Rzuć peta i chodź do nas

Gość Lubelski 15/2013

publikacja 11.04.2013 00:15

O filarowych mężczyznach, zaangażowaniu w Kościele i ważnych konfrontacjach z Jarosławem Podkową, odpowiedzialnym za Ligę Schumana, rozmawia ks. Rafał Olchawski.

  – Liga Schumana to wspólnota mężczyzn, którzy chcą coś zrobić  dla siebie i Kościoła – Liga Schumana to wspólnota mężczyzn, którzy chcą coś zrobić dla siebie i Kościoła
KS. RAFAL OLCHAWSKI

Ks. Rafał Olchawski: Jak narodziła się liga?

Jarosław Podkowa: Jest to ruch oddolny, zrodzony z potrzeby kilku młodych chłopaków, którzy dostrzegli, że w Kościele nie ma mężczyzn. Jeśli już są, to często mają postawę filarową, tzn. uczestniczą w nabożeństwach, opierają się o filar, ale tak naprawdę w żaden sposób nie są zaangażowani w życie Kościoła. Chyba każdy zauważa, że obok księży nie ma wielu aktywnych mężczyzn, a tę lukę wypełniają kobiety. Najpierw grupa lubelskich studentów spotykała się po domach, stancjach, by się wspólnie modlić. Od dnia powstania w 2009 roku liga stwarza możliwość podjęcia różnych inicjatyw. Nie skupiamy się na tym, by przeszczepić czy stworzyć w innych miejscach podobne dzieło. Na razie koncentrujemy się na uświęceniu siebie i wartościowym działaniu. Jeśli to przyniesie owoc w postaci podobnych wspólnot, będziemy się cieszyć.

To już czwarty rok Waszego istnienia. Co obecnie proponujecie swoim braciom?

Mamy cotygodniowe spotkania formacyjne. Nasza modlitwa to wieczorna liturgia Kościoła. Raz w miesiącu prowadzimy nieszpory mężczyzn w kościele akademickim KUL. Brewiarz kojarzony jest z modlitwą, do której zobowiązani są ksiądz czy zakonnicy. My łamiemy ten stereotyp, by pokazać, że jest to modlitwa całego Kościoła, również świeckich. Dlatego też w każdy czwartek po Mszy świętej wieczornej w naszych nieszporach mogą wziąć udział wszyscy, którzy chcą przyjrzeć się naszej wspólnocie. Podczas spotkań tylko dla ścisłych członków ligi dzielimy się słowem, swoim doświadczeniem i rozmawiamy o konkretnych problemach, jakie nas dotykają. W cyklu trzymiesięcznym rozważamy kolejno zagadnienia dotyczące rodziny, pracy, społeczeństwa. Gdy już wyłoni się najistotniejszy problem w określonej dziedzinie, przygotowujemy się do konfrontacji, czyli spotkań z gośćmi, którzy pomagają zmierzyć się z daną kwestią. Każda z tych konfrontacji jest podsumowywana, zbieramy wówczas najważniejsze wnioski i podejmujemy konkretne zadania praktyczne. Na spotkaniach również każdy z nas, w ramach tzw. giełdy inicjatyw, może przedstawić swój pomysł na jakieś ciekawe i pożyteczne działanie. Jeśli się spodoba, inicjator odpowiada za przeprowadzenie przedsięwzięcia, a inni mu w tym pomagają. Moim ostatnim pomysłem jest zimowa piesza pielgrzymka mężczyzn z Lublina do Wąwolnicy, ale prawdopodobnie odbędzie się dopiero w przyszłym roku. Nad wszystkim czuwa ksiądz, byśmy z jednej strony nie popadli w dewocję, a z drugiej w nadmierny aktywizm. Oczywiście jest wiele spotkań czysto integracyjnych – wspólny sport, wyjazdy, rekolekcje.

Co było tematem ostatnich konfrontacji?

Okazało się, że bardzo ważną sferą, która dotyczy naszego życia, jest praca, często jej brak i problemy z tym związane. Dlatego też spotkaliśmy się z przedsiębiorcami lubelskimi. Jeden z nich wcześniej pracował w urzędzie pracy, więc miał rozległą wiedzę i doświadczenie. Również bardzo ciekawą konfrontacją była przedostatnia dyskusja o problemie ojcostwa. Zaprosiliśmy młodego ojca i nieco starszego z większym stażem oraz psychologa, który od strony fachowej wskazywał pozytywne rozwiązania trudności wypływających z faktu bycia tatą.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.