Lublin gra w Lidze Mistrzów

ks. Rafał Pastwa

publikacja 14.09.2015 10:45

Aktualne mistrzynie Polski wygrały swój pierwszy wyjazdowy mecz. O piłce ręcznej, atmosferze w drużynie, rywalizacji między kobietami i o Lublinie - opowiada Weronika Gawlik, kapitan zespołu.

Lublin gra w Lidze Mistrzów Weronika Gawlik, bramkarka i kapitan MKS Selgros Lublin ks. Rafał Pastwa /Foto Gość

W tym roku Weronika Gawlik, bramkarka MKS Selgros Lublin, została kapitanem drużyny mistrzyń Polski. - Odpowiadam za kontakt między trenerami, a zawodniczkami. Dochodzą do tego obowiązki kontaktów z kierownictwem klubu, oraz odpowiedzialność za powitania i podziękowania na boisku drużyny przeciwnej. I sędziów. O tym jeszcze czasami zapominam, ale się uczę. Mile widziane by było, gdyby kapitan był mózgiem drużyny i poprowadził grę w trudnych momentach, ale ja zajmuję pozycję na bramce, dlatego w momencie ataku ciężko jest wpłynąć na pozostałe zawodniczki. Czasami trzeba krzyknąć lub zmotywować – mówi Weronika Gawlik.

- Przed wejściem na boisko odczuwa się stres. Trenujemy ciężko przez cały tydzień, niekiedy dwa razy dziennie. Jest to ciężka praca. Kibice widzą tylko efekt końcowy - tłumaczy.

Tryb życia sportowca może być trudny do pogodzenia z życiem rodzinnym. Ale jak się okazuje, zawodniczki z lubelskiego klubu radzą sobie doskonale z obowiązkami.

- Zawodniczki mają mężów, mają rodziny. Niejednokrotnie posiadają dodatkowe obowiązki zawodowe. Część z nas kontynuuje studia. Wszystko to jest kwestią organizacji czasu. Ja już się przyzwyczaiłam. Czasami zdarza się, że po treningu mój organizm domaga się po prostu godzinnej drzemki. Ale też zajmuję się obowiązkami domowymi, nie zostawiam wszystkiego na głowie męża – wyjaśnia W. Gawlik.

Lublin gra w Lidze Mistrzów   Weronika Gawlik w stroju meczowym Elbrus Studio Oprócz rozgrywek ligowych, zespół z Lublina - trzeci sezon z rzędu zagra w lidze mistrzów bez konieczności eliminacji. Ale są też powołania do reprezentacji narodowej. To rzeczywiście potężny wysiłek.

- Liga mistrzów to rozgrywki na najwyższym poziomie europejskim. Gramy z poszczególnymi mistrzami krajów. Póki co, nie udało się nam jeszcze wyjść z grupy tych rozgrywek. W minionym sezonie zabrakło dosłownie niewiele. Jeśli chodzi o reprezentację, to dwie potężne kontuzje spowodowały, że wypadłam z kadry. Jednak w ostatnim czasie otrzymałam znów powołanie do reprezentacji narodowej i jadę na zgrupowanie – tłumaczy pani kapitan.

Mimo sukcesów lubelskich szczypiornistek, nie zawsze na hali „Globus” zbiera się komplet publiczności.

- Czasami mecze są rozgrywane w środku tygodnia, więc trudno wymagać większej frekwencji. Jednak największym zainteresowaniem cieszą się mecze Ligi Mistrzyń, kiedy przyjeżdżają najsilniejsze zespoły z Europy. Ale nie udaje się nam zapełnić kibicami hali „Globus” w komplecie. Piłka ręczna nie jest w naszym kraju aż tak popularna. Mamy jednak nadzieję, że z meczu na mecz kibiców będzie nam przybywać – wyjaśnia Gawlik.

Kolejny mecz aktualne mistrzynie Polski zagrają przed swoją publicznością z MKS Olimpią Nowy Sącz już 19 września o godz. 18.00. Ceny biletów są przystępne, dlatego miejmy nadzieję, że na halę „Globus” przybędzie na kolejny mecz więcej kibiców. – Warto przyjść na halę chociażby dlatego żeby nam kibicować. A po wtóre po to, by rodzinnie, albo w gronie przyjaciół spędzić dobrze czas. Warto wyjść z domu i poczuć atmosferę rywalizacji sportowej – tłumaczy szczypiornistka.

Coraz więcej sportowców angażuje się w działania społeczne. Od takich działań nie stronią również zawodniczki MKS Selgros Lublin.

- Staramy się brać udział w akcjach charytatywnych i społecznych. Wspieramy lubelskie hospicjum. Nie chodzi tu tylko o samą promocję klubu, ale o to by wspierać pożyteczne inicjatywy. Wychodzimy do szkół, spotykamy się z najmłodszymi i promujemy sport. Takie spotkania sprawiają zarówno nam, jak i dzieciom wiele radości – mówi bramkarka.

Nowy sezon zawodniczki rozpoczęły Mszą św., mimo, że niektóre środowiska zarzucają, że za dużo jest religii w życiu publicznym.

- Nam nikt niczego nie narzuca. Nie uważam, że jest zbyt wiele religii w przestrzeni publicznej. Przyjęło się tak, że na początek i koniec sezonu spotykamy się w takiej atmosferze. Mamy też spotkania świąteczne. Takie spotkania są ważne dla nas, bo mamy okazję pomyśleć nad tym wszystkim. Proszę pamiętać, że zawodniczkom towarzyszy spory stres, ciągły wysiłek i pośpiech. Wspólna modlitwa pomaga razem wejść w nowy sezon, mobilizuje do podjęcia kolejnych wyzwań i trudów. To buduje także atmosferę wspólnoty w zespole – wyjaśnia zawodniczka.

Mówi się o tym, że rywalizacja sportowa wśród kobiet jest bardziej zaciekła niż w przypadku mężczyzn. Bramkarka lubelskiego zespołu zdaje się potwierdzać to twierdzenie.

- Piłka ręczna jest sportem kontaktowym. Oczywiście należy pamiętać, że kobiety są bardziej pamiętliwe. W męskim sporcie emocje i agresja pozostają na boisku. Po zakończonym spotkaniu zawodnicy przybijają sobie „piątkę”. A kobieta potrafi emocje i zadry z konkretnego spotkania przenieść jeszcze na kolejny mecz. Może to mało chrześcijańskie, ale na boisku nikt nie nadstawia „drugiego policzka” – wyjaśnia z uśmiechem.

Największym zmartwieniem dla sportowców są jednak kontuzje.

- Niestety to prawda. Niektóre trwają nawet trzy miesiące, albo i dłużej. Jeżeli się przydarzy to wypada się z gry na pewien czas. Podkręcenia, wybicia palców czy siniaki to jest z kolei standard, z którym trzeba umieć sobie radzić. Tego nawet się specjalnie nie odczuwa – wyjaśnia.

Każdy, kto przychodzi na mecz chce oglądać strzelane bramki, rzadko mówi się o zasługach obrony czy bramkarek.

- Strzelnie bramek jest bardziej popularne. Po meczu prasa się rozpisuje ile bramek zdobyły poszczególne zawodniczki. W moim przypadku jest inaczej. Piłka ręczna jest dynamicznym sportem. Nawet jak jedna interwencja będzie niefortunna to mam okazję to nadrobić i wykazać się w kolejnych akcjach. Trzeba pamiętać, że zespół stanowi całość, która musi perfekcyjnie funkcjonować. Gra każdej formacji przekłada się również na grę bramkarki - podkreśla.

Weronika Gawlik pochodzi z Gliwic. Zmieniając klub na MKS Selgros Lublin, musiała zmienić również miejsce zamieszkania.

- Mieszkam w Lublinie od ponad czterech lat. Nie był to łatwy przyjazd. Na Śląsku też zmieniałam kluby, jednak przeprowadzka do Lublina była bardziej wymagająca. Na dzień dzisiejszy jestem bardzo zadowolona, aczkolwiek początek był trudny. Zadomowiłam się tu na dobre, poznałam ludzi, zżyłam się z klubem. Nigdy nie sadziłam, że będę grać w drużynie mistrza Polski i że zostanę kapitanem tej drużyny.

Zdarzało się, że Weronika Gawlik grała przeciwko MKS Selgros Lublin. Podkreśla, że mecze z osiemnastokrotnym mistrzem Polski były zawsze trudne.

- Przyjeżdżało się tu po to, by przegrać jak najmniej. To był zawsze trudny przeciwnik, z którym wszyscy się liczyli – podsumowuje.


Pełny wywiad z Weroniką Gawlik, zawodniczką i kapitan MKS Selgros Lublin - już w kolejnym numerze Lubelskiego "Gościa Niedzielnego".