Staram się nie przeszkadzać Panu Bogu

Ks. Rafał Pastwa

|

Gość Lubelski 27/2017

publikacja 06.07.2017 00:00

Ks. prałat Sławomir Laskowski o święceniach przyjętych z rąk Jana Pawła II, pracy misyjnej na Białorusi, wielkiej wierze ludzi tworzących kościół w Homlu i o tym, że Bóg słyszy głos tych, którzy Go wzywają.

Ks. prał. Sławomir Laskowski wraz z ekipą ewangelizatorów przyczynił się do odbudowy wspólnoty kościelnej w Homlu. Ks. prał. Sławomir Laskowski wraz z ekipą ewangelizatorów przyczynił się do odbudowy wspólnoty kościelnej w Homlu.
Zdjęcie ks. Rafał Pastwa /Foto Gość

Ks. Rafał Pastwa: Wyszedł Ksiądz niejako spod ręki papieża…

Ks. prał. Sławomir Laskowski: Zostałem wyświęcony 9 czerwca 1987 r. przez papieża Jana Pawła II w Lublinie.

Co Ksiądz czuł, gdy okazało się, że spośród tak wielu kandydatów właśnie diakon Sławomir Laskowski został wybrany do grona tych, których wyświęci na prezbiterów papież?

Byłem dziekanem seminaryjnym, myślę, że to był jakiś ważny punkt do wyboru. Innych nie widziałem (śmiech), bo było wielu kolegów zdolniejszych i pewnie bardziej pobożnych.

A na Czubach, w dniu święceń, jakie towarzyszyły Księdzu uczucia?

Zdawałem sobie sprawę z doniosłości tego wydarzenia pośród milionowego tłumu. Przeżyłem je spokojnie, ale głęboko. Papież wprowadzał atmosferę spokoju.

Pamięta Ksiądz jego słowa z tamtego dnia?

Tak, przede wszystkim to, że zostaliśmy wybrani i powołani do tego, żeby być blisko ludzi, dla nich. Te słowa były dla mnie najważniejsze i dlatego je zapamiętałem. Poza tym ten jego spokój… Gdy wkładał ręce na każdego z nas, robił to powoli, z wielkim namaszczeniem. Czuło się asystencję Ducha Świętego. Do dzisiaj mam głęboką świadomość wierności Kościołowi i nauczaniu papieży. Zanim wyruszymy w podróż na Wschód i z powrotem, zatrzymajmy się jeszcze chwilę u początków powołania. Moja rodzinna parafia w Tczewie nosi wezwanie Podwyższenia Krzyża Świętego. Moi rodzice pochodzą z Wołynia, dzisiaj to Ukraina. Spotkali się w Gdańsku, tam też się urodziłem. Pierwsze myśli o kapłaństwie miałem w wieku kilkunastu lat. Potem je zatraciłem, w technikum już nie myślałem o tym powołaniu. Później rozpocząłem studia na Akademii Rolniczej w Lublinie. Ale podczas strajków studenckich w 1981 r. przyszła ekipa ks. Blachnickiego. Przyszli z ewangelizacją – młodzi dla młodych. To był przełom. Otworzyłem swoje serce i dokonałem wyboru, postanowiłem żyć dla Chrystusa. Wtedy pojawiło się pytanie podstawowe: co jest Jego wolą? Bo ja miałem swój plan – chciałem być inżynierem i chciałem założyć rodzinę. Wrócił głos powołania do kapłaństwa, to był drugi rok studiów. Pomógł mi w rozeznaniu jezuita o. Zygmunt Kwiatkowski z duszpasterstwa akademickiego KUL, bo po strajkach zorganizowaliśmy się właśnie tam.

Dostępne jest 24% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.