Co z tą Ukrainą?

ks. Rafał Pastwa/ Łukasz Jasina

publikacja 03.03.2014 12:00

Rosjanie mają szansę na oderwanie od Ukrainy Krymu. Ale koszty takiego zwycięstwa będą dla nich zbyt wysokie. Działania Władimira Putina paradoksalnie dowodzą słabości jego samego i Rosji - komentuje dr Łukasz Jasina z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego.

Sytuacja na Ukrainie jest daleka od stabilizacji Sytuacja na Ukrainie jest daleka od stabilizacji
Interwencja Rosji niepokoi także nas - zachodnich sąsiadów Ukrainy
Ks. Rafał Pastwa /GN

Dr. Ł. Jasina, pracownik Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II, stypendysta Harvard Ukrainian Research Institute i redaktor "Kultury Liberalnej" zwraca uwagę na fakt, że obecna sytuacja nie jest wcale bezpieczna. Działania Rosji stanowią powód do poważnego niepokoju, nie tylko dla Ukraińców, ale i dla nas.

Jak podkreśla, świat pozostaje niestabilny i to już nie tylko w wyniku kryzysów ekonomicznych. To nowa sytuacja, która wymaga uwagi, ale i konkretnego działania. Nieustannie widać przejawy solidarności mieszkańców naszego kraju, jak też regionu lubelskiego z Ukrainą. Jednak podczas rozmów mieszkańcy naszego miasta podkreślają, iż mało jest konkretnych poczynań ze strony Zachodu, aby wpłynąć na prezydenta Federacji Rosyjskiej. Wydaje się to być bardziej skomplikowane.

Pozostaje otwarte pytanie: czy Rosja chce oderwać Krym od Ukrainy i czy planuje podział tego kraju. Łukasz Jasina zwraca uwagę na skomplikowaną sytuację Tatrów Krymskich, zamieszkujących półwysep, a dla których nie wchodzi w grę sytuacja przynależności do Rosji. Autor analizuje także pozycję Władimira Putina w Rosji i na świecie.

Pełny tekst  dr. Łukasza Jasiny na kolejnej stronie:

Autorem tekstu jest dr Łukasz Jasina

"Kryzys Krymski" oraz wydarzenia na Ukrainie z ostatnich trzech miesięcy dowodzą, że wcale nie żyjemy w epoce "post-rewolucyjnej" i że nie zagrażają nam tylko i wyłącznie kryzysy ekonomiczne. Świat - nawet w naszym bliskim toczeniu - pozostaje niestabilny.

Działania Władimira Putina paradoksalnie dowodzą słabości jego samego i Rosji. Polityk który "stracił twarz" (a takim jest Putin po obydwu klęskach prestiżowych - na Ukrainie i podczas zimowych igrzysk olimpijskich w Soczi) musi teraz ją "odzyskać". Putin, który przegrywa, stawia pod znakiem zapytania swój mit zwycięzcy i może stracić popularność. W końcu Rosji nie jest potrzebny przegrany prezydent. Pragnienie potwierdzenia siebie jako zwycięzcy pcha prezydenta Federacji Rosyjskiej w kierunku sytuacji, której zakończenia nie sposób przewidzieć.

Rosjanie mają szansę na oderwanie Krymu od Ukrainy. Ale koszty takiego zwycięstwa będą dla nich zbyt wysokie. Co najmniej jedna trzecia ludności Półwyspu okupacji nie poprze. Tatarzy mogą zdecydować się na opór zbrojny. Do tego Rosja nie może sobie pozwolić na konflikt ze wspierającą Tatarów Turcją i światem muzułmańskim.

Naruszenie granic Ukrainy to złamanie porozumienia z Budapesztu z 1994 roku zawartego pomiędzy wielkimi mocarstwami - Rosją, USA i Wielką Brytanią. Nikt teraz juz im nie zaufa - skoro łamią swoje własne zobowiązania. W Budapeszcie zagwarantowano nienaruszalność granic Ukrainy w zamian za wyrzeczenie się broni jądrowej przez ten kraj. Każdy z mniejszych graczy politycznych może teraz śmiało podważyć dominację USA czy Rosji w tej dziedzinie. Krym otwiera "puszkę Pandory" i ciężko przewidzieć rezultaty tego otwarcia.