Potrzebna pomoc dla uchodźców z Białorusi

Wielu z nich przyjechało do Polski tak jak stało. Otrzymawszy informację, że grozi im aresztowanie, może długie więzienie, a nawet zniknięcie bez śladu, zdecydowali się uciekać. Trafili m.in. do ośrodków na Lubelszczyźnie.

Samo wyjście na ulice i protest przeciw fałszerstwom wyborczym na Białorusi, to już akt odwagi. Kiedy jednak ktoś angażuje się bardziej, twierdzi otwarcie, że prezydent Łukaszenka szkodzi swojemu narodowi, lub że dopuścił się manipulacji wyborczych, musi liczyć się z poważnymi konsekwencjami. Mimo wszystko nie brakuje opozycjonistów, którzy na różne sposoby chcą walczyć z obecną sytuacją na  Białorusi. To przeważnie ludzie młodzi wierzący w to, że przyszłość jest w ich rękach.

- Nie wiemy, co dokładnie się wydarzyło w życiu konkretnych ludzi, którzy musieli uciekać z Białorusi, bo to osoby nieufne, doświadczone na różne sposoby w swojej ojczyźnie, a nas zwyczajnie nie znają. Nie wiedzą kim jesteśmy, dlaczego do nich przyjechaliśmy i przywieźliśmy im najbardziej potrzebne rzeczy. Nikt z nas się temu nie dziwi - mówi Justyna Orłowska z Centrum Wolontariatu w Lublinie, który organizuje pomoc dla uchodźców z Białorusi.

Większość z nich to ludzie młodzi, którzy często przyjechali tak jak stali, bez bagażu, ubrań na zimę, środków czystości i jedzenia. Przekroczywszy granicę z Polską, wystąpili o azyl. Tym samym trafili najpierw na kwarantannę, a następnie do ośrodków dla uchodźców m.in. na Lubelszczyźnie do Białej Podlaskiej i Koloni Horbów.

- Ci ludzie nie znają języka polskiego. Nie wiedzieli, że zostają skierowani na kwarantannę w związku z COVID-19 i będą w izolacji. Dla nich było to niezrozumiałe zamknięcie, dopóki ktoś nie zorientował się, że to procedura związana z koronawirusem. Po zakończeniu izolacji zostali skierowani do ośrodków dla uchodźców. Tam, przynajmniej w naszym regionie, przebywają głównie Czeczeni, więc ludzie o innej kulturze, innego wyznania i innych tradycjach. To muzułmanie, którzy np. nie jedzą wieprzowiny, czy mają swoją specyficzną kuchnię. Ponieważ do tej pory to głównie oni przebywali w ośrodku, całe funkcjonowanie placówki było dostosowane do nich. Białorusini to chrześcijanie przyzwyczajeni do innej kuchni i tradycji. Samo to rodzi trudności w codziennym funkcjonowaniu - wyjaśnia J. Orłowska.

Każdy przebywający w ośrodku dla uchodźców otrzymuje 70 zł miesięcznie. To oczywiście kwota, która nie pozwala na zakup żywności, ubrań, czy środków czystości. Placówka zapewnia podopiecznym jeden posiłek od poniedziałku do piątku, pozostałe trzeba zorganizować sobie we własnym zakresie.

Najbardziej potrzebne są pieniądze, bo pandemia ogranicza możliwość kontaktu osobistego, czy przekazywanie rzeczy.

Każdy kto ma możliwość wsparcia uchodźców z Białorusi, może wpłacać datki na konto specjalnej zbiórki www.pomagam.pl/uchodzcybialorus

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..