KUL. Między oporem a lojalnością

Maciej Sobieraj, historyk lubelskiego IPN

publikacja 28.04.2014 10:30

Pierwsza część cyklu o inwigilacji Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego: Kontekst historyczny i wyjątkowe zainteresowanie służby bezpieczeństwa.

KUL. Między oporem a lojalnością Katolicki Uniwersytet Lubelski Jakub Szymczuk /GN

Historia katolickiej uczelni pod rządami komunistycznymi to postulat do pilnego opracowania z uwzględnieniem wszystkich dostępnych źródeł. Możliwość korzystania z nich do niedawna jeszcze niedostępnych, zwłaszcza proweniencji esbeckiej i partyjnej, otworzyło nowe perspektywy badawcze dotychczas znane tylko od strony skutków, natomiast nie znany był kontekst podejmowanych przez władze decyzji, których celem było maksymalne ograniczenie funkcjonowania uniwersytetu, zwłaszcza w odniesieniu do „świeckich” kierunków. KUL, w przeciwieństwie do Akademii Teologii Katolickiej, która była uczelnią państwową (powołaną w 1954 r. w miejsce zlikwidowanych na UJ i UW Wydziałach Teologicznych) był uczelnią prywatną, całkowicie utrzymywaną przez społeczność katolicką i podległą Episkopatowi.

Implikowało to w sposób istotny możliwości funkcjonowania takiej uczelni w państwie mającym praktycznie monopol w zakresie szkolnictwa wyższego. Lubelska uczelnia była więc swego rodzaju enklawą, ale poddaną daleko posuniętym działaniom, mającym na celu jej całkowite „zlojalizowanie” lub faktyczne przekształcenie w zakład naukowy kształcący wyłącznie osoby duchowne. Dla pełnego obrazu funkcjonowania katolickiej uczelni niezbędny jest dostęp do archiwaliów kościelnych. O ile archiwum KUL jest dostępne dla badaczy, jak również archidiecezjalne (w ograniczonym zakresie), o tyle dostęp do materiałów Komisji Episkopatu do Spraw KUL jest zamknięty, przynajmniej dla piszącego te słowa. Niezwykle istotne mogły być także zapiski prymasa Stefana Wyszyńskiego, ponieważ stał on na czele wspomnianej Komisji i do lubelskiej uczelni miał stosunek bardzo emocjonalny ze względu na jego relacje z okresu II RP, kiedy był jej pracownikiem naukowym, a po wojnie krótko wielkim kanclerzem jako biskup ordynariusz lubelski w latach 1946-1948. Bez możliwości zbadania tych materiałów każda historia KUL-u w czasach PRL będzie ułomna. Decyzje dotyczące KUL-u zapadały bowiem na szczeblu centralnym i były wypadkową w aktualnych relacjach na linii Kościół–Państwo. Wynikało to z faktu, że KUL należał do centralnych instytucji kościelnych, a wielu przyszłych biskupów było jego absolwentami.

Matecznik reakcji

Dla władzy komunistycznej istnienie uczelni wobec której, mimo zapewnienia sobie znaczących prerogatyw, jak konieczna zgoda Ministerstwa Szkolnictwa Wyższego przy zatwierdzeniu wybranego przez senat rektora, jak również nadawania stopnia docenta, co uprawniało do stanowiska samodzielnego pracownika naukowego i szeregu innych uprawnień, nie mieli możliwości pełnej kontroli, aczkolwiek wszelkimi sposobami starali się o takową. Zdawali sobie bowiem sprawę, że indeksy tej uczelni mogli mieć studenci, dla których państwowe uczelnie były niedostępne, a pracownicy naukowi nie musieli posługiwać się w swoich badaniach metodologią marksistowską. Komuniści traktowali KUL jako matecznik reakcji i dlatego podejmowali działania, mające na celu przekształcenia go w „postępową” instytucję.

Pod lupą SB

Okiem i uchem dla władz partyjno-państwowych z tego co się działo na uczelni była naturalnie Służba Bezpieczeństwa. Gama środków jakich używał aparat bezpieczeństwa wobec niedużej w końcu uczelni wart jest pokazania, ponieważ żadna wyższa uczelnia w Polsce nie była poddana tak daleko posuniętej inwigilacji z wykorzystaniem techniki operacyjnej, a nade wszystko dobrze usytuowanej agentury pośród pracowników naukowych, studentów i pracowników administracji. Była powołana specjalna grupa funkcjonariuszy, która zajmowała się wyłącznie KUL-em. Dla porównania uczelniami państwowymi zajmowali się pojedynczy „opiekunowie” z Wydziału III (inaczej było z pionem kontrwywiadowczym, który desygnował na wyższą uczelnię 2–3 funkcjonariuszy). Do grupy kulowskiej kierowani byli najlepsi funkcjonariusze, najczęściej już ze sporym doświadczeniem w pracy operacyjnej, aczkolwiek nie było to regułą. Liczebność tej grupy była zmienna, ale liczyła ona od 5 do 10 funkcjonariuszy. Musimy też pamiętać, że KUL jako jedna z centralnych instytucji Kościoła polskiego miała swoich „opiekunów” także w MSW. Obok SB także inne państwowe instytucje były wykorzystywane do działań opresyjnych, a więc Urząd do Spraw Wyznań, Ministerstwo Szkolnictwa Wyższego, Ministerstwo Kultury (przydział papieru), a nawet cenzura, która w swoich działaniach w przypadku KUL-u wykraczała poza swoje rutynowe działania. KUL to także Biblioteka Uniwersytecka, Duszpasterstwo Akademickie (DA), Zrzeszenie Studentów Polskich (ZSP), Akademicki Związek Sportowy (AZS), koła naukowe oraz instytucje około uniwersyteckie, jak Towarzystwo Przyjaciół KUL (TP KUL), Instytut Wyższej Kultury Religijnej (IWKR), wakacyjne wykłady dla duchowieństwa (prawie zawsze z udziałem prymasa Wyszyńskiego i abpa/kardynała Wojtyły) i mające odrębny statut, ale ściśle związane z KUL-em – Towarzystwo Naukowe KUL (TN KUL). Wszystkie te instytucje były poddane działaniom operacyjnym SB.

W założeniu KUL miał być uczelnią kształcącą przede wszystkim młodzież świecką, która po zakończeniu studiów miała być dobrze wykształconą awangardą polskiego katolicyzmu, oddziaływującą na swoje otoczenie. W nowej komunistycznej rzeczywistości taka młodzież tym bardziej byłaby cenna, ale komuniści zdawali sobie z tego sprawę, więc starali się maksymalnie ograniczać nabór na „świeckie” kierunki studiów, a tym samym proporcje między studentami świeckimi a duchownymi zaczęły się zmieniać na korzyść tych ostatnich. Ten fakt również implikował podejmowane wobec KUL-u działania administracyjne i operacyjne. Likwidacji uległ na przełomie lat 40. i 50. ub. wieku Wydział Prawa i Nauk Społeczno-Ekonomicznych oraz pedagogika. Po 10 latach zlikwidowano trzy sekcje neofilologiczne (germanistykę, romanistykę i anglistykę) i próbowano zlikwidować historię sztuki oraz psychologię. Przez wiele lat MSzW limitowało przyjęcia na I rok studiów na całym Wydziale Nauk Humanistycznych oraz na psychologię i socjologię.

Spotkania i kurtuazja

Kiedy przegląda się istniejącą dokumentację SB, Urzędu do Spraw Wyznań, MSzW oraz władz partyjnych szczebla lokalnego i centralnego widzimy współzależność w podejmowanych działaniach. Pierwsze sugestie zawsze wychodziły od SB i były kierowane do ww. instytucji w zależności od wagi danej sprawy. Raz lub dwa razy w roku dochodziło do spotkań z udziałem przedstawicieli KC PZPR, Departamentu III/IV, MSzW, Urzędu do Spraw Wyznań, a nawet Ministerstwa Kultury i Ministerstwa Finansów; każdorazowo brał udział w naradzie zastępca komendanta ds. SB z KW MO w Lublinie. Po spotkaniu sporządzana była notatka. Niezależnie od tego na szczeblu Departamentu III (od 1962 r. Departamentu IV) opiniowano sprawozdania administracji rządowej odnośnie działań podejmowanych wobec KUL-u. Ostateczne decyzje zapadały jednak w gabinetach członków KC PZPR, a zapewne także Biura Politycznego.

Można postawić pytanie, czy władze KUL-u i prymas Wyszyński zdawali sobie sprawę ze skali działań tajnej policji oraz administracji partyjno-rządowej. Wydaje się, że tak, ale tryb przypuszczający jest o tyle zasadny, że nie znamy dokumentów Komisji Episkopatu ani zapisków prymasa Wyszyńskiego. Protokoły Senatu są lakoniczne i pozbawione zupełnie zapisów z dyskusji, która bez wątpienia miała miejsce, gdyż władze uczelni musiały jakoś reagować na podejmowane wobec KUL-u niekorzystne działania administracyjne, mające wyraźnie znamiona represji, podcinające de facto jej byt. Władze KUL-u potrafiły jednak, w tak niezwykle trudnej sytuacji, bronić się, wykorzystując wszystkie możliwe kanały – oficjalne i nieoficjalne. Ślady tego typu działań można zaobserwować w dokumentacji proweniencji esbeckiej. Autorzy sprawozdań dotyczących KUL-u niejednokrotnie wyrażają zdziwienie i zaniepokojenie, że urzędnicy kontrolujący z ramienia MSzW czy to KUL, czy też Bibliotekę Uniwersytecką raczej robią to w formie daleko posuniętej kurtuazji lub bardzo pobieżnie. Tajni współpracownicy nie omieszkali donosić, że rektor KUL lub dyrektor Biblioteki Uniwersyteckiej byli uprzedzani o kontrolach i mogli podejmować odpowiednie przeciwdziałania. Wykorzystywane były także znajomości z osobami pracującymi w rządowych instytucjach lub na państwowych uniwersytetach. Te ostatnie były bardzo ważne, ponieważ pracownicy naukowi KUL z humanistyki mogli się doktoryzować i przeprowadzać przewody habilitacyjne na państwowych uczelniach, a kilkunastu pracowników naukowych z państwowych uczelni miało zajęcia zlecone na KUL-u, mimo nacisków, by ich pozbawić tej możliwości. Utworzenie kursu niższego na Wydziale Teologii umożliwiło nielimitowany nabór studentów, którzy po pierwszym roku przenosili się na kierunki limitowane i w ten sposób limit narzucony przez ministerstwo był omijany. Co pewien czas w opiniotwórczych gazetach na Zachodzie ukazywały się artykuły dotyczące lubelskiej uczelni, co także w jakiś sposób wiązało ręce władzom komunistycznym w bardziej restrykcyjnych działaniach wobec KUL.

***

Ciąg dalszy nastąpi. Zapraszamy już jutro na lublin.gosc.pl. Część druga: Sposoby werbunku.

Śródtytuły pochodzą od redakcji.

TAGI: