Czułem śmierć na karku

Kinga Bogusiewicz

publikacja 01.08.2015 22:30

- Walczyłem przez całe powstanie. Byłem ranny, ale przeżyłem. Śmierć była blisko, ale przecież w tamtych latach na moim miejscu każdy młody człowiek zrobiłby to samo i po prostu poszedł walczyć - mówi kapitan Andrzej Żubr.

Czułem śmierć na karku W Świdniku mieszka uczestnik powstania warszawskiego Kinga Bogusiewicz /Foto Gość

- Z każdą kolejną rocznicą, przy każdym takim spotkaniu moje wzruszenie jest wciąż tak samo duże. Nieraz postanawiam sobie, że nie będę już przychodził na takie uroczystości, ale wracam ciągle, nie mogę przecież zapomnieć - mówi kapitan Andrzej Żubr.

Dziś jest mieszkańcem Świdnika. Działał w Szarych Szeregach, podczas wojny w konspiracji, a w 1944 r. stanął do walk powstańczych w Warszawie. Potem trafił do sowieckiego więzienia. W niewoli siedział w jednej celi z poetą Konstantym Ildefonsem Gałczyńskim. Pan Andrzej Żubr mówi, że Gałczyński był mu trochę jak ojciec, bo gdy on sam trafił do niewoli, poeta przebywał już w niej od pięciu lat, czyli od 1939 r.

Hymn narodowy odśpiewano na samym początku uroczystości. Świdniczanie, którzy w godzinie „W” pojawili się na głównym placu miasta, dostali białe i czerwone mieczyki. Najpierw przy grobie nieznanego żołnierza kombatanci, repatrianci i przedstawiciele władz miasta złożyli wieńce i zapalili znicze, potem każdy mógł podejść i położyć swój kwiat. Zapalono także znicze na świdnickim cmentarzu, przy pomniku żołnierzy podziemia.

Ulicami Świdnika w specjalnej paradzie przejechali motocykliści ze Stowarzyszenia Motocyklowego „Usarz”. Do wycia syreny o godz. 17 dołączył się więc także dźwięk klaksonów. Po apelu na cześć powstańców i odczytaniu listu Andrzeja Żubra na maszt została wciągnięta biało-czerwona flaga z symbolem Polski walczącej. Będzie powiewała nad Świdnikiem do 3 października, na pamiątkę 63 dni walk powstańczych.

- Takie obchody w Świdniku organizujemy po raz trzeci, ale pierwszy raz z takim rozmachem. Wsparły nas władze miasta, motocykliści wymyślili, że przywiozą i wciągną na maszt flagę, by wszystkim przechodniom przypominała o powstaniu. Stowarzyszenie „Usarz” to grupka przyjaciół, których połączyła pasja motorowa, ale nie zapominają o najważniejszych wartościach, o patriotyzmie. W dni takie, jak dzisiejszy, jednoczymy siły i działamy wspólnie - mówi Arkadiusz Pszeniczka ze Stowarzyszenia Narodowy Świdnik.

- Widzę, że młodzież się angażuje, chce pamiętać o historii, o walkach. Bardzo mnie to cieszy - mówi Andrzej Żubr. Jest dziś rozchwytywany, co chwila ktoś podchodzi do niego z gratulacjami, podziękowaniami. Wielu chciało uścisnąć rękę bohatera albo zrobić sobie z nim pamiątkowe zdjęcie. Pan Andrzej rękę podaje, do zdjęć pozuje, chwilę z każdym rozmawia...