Podobno jest dobrotliwy i spełnia życzenia. Jednak jeśli ktoś naruszy jego spokój, na zawsze będzie błądził po zakamarkach chełmskich podziemi.
Trasa turystyczna rozciąga się pod chełmską starówką, ulicami Lubelską, Lwowską i Kopernika
Justyna Jarosińska /foto gość
Duch Bieluch, bo o nim mowa, od lat rządzi się w podziemnych korytarzach Chełma. Według legendy jest duchem białego niedźwiedzia widniejącego w herbie miasta. To właśnie on czuwa nad niezwykłą atrakcją turystyczną, jaką jest kopalnia kredowa pod centralną częścią Chełma. Chełmska kopalnia, która liczy przeszło kilkadziesiąt kilometrów długości, nigdy tak naprawdę nią nie była. Żeby była kopalnia, muszą być profesjonalni górnicy, a w Chełmie już na początku XIII w. tak naprawdę górnikiem był każdy mieszkaniec. Chełmianie na własną rękę pod swoimi piwniczkami wydobywali kredę. Kreda służyła jako proszek do czyszczenia metali, bielidło do twarzy czy czyścik do zębów. Była również cennym surowcem do produkcji farb, pudrów kosmetycznych, lekarstw.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.