trwa 106 minut. Niektóre sceny są dłuższe, zrobione bez pośpiechu, tak jakby twórcy filmu chcieli dać na zastanowienie widzowi, na wejście w konkretną sytuację, z którą mierzy się główny bohater. Mniej wrażliwym te sceny będą się dłużyć. Dowcip jaki się pojawia w filmie nie jest tandetny, ale inteligentny i rzadki. Ale dosadny.

Z pewnością wielu mieszkańców Lublina i Lubelszczyzny obejrzy film dwa razy. Żeby zobaczyć Lublin i przeżyć historię Kacpra Bielika. Myślę, że dobrą rzeczą by było, gdyby nauczyciele razem z uczniami oglądali wspólnie „Carte Blanche”. O ile jedni i drudzy, będą potrafili zachować dystans wobec siebie. A film trzeba koniecznie zobaczyć. Dwa razy.

Film „Carte Blanche” jest laureatem Lubelskiego Funduszu Filmowego. A konkretnie konkursu rozpisywanego raz w roku przez Lubelski  Fundusz Filmowy, miasto Lublin i kancelarię prezydenta na dofinansowanie produkcji filmowych, które decydują się lokować na terenie miasta swoje miejsca do kręcenia filmu i chcą pokazać jego pozytywny wizerunek. Miasto Lublin dofinansowało produkcję w wysokości 350 tys. zł.

Przeczytaj także: