Nie dla mas

Justyna Jarosińska

Lublin kulturą stoi. Myślę, że każdy kto miał okazję uczestniczyć w ostatnim roku w wydarzeniach kulturalnych (zarówno tych prezentowanych w obiektach kultury jak i w przestrzeni miasta), które działy się w Lublinie, nie ma co do tego żadnych wątpliwości. Lublin, patrząc na infrastrukturę, stoi jednak głównie sportem.

Nie dla mas

Mamy piękny i ogromny stadion, jeden z najnowocześniejszych basenów w Polsce i mamy też prawie sześć miesięcy w roku czynne lodowisko. Oprócz tego mamy także, prawie w centrum miasta, stok narciarski. Mamy wszystko. Problem polega na tym, że nie bardzo ma kto z tego korzystać.

Na trybunach Areny Lublin może podczas jednego wydarzenia zasiąść 15 tys. widzów bądź kibiców. Niestety w ciągu minionego roku na wielu imprezach, które miały przynieść jakiś realny dochód dla stadionu, pojawiało się zaledwie kilka tysięcy osób. Czy to problem kiepskiego marketingu, czy może oferta nie trafiła w gusta mieszkańców regionu? Tak czy owak nasz ogromny stadion na siebie nie zarabia. Do jego utrzymania, choć wielu być może nigdy dotychczas nie uczestniczyło w żadnym wydarzeniu tam się odbywającym, każdy z nas musi dopłacać.

Niestety jak na razie słabo prezentuje się również frekwencja na niedawno otwartym basenie. Aqua Lublin po okresie, gdy bilety sprzedawane były po promocyjnych cenach, świeci pustkami. No może przesadziłam, ale tłumów zdecydowanie nie ma. Być może problemem braku zainteresowania ofertą basenową jest regularna cena biletów, która dla przeciętnych mieszkańców naszego miasta może być nie do zaakceptowania.

Ceny niestety mrożą też chętnych do skorzystania z oferty Globus SKI. Chcąc w weekend pojeździć na 300 metrowej górce przez 4 godziny czteroosobową rodziną, trzeba zapłacić mniej więcej tyle samo, co w znanych stacjach narciarskich w Tatrach. To chyba lekka przesada. Dlatego też na lubelskiej górce nie spotkamy zbyt wielu miłośników białego szaleństwa.

Zastanawiam się dla kogo ta cała infrastruktura powstała? Czy mamy przykład przewagi podaży nad popytem, (basenów w Lublinie trochę rzeczywiście jest, stoków w okolicach także) czy może jednak jest jakiś konkretny błąd w serwowaniu tych wszystkich atrakcji?

Mam nadzieję, że rok 2016 przyniesie zarządzającym poszczególnymi obiektami jakieś dobre pomysły na rozwiązanie tej patowej sytuacji. Bo w końcu przecież obie strony chciałby czerpać swojego rodzaju korzyści z faktu życia w mieście z tak wspaniale rozwiniętą infrastrukturą sportową.