Od początku przewodzi im historyk - muzyk samouk. Zespół, który dziś bierze udział we wszystkich ważnych muzycznych wydarzeniach w Polsce, świętuje swój wielki jubileusz.
Był rok 1991. Spotkanie z papieżem w Częstochowie. – To było naprawdę wielkie wydarzenie, niesamowite i moim zdaniem ciągle niedoceniane – opowiada Grzegorz Głuch, założyciel i lider zespołu Gospel Rain. – Pojechaliśmy do Częstochowy z grupą znajomych. Wróciliśmy jakby odurzeni. Byliśmy kompletnymi amatorami, którzy porwali się na coś tak niezwykłego jak muzyka gospel – opowiada o początkach zespołu Gospel Rain. – To był deszcz Ducha Świętego. Poddaliśmy się Jego działaniu.
Młodzi ludzie zaczęli się spotykać, by razem muzykować. Grupa ok. 10 osób. Przyjaciele. – Chcieliśmy tworzyć coś ważnego. To były trudne czasy, ale o coś wtedy nam chodziło – wspomina Grzegorz.
Ekipa, w której wszyscy śpiewali, ale nie było instrumentalistów, muzykowała w jednej z salek u braci kapucynów na lubelskiej Poczekajce raz w tygodniu. – Wymagało to od nas wielkiej determinacji. Ja ciągnąłem swoją gitarę w wielkim tekturowym pudle. Wiedzieliśmy, że chcemy śpiewać gospel po polsku. Prawie niemożliwe – śmieje się G. Głuch.
Choć na początku młodzi muzycy aranżowali znane już utwory, od razu pobrzmiewała w nich nutka muzyki czarnoskórych niewolników. – Ta muzyka ma wszystko, czego ja od muzyki oczekuję: harmonię, bogactwo, prawdę – wyjaśnia G. Głuch. – I jest jak rondo, na którym spotykają się różne muzyczne gatunki. Nie mieliśmy w sumie żadnego doświadczenia muzycznego, a zaczęliśmy między sobą współbrzmieć. Ci, którzy nas słuchali, powtarzali, że słychać znacznie więcej głosów niż w rzeczywistości było.
Najpierw był pierwszy festiwal na Poczekajce, potem drugi, później coraz więcej i więcej. – Przez jakiś czas byliśmy obecni w Wielki Piątek na Poczekajce, potem były lata przeżywania wspólnego Triduum Paschalnego w kościele Ducha Świętego – opowiada G. Głuch. – Wiem, że gdyby nam tego zabrakło, nie byłoby Gospel Rain. Wierzyliśmy, że jesteśmy przy Bożym słowie i przy Nim się zmienialiśmy.
Pierwsze własne piosenki przyszły dopiero po kilku latach. Po kilku latach też pojawiła się pierwsza profesjonalna płyta, która kończyła początkowy etap historii zespołu. Po 10 latach powstał chór. Relacje były już inne, ale był fundament, na którym można było budować. – To była przyjaźń – stwierdza z mocą Grzegorz. – Wtedy też przyszedł moment świadomości, czym jest uwielbienie, co mówi o tym Bóg. To był czas przełomów, nawróceń i uzdrowień – wspomina założyciel Gospel Rain.
W czasie 30 lat istnienia Gospel Rain, przez zespół przewinęły się dziesiątki muzyków. Dziś tworzy go ok. 40 osób bardzo mocno związanych z branżą i ze sobą nawzajem. – Staram się, byśmy w przyjaźni patrzyli w jednym kierunku. Nie jest to łatwe, ale jest możliwe – podkreśla Grzegorz. – Duch Święty to wszystko układa, podsuwa pomysły na kolejne rzeczy.
Dla lidera zespołu największym sukcesem nie jest popularność, lecz fakt, że muzyka, którą tworzy, może coś w ludziach zmieniać.
Zespół Gospel Rain zagrał wiele koncertów, także u boku największych gwiazd polskiej muzyki. Tworzył wielkie przedsięwzięcia muzyczne ze znanymi muzykami, przez wiele lat był głównym wykonawcą plenerowych Koncertów Chwały. – Wierzymy, że Bóg patrzy z radością na to, co my tu na ziemi robimy. Przyszło do nas tyle zaszczytów. Jak sobie pomyślę, że śpiewaliśmy na rocznicy powstania Solidarności, przy papieżu Franciszku czy tak wiele razy na Jasnej Górze w Boże Narodzenie, to czuję przeszywający entuzjazm i lekkie niedowierzanie.