Dotykając chińskiej porcelany

Agnieszka Gieroba

|

Gość Lubelski 44/2013

publikacja 31.10.2013 00:15

Przesuwają powoli dłonie. Palce wyczuwają każde zagłębienie, temperaturę przedmiotu, jego fakturę. Niewidomym i niedowidzącym ręce zastępują oczy. Także w kontakcie ze sztuką.

 Warsztaty „Bliżej historii sztuki” zorganizowano dla niedowidzących dzieci na KUL Warsztaty „Bliżej historii sztuki” zorganizowano dla niedowidzących dzieci na KUL
Agnieszka Gieroba /GN

Wtym wypadku tabliczka z napisem „nie dotykać” nie obowiązuje. W wielkich światowych muzeach od dawna organizowane są warsztaty dla osób z problemami wzroku. Za pomocą dotyku mogą oglądać wielkie dzieła. W Polsce dotychczas nie stworzono takich możliwości. – Będąc młodą absolwentką historii sztuki, miałam okazję uczestniczyć w warsztatach dla dzieci niewidomych organizowanych przez Muzeum Berlińskie. Historycy sztuki przygotowali przedmioty wybierane z zasobów galerii, o których najpierw opowiadali dzieciom: z czego są wykonane, do czego służyły czy jak były wykorzystywane. Potem dzieci mogły wszystkiego dotknąć. Pomyślałam, że można na mniejszą skalę powtórzyć takie doświadczenie u nas w Lublinie. Do pomysłu przychyliły się władze Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego oraz kuratorium oświaty. Tak powstały warsztaty, które zatytułowaliśmy „Bliżej historii sztuki” – mówi profesor Urszula Mazurczak.

„Spojrzenie” znawcy

Na stołach przygotowano eksponaty, które, po wysłuchaniu wykładu, dzieci, dotykając rękami, rozpoznawały. – Dla mnie uderzające było to, jak dziecko niewidome potrafi dotykiem odtworzyć kształt, a nawet rozpoznać materiał, z jakiego dany eksponat jest wykonany. Pamiętam z czasów berlińskich, jakim zaskoczeniem było dla mnie, gdy dzieci po wykładzie o snycerce niemieckiej dotykały rzeźby Madonny i potrafiły rozpoznać rodzaj drewna, z którego figura została wykonana. Osobie dorosłej widzącej, a nawet historykowi sztuki rozpoznanie rodzaju drewna nierzadko przysparza problemów. Niewidzące dzieci były w tym doskonałe. Podobnie bez problemu rozpoznawały gatunek marmuru białego i czarnego, mówiąc, że biały jest zimniejszy, co dla osoby widzącej było nie do wyczucia – mówi pani profesor. Zasadą warsztatów jest pokazywanie oryginałów. – Nawet w wielkich światowych muzeach nie ma mowy podczas takich zajęć o pokazywaniu kopii, nie wyłączając chińskiej porcelany. Mijałoby się z celem zapoznawanie dzieci ze sztuką przez pokazywanie im kopii. Nie jest to oczywiście sprawa prosta, gdyż muzealnych eksponatów na co dzień się nie dotyka, są zabezpieczone specjalnymi alarmami czy umieszczane w gablotach. Jednak można znaleźć takie eksponaty, które, po odpowiednim przygotowaniu miejsca, można pokazać przez dotyk niewidomym. To, co zaproponowaliśmy w Lublinie, jest zaledwie śladem w porównaniu z muzeami światowymi, ale mam nadzieję, że śladem znaczącym i przyjemnym – podkreśla Urszula Mazurczak.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.