Tego nie da się zapomnieć

Justyna Jarosińska Justyna Jarosińska

publikacja 19.09.2016 15:55

Stanisława Kruszewska ma 81 lat. W 1943 r. jako 8- letnia dziewczynka przez miesiąc wraz z rodzicami i rodzeństwem była więźniem obozu koncentracyjnego na Majdanku. Dziś swoimi doświadczeniami, w ramach trwającego Tygodnia Pamięci o Majdanku, podzieliła się z uczniami SP 32 w Lublinie.

Tego nie da się zapomnieć

Mszą św. w kościele św. Maksymiliana Marii Kolbego rozpoczął się wczoraj Tydzień Pamięci o Majdanku. - Obóz na Majdanku znajduje się na terenie naszej parafii - mówi ks. Marek Sapryga proboszcz parafii św. M. M Kolbego. - Chcemy modlić się we wspólnocie parafialnej za naszych braci i siostry, którzy zginęli w tym obozie. Stawiamy też na obecność i dialog, bo możemy się spotkać z ludźmi, którzy przeżyli obóz. 

Wczoraj swoim świadectwem doświadczenia obozu koncentracyjnego dzieliła się z wiernymi parafii św. Maksymiliana M. Kolbego pani Stanisława Kruszewska. Dziś pani Stanisława o najtrudniejszym miesiącu w swoim życiu opowiadała uczniom klas V i VI Szkoły Podstawowej nr 32, która znajduje się także na terenie parafii św. Maksymiliana Kolbego. 

- Słyszeliśmy o Majdanku, ale nie wiemy dokładnie co się tam działo - mówią chłopcy z klasy V. - A my wiemy - chwalą się ich rówieśniczki. - Tam Niemcy mordowali ludzi, w takich komorach gazowych - dodają. 

Pani Stanisława opowiedziała dzieciom ze szczegółami moment, w którym została zabrana wraz z rodziną z domu i wywieziona najpierw do Zwierzyńca do obozu przejściowego a potem na Majdanek. - Brat był na rękach mamy, karmiła go jeszcze piersią, wszystko było nowe, nieznane. Nikt nie wiedział i nie przypuszczał, co może go spotkać. Kiedy poprzedniego wieczoru Niemcy wkraczali do wsi, weseli, ze śpiewem na ustach, nawet dzieci przyglądały się, jak to wojsko maszeruje. Nikt nie wiedział, na co się zanosi - wspominała. 

Mała dziewczynka została umieszczona na Majdanku na polu V w baraku 22  z mamą i rodzeństwem. Później odnalazł się również tata, ale po tygodniu został zabrany do pracy przy wyrywaniu trawy rosnącej między kamieniami na drodze. - Pewnego dnia podczas apelu rozpoczął się nalot na Majdanek. Niemcy zapędzili wszystkich do baraków i tam ich zamknęli. Panował straszny ścisk, wybijano malutkie okienka, żeby powietrze mogło dochodzić do środka. Po jakimś czasie ludzie zorientowali się, że na zewnątrz nikogo nie ma. Brama baraku została jakimś sposobem otwarta i wszyscy tłumnie wylegli na zewnątrz - opowiada kobieta. 

- Tydzień Pamięci o Majdanku to taka nasza wspólna troska parafii i szkoły działającej na terenie parafii - mówi ks. Marek Sapryga. - Chodzi o to, by nigdy więcej już coś takiego się nie powtórzyło.