Żal patrzeć

Agnieszka Gieroba Agnieszka Gieroba

publikacja 03.10.2016 17:46

Tłum ubranych na czarno kobiet domagał się na ulicach Lublina prawa do zabijania dzieci.

Protest w Lublinie Protest w Lublinie
Agnieszka Gieroba /Foto Gość

Zebrały się pod Centrum Kultury, by wyrazić swój protest przeciw ustawie o całkowitym zakazie aborcji. Smutnym paniom udostępniono mikrofon, do którego każdy mógł podejść. I podchodziły, domagając się prawa do zabijania dzieci.

Wśród nich było wiele młodych kobiet, które mówiły, że gdyby trafiła im się niechciana ciąża (jakby ciąża mogła się sama trafić) lub zostałyby zgwałcone, chcą mieć prawo decydować czy urodzą dziecko, czy je zabiją.

- Mam 16 lat, całe życie przede mną, gdybym teraz zaszła w ciążę zmarnowałabym sobie młodość. Musiałabym zająć się pieluchami, karmieniem, a młodość i cała jej radość poszłaby sobie - mówiła młoda dziewczyna.

Wśród wypowiadających się za prawem do zabijania była też kobieta z córką, które podeszły do mikrofonu. Po wypowiedzi kobiety o tym, jak to ona sama chce decydować o życiu swoim i swojego nienarodzonego dziecka, podsadziła do mikrofonu córkę, która powiedziała, że ma 8 lat i uważa, że kobiety powinny same decydować. Ciekawe czy mama wytłumaczyła jej, że ta decyzja dotyczy właśnie dzieci, którym odbiera się prawo do życia.

Mikrofon otrzymał także młody mężczyzna z gołym torsem za to w czerwonym staniku i wymalowanymi ustami, który powiedział, że czuje się kobietą i też chce decydować o sobie.

Żal było słuchać i patrzeć na ludzi, którzy wypowiadali się za zabijaniem dzieci, nie widząc alternatywy na urodzenie dziecka i oddania go jakiejś kochającej rodzinie, a także przeciw księżom i Kościołowi, jakby to właśnie księża ustawę do Sejmu złożyli. Lawina pomyj wylała się także na rząd. Nikt nie zauważył, że ustawa, która trafiła do Sejmu, nie jest rządowa tylko obywatelska i podpisały się pod nią tysiące kobiet.

Przy całej złożoności problemu nikt z protestujących nie podjął się przyjrzeniu ustawie, co więcej większość protestujących nawet jej nie czytała. Jej treść zna z przekazu medialnego lub od "życzliwej koleżanki".

I na koniec jeszcze, tak całkiem prywatnie: nie życzę sobie, by smutne, ubrane na czarno panie twierdziły, że mówią w imieniu polskich kobiet, bo w moim imieniu z pewnością nie występują.