Nowy numer 13/2024 Archiwum
  • Minerwa
    08.04.2014 11:11
    Minerwa
    Krótko mówiąc, lekarze tylko czyhają, żeby odrzeć z godności, uprzedmiotowić, okaleczyć. Co za potwory. Po co w takim razie w ogóle szpitale i pomoc medyczna, skoro można urodzić "jak Maryja, zgodnie z wolą Bożą"? Ale jak są komplikacje i dziecku grozi śmierć, a interwencja lekarska ratuje życie, to jakoś zwolenniczkom domowych porodów nie przyjdzie do głowy, że wola Boża i Jego opatrzność może także objawiać się w działaniach potwora w białym kitlu, który tym razem (pewnie przez pomyłkę) nie zabił, nie okaleczył, nie skrzywdził.
    Moje dziecko przyszło na świat dzięki cesarskiemu cięciu. Inaczej bym go nie miała i to było wiadome jeszcze przed poczęciem. Ale moja przyjaciółka, młodsza o wiele lat, zdrowa i silna (też rozważała poród domowy, ale na szczęście zdecydowała się na szpital), o mało nie straciła swojego synka - jemu cesarskie cięcie uratowało życie, a wcześniej szpitalna diagnostyka, która potrafiła wyłapać, że tuż przed porodem mały tak okręcił się pępowiną, że zaczynał się dusić. Gdyby nie natychmiastowa (!) interwencja lekarzy, tego dziecka by nie było.
    Osobiście wolę żywe dziecko, niż niezapomniane doznania i cudownie intymną atmosferę przy domowym porodzie.
    doceń 0
  • M
    09.04.2014 20:28
    Mhm, dokladnie tak. Kiedy jest potrzeba to sie idzie do lekarza i prosi o pomoc.kiedy jej nie ma i nie czuje sie takiej potrzeby - nie idzie sie. Niedlugo w ramach zrzucania odpowiedzialnosci z wlasnych ramion z kazda fizjologia bedzie trzeba isc do lekarza. Przede wszystkim dlatego, ze ktos nie przyjmuje do wiadomosci, ze mozna chciec inaczej.proponuję czytać uważnie i widzieć człowieka w człowieku, a nie elemencik systemu. (Od razu napiszę, bo pewnie mi to wytkna - zrobilam literowki, bo pisze z telefonu)
    doceń 1
  • zoska
    10.04.2014 00:11
    Minerwa
    Z Twojego komentarza przebija ogromna złość, zacietrzewienie i... zazdrość. Że zostałaś z czegoś odarta i uprzedmiotowiona. Że coś nie było Ci dane.

    Poród domowy to czas dla rodziny. Dla Mamy, dla Taty, dla dzieci. Czas magii i ogromnej siły płynącej w obie strony. Od dziecka do rodziców i od rodziców do nowo narodzonego dziecka. Wspominam swoje porody domowe w chwilach kiedy potrzebuję siły i bliskości.
    Nikt kto rodził w domu nie lekceważy lekarzy, ich dokonań i umiejętności. Ale nie jest to tak, że tylko z nimi jest dobrze i bezpiecznie.

    Sama popełniłam wielki błąd - zdecydowałam się na towarzystwo niewłaściwej osoby przy ostatnim porodzie. I zapłaciłam za to. Ktoś patrzący z boku mógłby powiedzieć "Masz zdrowe dziecko, nic Ci się nie stało, o co Ci chodzi?" O nic? O miłość, siłę i radość bycia razem. O niezwykły "power" jaki daje Ci burza hormonów po domowym porodzie. O godność, prawdę i intymność. O prawo do zachowania własnych opinii, o możliwość decydowania o sobie, szansę bycia Matką a nie brzuchatą krową.
    Dostałam polecenie "wydalenia" i wszyscy dookoła sobie gratulowali, że tak ładnie IM poszło. Zostałam oszukana, okłamana, zmaltretowana psychicznie i pozbawiona głosu w najważniejszym momencie - w chwili pojawienia się na świecie mojego dziecka. I wcale nie dlatego, że tak było dla niego lepiej. Nie! Dlatego, że było tak wygodniej położnej, lekarzowi, salowej i... całej masie innych ludzi którzy robili sobie używanie wchodząc jak "do siebie" do sali w której rodziłam.
    Gdyby był to mój pierwszy poród - byłby z pewnością ostatnim. Dzisiaj mija pół roku, a nadal budzę się w nocy z krzykiem przerażenia bo śni mi się ostatni poród... Modlitwie i uporowi mężowi zawdzięczam, że po tym szpitalnym doznaniu w ogóle jestem w stanie zajmować się dzieckiem. Że funkcjonuję. Odrzuciłam maleństwo, chciałam wymazać z myśli i jego potrzeby traktowałam jako nie istniejące. To, że teraz potrafię sama wziąć je na ręce, przytulić zawdzięczam ciężkiej pracy nad sobą. Nie dziwię się, że rodzi się mało dzieci. Kiedy nie doświadczasz cudu, nie wiesz za czym tęsknisz, nie masz co powtarzać, do czego wracać. I ważniejsze stają się rzeczy, które tak na prawdę nie są w ogóle ważne. Tylko, że... większość w ogóle nie wie, że zawdzięcza ten stan "bezpiecznemu" szpitalowi...
    doceń 2
  • Minerwa
    11.04.2014 13:37
    Minerwa
    Zoska
    Daruj sobie tę amatorską psychoanalizę. Jeżeli się z czymś nie zgadzasz, to z tym polemizuj, a nie dopatruj się w treści wypowiedzi rozmówcy śladów jego własnych traumatycznych przeżyć. To równie częsty i równie nieuczciwy chwyt erystyczny, jak polemizowanie ze swoim wyobrażeniem na temat tego, co rozmówca powiedział. Nie zgadza się ze mną - a więc jest chory, poraniony, skrzywdzony, ktoś go uprzedmiotowił, poniżył, źle potraktował. Nie!
    Nie wiesz o mnie nic. Na jakiej zatem podstawie twierdzisz z taką pewnością, że ktoś mnie z czegoś odzierał, uprzedmiotawiał etc.? Na podstawie swoich urojeń? Bo coś w artykule, o którym rozmawiamy mnie wkurzyło i dałam temu wyraz?
    Przeciwnie, miałam cudowny, choć operacyjny poród ze wspaniałym anestezjologiem, który cały czas na gorąco relacjonował mi akcję zza zielonego parawanu, podawał gazę do wytarcia łez wzruszenia i zachwycał się moją córką, jaka śliczna i zdrowa. W całym tym medycznym do wypęku otoczeniu czułam się bezpieczna - bo wiedziałam, że gdyby było coś nie tak, ci ludzie są na miejscu i uratują nas obie, bo po to są. Dla mnie ta pewność była ważniejsza, niż cudowne doznania porodu we własnym domu. Wolno mi. Rodzenie w domu uważałam i uważam za lekkomyślność, tak jak w opisanym przypadku mojej przyjaciółki pewnych rzeczy po prostu nie można przewidzieć i dobrze jest mieć na miejscu siły i środki, żeby im zapobiec.
    • Iza Konasiuk
      14.04.2014 19:31
      Tyle że ja nie pisałam o patologii, a o fizjologii. Gdy jest choroba, to oczywiście jedzie się do szpitala i oczekuje pomocy.
      Jeśli doświadczyłaś patologii, to ten artykuł w ogóle Cię nie dotyczy.
      Rodzi się w domu, nie dla swoich przeżyć, a dlatego, że w sytuacji zdrowia czymś normalnym jest bycie w domu.
      Skoro nie masz problemów z oddychaniem, to nie jedziesz na pulmunologię czy inny oddział sobie pooddychać, zaznać dobrodziejstw masek tlenowych itd.
      Ja raz pojechałam na oddział, gdy się dusiłam, ale generalnie to sobie oddycham tam gdzie mi się podoba.
      To że całe pokolenie albo i dwa były zmuszone do rodzenia w szpitalu- komunistyczna ustawa tak nakazywała zmieniło nasze myślenie co do rodzenia jakby to była ciężka patologia.
      doceń 3
    • Tasiemiec
      16.04.2014 09:17
      Minerwo. Nie wszystkiemu jesteś w stanie zapobiec.
      Córka Bartłomieja Bonka zmarła, mimo, że urodziła się w szpitalu.
      Nawet w szpitalu dziecko i matka może się zarazić sepsą, lekarz może podjąć złą decyzję, w wyniku której urodzi się niepełnosprawne dziecko.
      Oczywiście nie jestem przeciwniczką szpitali, w moim przypadku poród domowy jest raczej wykluczony.
      Iza napisałam że poród domowy nie jest dla wszystkich.
      W Holandii porody domowe są bardzo popularne.
      doceń 1
Dyskusja zakończona.

Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.

Zapisane na później

Pobieranie listy