Uratowana lwica

ks. Rafał Pastwa

publikacja 17.02.2015 13:30

Matka porzuciła ją tuż po urodzeniu. Wychowała się z psami. Mimo że jest najbardziej znanym lwem w historii Lubelszczyzny, w tym tygodniu opuści Wojciechów. Trafi do nowej rodziny - czyli do innego stada lwów.

Uratowana lwica Lwica urodziła się w zoo w Wojciechowie ks. Rafał Pastwa /Foto Gość

Pierwsze piętro mieszkania pani Ewy Wiktorowskiej. Na pierwszy rzut oka wszystko wygląda normalnie. Meble, telewizor, kanapa, trzy psy i lwica. Tak, lwica, która przyszła na świat w zoo w Wojciechowie pod Lublinem pod koniec września ubiegłego roku. Jej ojcem jest biały lew Tabo, a matką lwica Ela. Tuż po narodzinach okazało się, że matka nie interesuje się losem lwiątka. Rozpoczęła się walka o przeżycie dzikiego kota.

Lwicę wykarmiła suka owczarka staroangielskiego, która w tym czasie miała młode. – Gdyby nie ten zbieg okoliczności i fakt, że psy tej rasy są łagodne z natury, to Parysia by nie przeżyła – tłumaczy Ewa Wiktorowska, technik weterynarii i opiekunka zwierząt w zoo.  Lwica o imieniu Parysia tuż po urodzeniu ważyła 1,4 kg. W tej chwili ma ponad 20 kg i potrafi zjeść naraz kilogram mięsa z kością. Z wielką przyjemnością bawi się z psami pani Ewy. Kiedy dorośnie, będzie ważyć nawet 180 kg. – Lwy jedzą nieregularnie, staram się imitować zwierzęciu dozowanie pokarmu jak w warunkach naturalnych. Lwy karmi się wyjątkowo świeżym mięsem. Ostatnio jednak nie smakuje jej za bardzo wołowina, więc to też wskazówka dla konsumentów tego rodzaju mięsa – śmieje się pani Ewa.

Lwica trafi w ciągu najbliższych dni do zoo-safari w Borysowie koło Łodzi. Jest to nowoczesny ośrodek dla zwierząt z wyspecjalizowanym personelem. – Myślę, że tam Parysia się szybko zaadaptuje. Potrzebuje stada, bo jest lwem. Będę ją odwiedzać, bo przez pewien czas będzie mnie pamiętać, a może nawet przez całe życie – wzdycha opiekunka.

Bezpośredni kontakt z młodą lwicą potwierdza, że kot – mały czy duży – jest najlepszym myśliwym. Ma zachowania typowe dla dzikiego lwa. Polowanie jest jej ulubiona zabawą. Poluje więc na psy, ale i na fotoreportera. Potrafi jednym susem skoczyć na kanapę, stół lub na plecy.

W związku z obchodami Światowego Dnia Kota wiele instytucji i schronisk otwiera drzwi przed grupami uczniów różnych szkół. Pani Ewa podkreśla natomiast, że wizyta w zoo powinna być obowiązkowa w programie nauczania. – Lwy to piękne zwierzęta, których niestety jest coraz mniej na naszej planecie. Potrzeba edukacji, która przełoży się na poszanowanie natury i wszystkich stworzeń. Istnienie ogrodów zoologicznych i parków dla zwierząt może być w przyszłości jedyną szansą na przetrwanie niektórych gatunków zwierząt – tłumaczy.

Coraz częściej można usłyszeć, że lwów jest obecnie więcej na fotografiach niż w rzeczywistości. Do niedawna specjaliści twierdzili, że na kontynencie afrykańskim żyje ich nawet 200 tys. Po weryfikacji danych okazało się, że ich liczba nie przekracza 30 tys. Populacja samców wynosi jedynie 3 tys. Jeżeli sytuacja się nie zmieni, to ostatni dziko żyjący lew zostanie zastrzelony za 20 lat. Największymi wrogami lwów są myśliwi i brak reakcji ze strony władz.