Kamil Misztal, choć nie ma nogi, 2 lipca wyruszy na dwóch kółkach w trasę liczącą blisko 3 tys. kilometrów. Chce zebrać pieniądze na protezę dla podopiecznego swojej fundacji.
Sportowiec pokazuje, że mimo przeciwności można realizować marzenia.
Justyna Jarosińska /Foto Gość
Gdy miał niespełna dwa lata, poparzył sobie ręce i nogi. Ręce udało się uratować. Jedną nogę też, choć ani nie wygląda, ani nie sprawuje się tak, jak powinna. Niestety, druga noga mimo wieloletniej walki musiała zostać amputowana. Żeby dobrze funkcjonować, chłopak potrzebował protezy. – Grałem w siatkówkę na siedząco i jeździłem na rowerze, chciałem jednak móc normalnie chodzić – opowiada Kamil. O pomoc poprosił Jaśka Melę. – Podsunął mi pomysł zbierania nakrętek. Potrzebowałem 40 tys. zł na protezę – wyjaśnia. Akcja ruszyła pełną parą. W zbieranie plastiku zaangażowali się koledzy Kamila, lubelskie szkoły, firmy i osoby prywatne. W ciągu pół roku udało się zebrać 20 ton nakrętek. Gdy okazało się, że przedsięwzięcie się powiodło, a pieniędzy zebrano więcej niż było potrzeba, Kamil postanowił zacząć pomagać. W maju 2013 roku zarejestrował Fundację „Krok do marzeń”. – Gdy zbierałem nakrętki na swoją protezę, zgłosiła się do mnie firma protetyczna, która zaproponowała, że wykona dla mnie protezę taniej, jeśli spróbuję swych sił w amp futbolu – opowiada. – Zupełnie nie zdawałem sobie sprawy, co to jest. Wiedziałem tylko, że na trening mam zabrać kule – dodaje.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.