Głodnego nakarmić

Agnieszka Gieroba

|

Gość Lubelski 14/2015

publikacja 01.04.2015 00:00

Gotują się jajka, żurek, warzywa na sałatkę. W kuchni prowadzonej przez Bractwo Miłosierdzia im. Brata Alberta Chmielowskiego wszystkie ręce zajęte.

Pan Jan od kilku lat pomaga na Zielonej Pan Jan od kilku lat pomaga na Zielonej
Agnieszka Gieroba /Foto Gość

Wielkanocny posiłek trzeba przygotować dla przynajmniej 400 osób. Tyle zwykle przychodzi, gdy na ul. Zielonej organizowane są święta dla bezdomnych i ubogich. A potrzebujący przychodzą codziennie. Czekają w kolejce od rana, by o 10.00, kiedy zaczyna się wydawanie posiłków, zjeść coś ciepłego. Jednak na świąteczne śniadanie przyjdzie więcej ludzi niż w inny dzień.

Gdy w brzuchu burczy

– U nas wszyscy dostaną ciepły posiłek. Będzie jajko, będą życzenia, przyjdzie w odwiedziny ksiądz biskup. Tak zwykle wygląda wielkanocne śniadanie na Zielonej, tak będzie i w tym roku – mówi pani Anna, która od ponad 20 lat pracuje w bractwie, przygotowując posiłki. Jest drobną kobietą, ale wśród korzystających z kuchni ma wielki posłuch. – Nie tylko gotujemy zupę, ale rozdajemy też rzeczy, które przynoszą nam dobroczyńcy. To najczęściej ubrania i buty – mówią pracownicy bractwa. Na świąteczne śniadanie niektórzy odświętnie się ubiorą, specjalnie przejrzą swoją skromną garderobę lub przyjdą wcześniej poszukać czegoś dla siebie w darach, jakie bractwo posiada. – To jednak nieliczne przypadki. Bieda robi człowieka obojętnym na wszystko. Jak burczy w brzuchu, ludzie przestają myśleć, czy coś wypada, czy nie, czy zmienić ubranie, wyczyścić buty czy nawet się umyć. Czasami właśnie w święta przychodzi taka refleksja nad życiem, że może by spróbować coś zmienić – dodaje pani Anna.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.