Dzięki naszej interwencji udało się pomóc siostrom

Agnieszka Gieroba Agnieszka Gieroba

publikacja 12.01.2018 10:30

Prowadzą rodzinny dom dziecka. Jak wszyscy wożą dzieci do szkoły, przedszkola, na zajęcia czy jeżdżą po duże zakupy. Niestety jakiś czas temu popsuł się samochód, na naprawę którego nie było pieniędzy. Pisaliśmy o tym na naszej stronie, prosząc o wsparcie. Udało się! Znaleźli się ludzie, którzy przyszli z pomocą - dziękujemy.

Siostry starają się dać dzieciom jaknajwięcej miłości Siostry starają się dać dzieciom jaknajwięcej miłości
Agnieszka Gieroba /Foto Gość

Jasna sprawa, że bez samochodu da się żyć. Jednak kiedy w domu jest ośmioro dzieci w różnym wieku, trzeba zawieźć je do szkoły, przedszkola, czy do lekarza to wyzwanie naprawdę wymagające czasu i precyzji, by każdy o właściwej porze był we właściwym miejscu. Do tego dochodzą zakupy dla tak licznej rodziny. Oczywiście można je na raty przynosić ze sklepu w rękach, ale to też zabiera czas, który lepiej poświęcić dzieciom. Dlatego kiedy w domu dziecka prowadzonym przez siostry Wynagrodzicielki Serca Jezusa popsuł się samochód - to była katastrofa.

- Wiemy, że Pan Bóg zawsze znajduje rozwiązanie, działając przez innych ludzi. Dlatego miałyśmy odwagę poprosić o pomoc i ją otrzymałyśmy. Dziękujemy redakcji "Gościa Niedzielnego", która napisała o naszym kłopocie jako pierwsza. Potem przyjechała też telewizja, informacja znalazła się na facebooku i pojawili się ludzie, którzy przyszli z pomocą. Samochód już naprawiony. Dziękujemy bardzo i zapewniamy o modlitwie - mówi s. Łucja przełożona wspólnoty.

To dom, jak wiele innych w sąsiedztwie. Nie żaden ośrodek, ale zwyczajny dom, gdzie każdy ma swoje miejsce.

- Najważniejsze, by dzieci miały doświadczenie miłości, którego często brakowało w ich środowisku, by czuły się ważne, wyjątkowe, kochane, ale też by uczyły się odpowiedzialności, codziennych obowiązków, normalnego życia - podkreślają siostry.

Ważną rolę w domu odgrywają wspólne posiłki, kiedy wszyscy przy stole mogą się spotkać, podzielić przeżyciami dnia, porozmawiać.

- Marzy nam się jeszcze duża ława, na której moglibyśmy zasiąść przy stole. Trzeba ją zrobić na zamówienie, wierzymy, że i w tym wypadku Pan Bóg ześle nam ludzi, którzy i w tym przyjdą z pomocą - mówi s. Łucja.

O siostrach pisaliśmy także TUTAJ