Jak nie powódź, to... embargo

Agnieszka Gieroba

publikacja 06.05.2015 10:00

Nadwiślańska gmina Wilków stała się jedną z najbardziej znanych w Polsce po powodzi jaka ją dotknęła w 2010 roku. Woda zniszczyła nie tylko domy i infrastrukturę, ale i sady oraz uprawy chmielu, z których gmina słynie. Po 5 latach uprawy udało się odtworzyć, tylko z plonami nie ma co zrobić.

Sady w Wilkowie Sady w Wilkowie
Młode sady od ubiegłego roku wydają owoce
Agnieszka Gieroba /Foto Gość

Wiosną w Wilkowie i okolicach jest najpiękniej. Kwitnące sady obsypane białymi kwiatami są zapowiedzią plonów.

W maju 2010 roku też tak było. Wszystko kwitło, plonów jednak nie było. 21 maja Wisła zalała gminę rozlewając się na 15 kilometrów i zniszczyła wszystko, co spotkała na swojej drodze.

- Nie chodzi o to, że wyrwała drzewa, choć niektóre też, chodzi o to, że przez kilka tygodni drzewa stały w brudnej brei, pełnej śmieci, szlamu i wszelakich odpadów. Białe kwiaty na drzewkach pokrył śmierdzący muł. Sady, podobnie, jak wszystkie inne uprawy w gminie, nie wytrzymały powodzi i uległy zniszczeniu - opowiadają ludzie. 90 proc.  mieszkańców gminy żyje z sadów lub uprawy chmielu. Zniszczenie upraw oznaczało, że zostali bez środków do życia.

- Kiedy patrzyliśmy jak woda opadła, a z nią opadły kwiaty w sadach, wszyscy płakali. Trzeba było wyciąć tysiące drzewek i posadzić nowe. Na pierwsze jabłka jednak czeka się cztery lata. Wtedy wydawało się nam, że nie przetrwamy tyle czasu bez środków do życia - przyznają mieszkańcy. Jednak przetrwali. Zasypani wręcz ludzką pomocą, życzliwością, różnymi dotacjami, po woli odtwarzali nadwiślańskie sady. W ubiegłym roku odbył się pierwszy po powodzi zbiór jabłek. - Jak my się cieszyliśmy na te zbiory. W końcu nasze życie wracało do normy. Niestety wtedy Rosja nałożyła embargo na polskie jabłka. Dla nas to był ogromny cios - mówią ludzie.

Pierwsze jabłka po powodzi w nadwiślańskich sadach poszły w dużej części na zmarnowanie. - Tyle pracy, lat czekania na owoce i wszystko na darmo. Ile się dało rozdaliśmy, resztę trzeba było zniszczyć by otrzymać dofinansowanie rządowe, sprzedać za bardzo nie było gdzie - żalą się ludzie.

Jak będzie w tym roku? Tego nikt nie może dziś powiedzieć ze 100 proc. pewnością. Sady kwitną, zbiory będą.

Więcej w Gościu Lubelski nr 20 na 17 maja.