Droga, która daje wolność

Justyna Jarosińska

|

Gość Lubelski 12/2013

publikacja 21.03.2013 00:15

Trzeźwość. Pierwszy raz w Drodze Krzyżowej Krucjaty Wyzwolenia Człowieka brałem udział na początku lat 90. – wspomina Tomasz Barczyk, członek KWC. – Już wtedy mówiono, że to najstarsza Droga Krzyżowa Krucjaty.

Droga, która daje wolność W modlitwie o trzeźwość biorą udział i starsi, i młodsi Archiwum Oaza Lublin

Co roku w Wielkim Poście w jedno piątkowe popołudnie na Starym Mieście zbierają się ludzie, by ulicami Lublina nieść krzyż. – Bywa, że w nabożeństwie biorą udział setki osób – mówi Małgorzata Klejszmit, współorganizatorka Drogi Krzyżowej prowadzonej przez Krucjatę Wyzwolenia Człowieka. Idą, by modlić się o trzeźwość. Narodu, rodziny, przyjaciół.

On o mnie pamiętał

– Mam na imię Rysiek. Jestem trzeźwiejącym alkoholikiem. Nie piję od września 2005 r. – Rysiek, podobnie jak Tomek i Małgosia, jest członkiem Krucjaty Wyzwolenia Człowieka. We wrześniu 2009 r. złożył także deklarację przystąpienia do Diakonii Wyzwolenia. – Kiedyś myślałem, że wszystko można szybko załatwić – opowiada mężczyzna. – Dzięki tej szybkości piłem alkohol 30 lat. Stałem na krawędzi życia i śmierci. 5 września 2005 roku dzięki Bożej łasce otrzymałem drugie, trzeźwe, nowe życie. Gdy piłem, zapominałem o Bogu, ale On o mnie pamiętał. Zostawił mnie na poprawę. Od tamtego momentu staram się żyć, szukając na nowo Boga i odpowiedzi, dlaczego dziś nie piję alkoholu. Kilka lat temu odnalazłem treści mówiące o KWC i o słudze Bożym ks. Franciszku Blachnickim. Znalazłem jego słowa: „Abstynencja w Krucjacie Wyzwolenia Człowieka ma przede wszystkim wartość nadprzyrodzoną, jako akt ekspiacji, wynagrodzenia za grzechy pijaństwa. Chodzi w niej o dobrowolne wyrzeczenie się rzeczy – w samej sobie jeszcze nie złej i zakazanej – z motywu miłości Boga i bliźniego”. Te słowa uświadomiły mi, że moje nawrócenie otrzymałem dzięki łasce Bożej i dzięki wielu ludziom z KWC, którzy modlą się codziennie specjalną modlitwą za takiego jak ja alkoholika. Rysiek przystąpił do Krucjaty Wyzwolenia Człowieka i Diakonii Wyzwolenia, by swoją modlitwą dziękować i prosić o łaskę trzeźwości dla alkoholików, którzy jeszcze cierpią. Żeby być trzeźwym, chodzi też na mityngi AA. Ukończył Studium Apostolstwa Trzeźwości w Krakowie. – Moje spojrzenie na życie uległo zmianie. Dzisiaj staram się żyć spokojnie jak człowiek umiarkowany, o czym mówił błogosławiony Jan Paweł II. To moje umiarkowanie jest połączone z całkowitą abstynencją od alkoholu i wyzwoleniem od wielu innych uzależnień.

Wbrew modzie

– Pierwszą deklarację przynależności do KWC złożyłem jako nastolatek w 1991 r. na rekolekcjach oazowych – wspomina Tomek Barczyk. – Dlatego że tak wielu moich kolegów i koleżanek włączyło się w abstynencję na rok, ja też chciałem zrobić coś oryginalnego. W moim domu rodzinnym nie nadużywano alkoholu, jednak miałem świadomość poważnego problemu w dalszej rodzinie. Gdy trzy lata później skończyłem 18 lat, podjąłem dorosłą decyzję wejścia w Krucjatę do końca jej trwania. Dobrze pamiętam, że tuż przed zadeklarowaniem trwania w KWC zrodziła się obawa, jak będzie wyglądać moje dorosłe życie – na studiach, w pracy, w rodzinie – bez alkoholu. Jednocześnie towarzyszyło mi trzyletnie doświadczenie ponawiania na kolejny rok trwania w abstynencji i radość, że jestem zawsze trzeźwy. W środowisku licealnym abstynencja nie była modna. Modna była nietrzeźwość. Nie zmuszano mnie do spożywania alkoholu, czasami zachęcano. Chodziło przede wszystkim o to, że abstynent nie był potrzebny rówieśnikom tam, gdzie spożywano trunki. Owszem, atrakcyjne wydawało mi się życie uprzyjemnione alkoholem. Z drugiej strony środowisko Ruchu Światło–Życie wychowywało mnie do odpowiedzialności i trzeźwości przede wszystkim przez świadectwo przyjaciół. Te dwa środowiska w pewnym sensie konkurowały ze sobą. Gdyby nie KWC, najprawdopodobniej zainwestowałbym w upojenia – dla przyjemności, dla szpanu, dla odwagi i dla kolegów.

Trzeźwy ojciec

Na studiach dla Tomka sytuacja stała się łatwiejsza, bo – jak wspomina – znalazł tam członków KWC i abstynentów. To był czas, kiedy mając świadomość dobra płynącego z trwania w Krucjacie, chciał rozpowszechniać to dzieło wszędzie. – Formując się w Diakonii Wyzwolenia, współorganizowałem wesela, prymicje i zabawy bezalkoholowe, spotkania i konferencje promujące KWC, mówiące o niej prawdę – opowiada. Potem był ślub i naturalna decyzja wyprawienia wesela bezalkoholowego. – Pamiętam, że tata przyjmował tę naszą deklarację z dobrotliwym uśmiechem. (Żona Tomka także jest zaangażowana w Krucjatę). A jednak przedsięwzięcie bez choćby lampki szampana udało się.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.