Historia wychodzi na jaw

Justyna Jarosińska

|

Gość Lubelski 11/2013

publikacja 14.03.2013 00:15

Żołnierze wyklęci. Od początku wojny walczyli zarówno z hitlerowcami, jak i Sowietami. W PRL mieli być zapomniani. Przez lata nie wolno było o nich mówić. Dziś ich historie poruszają i fascynują.

Dla partyzantów koledzy często byli jedyną rodziną Dla partyzantów koledzy często byli jedyną rodziną
zdjęcia Archiwum „Kwarta”

W ciszę niedzielnego poranka wdarły się terkot karabinów maszynowych i pojedyncza palba kbk – wspomina w swym dzienniku kpt. Zdzisław Broński ps. Uskok. – Jesteśmy na kwaterze ukryci z Babiniczem. Przechodzę jeszcze kurację po postrzale w kolano. Na odgłos strzałów zerwaliśmy się na nogi. Odległość ok. 5 km. Kierunek Zawieprzyce. Tknęło mnie przykre uczucie, że to nasi chłopcy walczą z UB. Każdy strzał sprawia na nas takie wrażenie, jakby mierzono w nasze serca. Strzelanina trwała ponad 40 minut i posuwała się w stronę Wieprza, po czym wszystko ucichło. Okazało się, że przeczucia były trafne. Nasz patrol walczył z UB”.

10 lat w ukryciu

Bezpieka tropiła partyzantów dniem i nocą. Wielu z wyklętych przeszło przez ubeckie katownie. Z wyrwanymi paznokciami i nierzadko z połamanymi kośćmi – „gnili” w więzieniach. Wielu też doświadczyło „przyjacielskich uścisków” w obozach w Borowiczach, Swierdłowsku i w wielu innych miejscach „internowania” na sowieckiej ziemi. Historia żołnierzy wyklętych – skrzętnie przez lata ukrywana – właśnie ujrzała światło dzienne w całej Polsce. – Próbujemy opowiedzieć, jak było – mówi Agnieszka Uściska, rzecznik prasowy Roku Żołnierzy Wyklętych. – Mamy świadków, rodziny. Chcemy przedstawić życie tych ludzi i ich trudne wybory. Partyzantem, który najdłużej stał na posterunku, był Józef Franczak ps. Lalek. „Lalek” urodził się na Lubelszczyźnie w gminie Piaski w 1918 r. Partyzanci jemu podlegli działali na pograniczu powiatów lubelskiego i krasnostawskiego. W maju 1948 r., po zasadzce UB-KBW, patrol Franczaka przestał praktycznie istnieć. Później większość czasu Franczak ukrywał się samotnie. Dzięki zorganizowanej sieci ponad 200 pomocników trwał w ukryciu ponad 10 lat.

Między bzy i jaśminy

„Lalka” zdradził Stanisław Mazur ps. Michał, bratanek ojca Danuty Mazur, z którą „Lalek” miał syna Marka. „Do miejscowości Majdan Kozic Górnych udaliśmy się 21 października o godzinie 14.30” – tak opisuje te wydarzenia por. Ludwik Taracha, oficer operacyjny SB w KP MO w Lublinie. „Po obstawieniu zabudowań Becia Jana zauważyliśmy wychodzącego osobnika. Po sylwetce i zachowaniu domyśliłem się, że to może być Franczak. Usiłował go zatrzymać przewodnik psa. Franczak zaczął jednak uciekać do stodoły. Po dwóch minutach wypadł z innej strony i zaczął strzelać do przewodnika, uciekając w kierunku lasu. Gdy zauważył funkcjonariuszy MO stojących na obstawie, którzy wzywali go do odrzucenia broni i podniesienia rąk, Franczak wrócił w kierunku zabudowań, wskoczył w krzaki, po paru sekundach wybiegł i wówczas zauważyłem, że miał na sznurku, na szyi teczkę i w obydwu rękach miał pistolety, z których równocześnie strzelał. Franczak nie zatrzymał się, a dobiegł do mieszkania Ludwika Misiury i wszedł do ogródka między bzy i jaśminy. Klęknął tam na kolana i zaczął strzelać do dwóch funkcjonariuszy MO biegnących w jego kierunku. Funkcjonariusze zaczęli strzelać w jego kierunku po krzakach. W pewnym momencie zauważyłem, stojąc w odległości 15 metrów od Franczaka, że się przewrócił i upadł twarzą do ziemi.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.