Bo dla serca jest najlepsze tu powietrze

Justyna Jarosińska

|

Gość Lubelski 25/2015

publikacja 18.06.2015 00:15

Bywał tu Henryk Sienkiewicz, a Bolesław Prus i Stefan Żeromski właściwie uznawani byli bardziej za domowników niż gości.

 Każdy, kto pierwszy raz odwiedza Nałęczów, musi siąść obok Bolesława Prusa Każdy, kto pierwszy raz odwiedza Nałęczów, musi siąść obok Bolesława Prusa
Justyna Jarosińska /foto gość

Uzdrowisko Nałęczów od lat jest ambasadorem Lubel- szczyzny. Dziś pewnie już niewielu pobyt w uzdrowisku kojarzy się ze spacerami z dzbanuszkiem wody zdrojowej w ręku. Taki obraz kuracjusza był domeną XIX i XX jeszcze wieku. Współcześni kuracjusze wodę pijają najczęściej w butelkach, a do Nałęczowa przyjeżdżają, by skorzystać ze specyficznego mikroklimatu połączonego z zabiegami lekarskimi. I choć nadal spacerują, to jednak spacer jest tylko częścią terapii, po którą przyjeżdżają do uzdrowiska na Lubelszczyźnie. – Przyjazdy do Nałęczowa to taka rodzinna tradycja – mówi pani Urszula, która właśnie przymierza się do przejażdżki po parku zdrojowym melexem. – Przyjeżdżali tu mój ojciec, ciotka i starszy brat. Teraz ja od kilku lat odwiedzam to miejsce regularnie. Powiem pani, kto raz tu przyjedzie, będzie wracał zawsze. Wiem, co mówię – przekonuje poważnie starsza pani.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.