W mroźny poranek, 25 stycznia 1943 r., mieszkańców obudziły niemieckie okrzyki, walenie do drzwi kolbami karabinów i szczekanie psów. Rozpoczęła się pacyfikacja ich małej ojczyzny.
W najbliższą sobotę 20 stycznia o godz. 11.00, tuż przed 75. rocznicą pacyfikacji wsi Dziesiąta, w Muzeum na Majdanku Krzysztof Tarkowski z Archiwum PMM opowie o nieznanych szczegółach tej akcji i zaprezentuje związane z nią dokumenty. Po prelekcji, która odbędzie się w Centrum Obsługi Zwiedzających przewidziana jest wizyta na terenie ekspozycji i zapoznanie się z topografią obozu. Udział w wydarzeniu jest bezpłatny.
- Przypomnimy wydarzenia z końca 1942 r. dotyczące planowania akcji, samą pacyfikację, jej podłoże, przebieg i skutki. Przez przywołanie tamtych dni chcemy umożliwić i ułatwić zrozumienie, jaką tragedię przeżywali rolnicy ze wsi Dziesiąta osadzeni w obozie – mówi inicjator projektu Krzysztof Tarkowski.
- Dano im tylko kilkanaście minut na zabranie najniezbędniejszych rzeczy i stawienie się na ulicy. Potem umieszczano ich na wozach i wywożono do obozu na Majdanku, który od niemal półtora roku oglądali zza szyb swoich domów – informuje Agnieszka Kowalczyk-Nowak, rzecznik PMM.
Niemieckie jednostki wojskowe wysiedliły mieszkańców wsi z zabudowań leżących przy drodze do Głuska po stronie obozu na Majdanku. Zatrzymanych legitymowano, dzieci i kobiety oraz mężczyzn zatrudnionych w instytucjach niemieckich i przydatnych Niemcom odsyłano, pozostałych osadzono w obozie. Z zatrzymanych około stu osób życie w obozie straciło co najmniej 11 mężczyzn. Pozostałych po ok. dwóch miesiącach zwolniono.
- Pamiętam chwilę, gdy 25 stycznia 1943 r. o godz. 3.30 rano Niemcy pacyfikowali wieś Dziesiąta. Było -30 stopni Celsjusza i dużo śniegu. Z mojej rodziny zostali zabrani do obozu moja matka Maria Studzińska, pracownica mojej matki w gospodarstwie rolnym Eugenia Tatara oraz Sebastian Cyprian, który zginął w obozie. Stryjek Antoni Kozak także zginął na Majdanku, natomiast ja z siostrą i bratem poprzedniego dnia wyjechaliśmy z domu, do rodziny. […] Matka moja Maria Studzińska została zwolniona po okresie dwóch tygodni. Z chwilą wysiedlenia mieszkańców i po powrocie do domu cały inwentarz żywy i martwy został zarekwirowany, a było to 10 szt. krów, 4 szt. jałowic, 5 szt. koni, 5 szt. świń oraz drób. Zabrano także wszystkie narzędzia rolnicze oraz meble i pościel – wspominał w relacji złożonej 27 marca 2006 r. Edward Kozak.