Przeszło 60 lat temu na terenie starej bocznicy kolejowej i fabrycznych magazynów porąbano krzyż. 20 lat później właśnie to miejsce Pan Bóg wybrał sobie na swój dom.
◄ Ksiądz Janusz Stefanek proboszczem parafii jest od 11 lat.
zdjęcia Justyna Jarosińska /Foto Gość
Mieszkańcy wsi, która zanim stała się Kraśnikiem Fabrycznym, nazywała się Dąbrowa Bór, nie mieli kościoła. Na niedzielne Msze św. musieli chodzić pieszo do oddalonego o kilka kilometrów Urzędowa albo Kraśnika Starego. – Już przed wojną pragnienie posiadania swojej własnej świątyni było ogromne – przypomina proboszcz parafii św. Józefa Robotnika, ks. Janusz Stefanek.
Wywrotowa działalność
Wojna pokrzyżowała plany, jednak ich nie zniszczyła. W końcówce lat 50. temat kościoła powrócił. Zaczęło się od tego, że mieszkańcy osady pod lasem wybudowali małą kapliczkę, gdzie gromadzili się na nabożeństwa majowe i różańcowe. – To była taka prosta kapliczka z dużym krzyżem – opowiada ks. Janusz. – Determinacja ludzi była jednak tak wielka, że po jakimś czasie księża z pobliskich parafii zaczęli przyjeżdżać, by odprawiać w niej Msze św. Zrobiono zadaszenie i dzieci mieszkające we wsi przyjęły w tej kapliczce Pierwszą Komunię Świętą. Ówczesne władze bardzo zaniepokoiła szerząca się wśród mieszkańców fabrycznej osady religijność. Postanowiono przerwać wywrotową działalność. – Kraśnik Fabryczny miał być miejscem, w którym dom kultury zastąpi kościół – wyjaśnia proboszcz.
Dostępne jest 30% treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.