Tych miasteczek nie ma już…

Justyna Jarosińska

|

Gość Lubelski 18/2013

publikacja 02.05.2013 00:15

Muzealne Miasteczko. Jest wczesne popołudnie. W barze u Jaworskich ruch jak zwykle o tej porze. Wśród gości głównie mieszkańcy Siedliszcza. Polacy i Żydzi. Po prawej stronie przy stoliku siedzi małżeństwo. Właśnie sprzedali krowę.

Tych miasteczek nie ma już… Tomasz Burdzanowski

Smoluszka była częścią rodziny. Małżeństwo, popijając piwo i oranżadę, z żalem wspomina ukochane zwierzę, oddane za bezcen żydowskiemu kupcowi. Adam Jaworski, właściciel baru, donosi beczki z piwem z lodowni. Opróżnia także szybko zapełniające się spluwaczki. Goście muszą być zadowoleni. – Tak z dużym prawdopodobieństwem wyglądał jakiś fragment dnia działającej przed wojną piwiarni Adama Jaworskiego i jego syna Edwarda. Piwiarnia ciągle stoi. Już, niestety, nie w Siedliszczu. Tam zostały tylko resztki murów. Cały budynek jednak wiernie odtworzono w Muzeum Wsi Lubelskiej i włączono do tworzonego właśnie Miasteczka Muzealnego.

Dom polsko-żydowski

W piwiarni u Jaworskich nadal tętni życie. Odwiedzają ją goście – uczniowie, którzy w ramach lekcji muzealnych wcielają się w rolę ówczesnych mieszkańców. W jednej izbie piwiarni wyobrażane są wydarzenia, które rozegrały się w różnych miejscach i czasie. To nie jest zwykłe zwiedzanie i zwykła lekcja muzealna. – To intensyfikacja wrażeń – podkreśla Halina Stachyra, kierownik działu edukacji. – Uczniowie stają się częścią tamtejszego życia. Budynek, ściśle złączony z piwiarnią, to sklep żelazny Hersza Libhabera i sklep z gotowym obuwiem jego syna Jankiela Libhabera. Po śmierci obu braci odkupiony przez Jaworskich. Z drugiej strony piwiarni bracia Adam i Ludwik Jaworscy mieli masarnię. W lubelskim skansenie ona ciągle funkcjonuje. Co prawda nikt już tu nie prowadzi ubojni ani przeróbki mięsa, ale można będzie zobaczyć sprzęt służący do takich czynności ówczesnym mieszkańcom miasta.

Od szewca do aresztu

Tuż obok zabudowań Jaworskich stoi kopia przepięknego ratusza z Głuska. – Przywróciliśmy mu tylko pewne detale, których stojący ciągle w Głusku ratusz już nie ma – opowiada kustosz muzeum Grzegorz Miliszkiewicz. W ratuszu będzie eksponowany gabinet burmistrza i sekretarza Magistratu, sala posiedzeń rady miejskiej oraz posterunek Policji Państwowej. Obok dom z Wojsławic, należący do dwóch rodzin: krawca Tuchmana i szewca Fafki. Jak przystało na dom żydowski, ściany w środku i piec są niebieskie, a meble białe. Idąc dalej, widzimy dom z Wąwolnicy, w którym muzealnicy urządzają mieszkanie zamożnego burmistrza. W mieście nie brakuje też aresztu. – To odtworzony areszt z miasteczka Samoklęski – opowiada Grzegorz Miliszkiewicz. – Pojawił się w gminie wraz ze stworzeniem ustroju, w którym do aresztu wsadzano osoby skazane za drobne przestępstwa lub tych, którym wymierzano karę grzywny, ale z powodu okazania świadectwa ubóstwa, wystawianego przez gminę, zamieniano ją na karę kilku dni pozbawienia wolności. Zaraz za kopią remizy z Wilkowa (która do dziś w Wilkowie stoi) biegnie ulica Stodolna. Jak sama nazwa wskazuje, stoją przy niej głównie stodoły. – Ich właściciele, mieszczanie rolnicy, mieli domy bliżej rynku – opowiada kustosz. – W II połowie lat 30. XX w. w stodole z Kamionki gospodarowała rodzina Krupów, w stodole z Tyszowiec jednocześnie Malinowscy i Żukowscy, a w okólniku z Ostrowa Lubelskiego rodzina Borówków. Przechowywali tu swoje narzędzia, plony i inwentarz. Nie brakuje też domku wypoczynkowego z lat 30., wzorowanego na do dziś stojącym domku w Zem- borzycach. – Obrazuje on nowoczesne usługi z lat 30. – podkreśla Grzegorz Miliszkiewicz. – Odtworzono tu restaurację prowadzoną przez Władysławę Walczyńską i Antoniego Wojcika. Będzie tu także sklep spożywczy i gabinet dentystyczny. Kilka metrów dalej znajduje się szkoła, przeniesiona z miejscowości Bobrowniki, zbudowana tam tuż po powstaniu styczniowym. Sala lekcyjna wyposażona jest w 29 ławek i ma wystrój z 1936 r.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.