Profesor Cugowski

ks. Rafał Pastwa

publikacja 09.06.2015 16:30

Wokalista Budki Suflera poprowadził wykład dla studentów - bez użycia mikrofonu. Mówił nie tylko o muzyce. K. Cugowski podkreślił, że każdy powinien robić dobrze chociaż jedną rzecz w życiu. Stwierdził, że potrzebna nam edukacja historyczna i tradycja, że emigracja to katastrofa, a Kościół katolicki w Polsce potrzebuje silnego duchowego przywódcy.

Profesor Cugowski Krzysztof Cugowski ks. Rafał Pastwa /Foto Gość

Muzyk wszedł do sali wykładowej w marynarce. Powiedział, że namówiła go do tego żona. – Nie będzie to typowy wykład, bo nie mam do tego kwalifikacji ani też nigdy nie miałem takich ambicji, by zostać naukowcem – powiedział na wstępie.

– Kiedyś podczas spotkania plenarnego, gdy byłem senatorem, byłem ubrany swobodnie. Nie działała klimatyzacja i ze wszystkich lał się pot. Jeden z polityków powiedział, że mi zazdrości swobodnego stroju. Odpowiedziałem mu: "A kto ci broni ubrać się tak samo?". Traktowali mnie tam jak odmieńca. Słusznie zresztą – żartował muzyk.

K. Cugowski został przywitany brawami. Większość uczestników spotkania stanowili studenci. Nie zabrakło fanów oraz przedstawicieli środowiska naukowego. Muzyk w ramach Uniwersytetu Otwartego poprowadził wykład na KUL. Wystąpienie dotyczyło wpływu muzyki rockowej na życie i społeczeństwo w naszym kraju. Dzięki pytaniom słuchaczy, muzyk odniósł się do wielu aktualnych tematów społecznych, takich jak emigracja, polityka, edukacja historyczna i miejsce Kościoła w życiu społecznym.

Młodość

 – W latach 70. ub. wieku zdawałem na socjologię na KUL. Chwała Bogu, że się nie dostałem, bo byłbym słabym socjologiem, a tak jestem, mam nadzieję, lepszym piosenkarzem – powiedział.

– Z muzyką rockową zetknąłem się w latach 60., jako uczeń szkoły muzycznej. Moi rodzice byli repatriantami ze Wschodu. Gdy się urodziłem, rodzice mieszkali przy ul. Łęczyńskiej w Lublinie. Było to piękne miejsce – nawet milicjanci tam nie przychodzili. Miałem chodzić do szkoły przy ul. Bronowickiej. Mama, po krótkiej analizie środowiskowej, nie chciała, żebym tam chodził i tak trafiłem do szkoły muzycznej – opowiadał.

– W szkole na tapecie była muzyka klasyczna. Nie byłem jej wielkim fanem, w związku z tym rozglądałem się naokoło, czego by tu normalnego posłuchać. Pierwszym koncertem, na jakim byłem w Lublinie, był koncert Czerwono-Czarnych. Było to w takiej drewnianej "budzie" przy ul. Lubartowskiej. Potem zacząłem słuchać muzyki rockowej zagranicznej. Nadal jestem zbieraczem płyt – kontynuował.

– Muzyka rockowa w Polsce w czasie mojej młodości była jednym z segmentów oporu przeciw komunizmowi. W latach 60. w radiu królowały piosenki francuskie, włoskie i – oczywiście – twórczość artystów sowieckich. Była też polska muzyka ludowa. To mnie, jako nastolatka, nie interesowało. O muzyce można się było dowiedzieć czegoś z Radia Luxemburg – wspominał.

– Grałem w szkole na fortepianie i na klarnecie. Rodzice chcieli, żebym był pianistą, ale mi się to nie podobało. Spotkałem potem kolegów, którzy mieli gitary. Nie miał kto śpiewać, więc ja to robiłem. Jest szereg przypadków w życiu. Kiedyś, gdy byliśmy już dość znani, moja nieżyjąca już mama była na naszym koncercie w Sali Kongresowej. Po wystąpieniu skwitowała: "Wiesz, nie sadziłam, że tyle ludzi przychodzi, żeby was słuchać" – opowiadał ze śmiechem muzyk.

Łysi hipisi

Artysta odniósł się także do klimatu lubelskiej uczelni katolickiej w czasach poprzedniego ustroju. – Kiedyś KUL był centrum wolności w PRL. Nie tylko wolności naukowej, ale i kulturalnej. Studenci KUL wyróżniali się od innych bardzo wyraźnie strojem i wyglądem. Można tu było nosić bardzo długie włosy, co też moi koledzy czynili. Gdy do Polski miał przyjechać prezydent Nixon, komuniści wymyślili, że ostrzygą wszystkich odmieńców. Jednego dnia wyłapali wszystkich długowłosych i ostrzygli na zero. Tak też zrobili z naszym nieżyjącym już kolegą i gitarzystą Andrzejem Ziółkowskim, który mieszkał w Świdniku. W pewnym momencie ludzie chodzili ubrani jak hipisi, ale bez włosów. Rozwój muzyki rockowej w Polsce, a za granicą to dwie różne rzeczy. My nie mieliśmy wojny w Wietnamie, mieliśmy za to komunizm. Otoczka ideologiczna tego ruchu w Polsce była dość umiarkowana. Na początku lat 80. komuniści zrobili dodatkowo przemyślany ruch. Pozwolili koncertować. Ale było to sterowane, kontrolowane i pozwoliło ludzi poszufladkować – wyjaśniał prelegent.

Polityka

Zapytany o Pawła Kukiza i jego sukces wyborczy, odpowiedział, że bardzo mu kibicuje, bo to szansa na "odbetonowanie" polskiej sceny politycznej. Zaznaczył przy tym, że nie wiadomo jednak, w jakim kierunku pójdzie ten ruch społeczny i to jest poważna niewiadoma.

– Nie uważam, że bycie muzykiem czy malarzem jest w polityce czymś gorszym od bycia słabym historykiem. Elektorat, który wsparł Pawła Kukiza, jest płynny, niestały. Nie wiadomo, co ten elektorat zrobi na jesieni. Jednocześnie propozycje Kukiza nie są antidotum na całe zło – powiedział K. Cugowski.

Muzyk zaznaczył, że programowo najbliżej mu do PiS, jednak problem dla niego stanowią niektóre osoby należące do tego środowiska politycznego. Zaznaczył natomiast, że nowy prezydent może być szansą na zmiany, zwłaszcza w dziedzinie scalania naszego społeczeństwa. Zdaniem K. Cugowskiego, zmarnowana szansa na koalicję PO-PiS z 2005 r. spowodowała poważny rozłam nie tylko w polityce, ale i w społeczeństwie.

– Zawsze mówiłem moim synom, że zawód jest nieważny. Podstawą jest to, żeby byli w czymś dobrzy. Żadne rządowe programy i dotacje unijne tego nie załatwią. Załatwi to tylko wasze wnętrze, wasz potencjał i to, co będziecie potrafili dobrze zrobić. Nie jest tak, że Małysz stawał na rozbiegu i sam leciał. My w Polsce mamy taki styl, że uważamy, że gdyby dać nam narty, to wszyscy byśmy tak samo dobrze skakali, bo znamy się na wszystkim – wyjaśniał słuchaczom. – Mamy absolutny brak poszanowania cudzych umiejętności. Umiejętności nabywa się nie z powietrza, trzeba zapracować na to. Kiedy zaczynałem, było mi tak samo ciężko. Teraz jest lżej, ale musiałem być pracowity i uparty.

Emigracja

Muzyka pytano o emigrację młodych Polaków, wszak spotykał się z Polonią na całym świecie. – Emigracja jest katastrofą. Dla ponad 90 proc. emigrantów to nieszczęście, oni myślą o Polsce i żyją nią, nawet jeśli udają, że zapomnieli języka ojczystego, nie nauczywszy się jeszcze języka obcego. Przeprowadziłem wiele rozmów z emigrantami. Oni tworzą legendę, że są na emigracji z wyboru. Okazuje się, że nawet ci, którzy robią za granicą kariery, na emeryturę wracają do Polski. Emigracja to smutna konieczność, nie polityczna, a ekonomiczna – mówił artysta.

– Mieszkam w Lublinie od urodzenia i wiem, że nie ma tu żadnej pracy. Żadnej. Jeżeli się nie ma odpowiedniego poparcia, to żadnej pracy się nie dostanie. Mówmy wprost. Każdego roku z KUL i UMCS wychodzi mnóstwo absolwentów prawa i ekonomii, a my nie mamy im nic do zaoferowania. Jeden z polityków chciał z Lublina robić Oxford Wschodu. Powiedziałem mu, żeby się puknął w głowę. Skoro absolwenci uczelni wyższych nie mogą znaleźć pracy, to co z tymi, którzy nie poszli na studia? Mamy tu do czynienia z problemami elementarnymi – oburzał się.

– Przez dwa lata byłem senatorem. Wiem, jak działa polityka, bardziej niż przeciętny obywatel. I kiedy słucham bajek w telewizji, to się denerwuję. Politycy mnie kłamią – dodał.

Muzyka współczesna

– Kilka tekstów naszych piosenek, zwłaszcza Andrzeja Mogielnickiego, w tym "Nowa wieża Babel", doczekało się poważnych opracowań naukowych. Niekiedy kilka wersji tekstów było odrzucanych, dużo pracowaliśmy nad muzyką. To był ogromny wysiłek. Natomiast ostatnio na festiwalu w Sopocie (oglądałem transmisję, bo występowali też moi synowie) wyszedł na scenę jakiś pajac i zaczął śpiewać "Sokoły", ku ogólnej radości całej publiczności. Ludzie wyli z radości, a ten śpiewał "Sokoły". Wyszedł wreszcie Kamil Bednarek, bardzo miły chłopak, ale śpiewał w nieznanym mi języku. Żona mnie pyta: "Po jakiemu on śpiewa?". Odpowiedziałem, że na pewno po polsku. Ale Bóg mi świadkiem, że nie rozumiałem żadnego słowa. Potem dołączył do niego kolega i obaj śpiewali w ten sam sposób. Następna była dziewczyna, która nie potrafiła śpiewać, tyle że dało się zrozumieć kilka słów. Publiczność jest wyrozumiała – analizował artysta.

Kościół, tradycja, historia

– Ponieważ mój najmłodszy syn jest w I klasie liceum, dowiedziałem się, że historia w ogólniaku kończy się właśnie na tej klasie. Czyli młodzież, która zaczyna coś w tym wszystkim kojarzyć, już nie uczy się historii w szkole. Mają być takimi zwykłymi wyrobnikami, bez zastanawiania się nad historią, nad swoimi korzeniami. To prowadzi do tego, żebyśmy byli ciemną masą. Robi się obecnie wszystko, żeby pokazywać Polakom najbardziej fatalne momenty w historii. Wiadomo, że nie ma narodu, który ma same wspaniałe karty historii. Ale my mamy fantastyczne, które się ukrywa. Z premedytacją ukazuje się społeczeństwu patologię. Wyciąga się fragmenty z naszej historii, by pokazać nam, że jesteśmy narodem sprawców lub współsprawców. Nie znając historii, nie będziemy potrafili na przekłamania zareagować. Niedawno szef FBI wypowiedział kłamstwo. Jeśli on obejrzał "Pokłosie" i oscarową "Idę", a o Polsce nie wie nic poza tym, to nie powinniśmy mieć pretensji, że tak plecie. Amerykanie nadal myślą, że nasz kraj to część Rosji. Jeśli my nie szanujemy siebie, nie szanujemy własnej historii, to nie powinniśmy liczyć, że inni będą nas szanować. Po to jest historia i tradycja, żebyśmy wiedzieli, że było tak, a nie inaczej – wyjaśniał wokalista Budki Suflera.

Artysta, nie ukrywający swojego przywiązania do tradycyjnych wartości, zapytany o rolę i położenie Kościoła katolickiego w Polsce, powiedział: – Uważam, że polski Kościół jest w najgorszym położeniu od zakończenia II wojny światowej. Nie ma obecnie charyzmatycznego przywódcy. Jesteśmy pozbawieni przewodników duchowych na miarę Hlonda, Sapiehy, Wyszyńskiego czy Wojtyły. Proszę popatrzeć, co się stało po śmierci Jana Pawła II? Całe to agresywne towarzystwo ruszyło do ataku na tradycję i wiarę. Bez lidera Kościół w Polsce nie jest w stanie występować przeciwko zagrożeniom, które się obecnie pojawiają. Kościół katolicki powinien w naszym kraju odgrywać znaczącą rolę. Popatrzmy, co tego typu polityka, którą dzisiaj obserwujemy w naszym kraju, zrobiła z katolicyzmem w Hiszpanii? Jesteśmy na skraju przepaści. Obyśmy się nie stali bezwyznaniowym zlepkiem – przestrzegał na zakończenie muzyk.