Piątka w skansenie

Justyna Jarosińska

|

Gość Lubelski 31/2015

publikacja 30.07.2015 00:00

Nauka. Tłumy ludzi i huk wystrzałów zamiast uczelnianego gabinetu – tak też może wyglądać obrona pracy magisterskiej.

 Rekonstruktorzy, którzy wzięli udział w inscenizacji, pochodzą z różnych stron Polski Rekonstruktorzy, którzy wzięli udział w inscenizacji, pochodzą z różnych stron Polski
Justyna Jarosińska /Foto Gość

Niedzielne popołudnie w Muzeum Wsi Lubelskiej. Gorąco. Nie tylko od żaru lejącego się z nieba, ale także z powodu panującej atmosfery. Po raz pierwszy w historii polskiej nauki właśnie tutaj odbywa się obrona pracy magisterskiej. – Nie wiem, dlaczego tak długo stoimy w kolejce po bilety, by wejść do skansenu – denerwuje się młody mężczyzna. – Zazwyczaj nie ma takich kolejek. Wiem, że dziś dzieje się tam coś ciekawego, bo słychać strzały i krzyki, więc chciałbym jak najszybciej to zobaczyć – dodaje. Takich jak on jest więcej. Napierają na siebie w nadziei przyspieszenia momentu wejścia. Swoje jednak muszą odstać.

Zaczęło się od Janka Kosa

Za bramą jest lato roku 1944. Właśnie rozpoczynają się walki pomiędzy pododdziałami 26. dywizji piechoty Wehrmachtu przeciwko 7. Gwardyjskiemu Korpusowi Kawalerii Armii Czerwonej, który przekroczywszy Bug, naciera na południe od Lublina w kierunku Wisły, by zdobyć Sandomierz. Zewsząd słychać strzały. Chwała Bogu jest tylko głośno, nie niebezpiecznie. Żołnierze oddzieleni są od widzów barierką. Cywile ucierpieć nie mogą. Widzów jest wielu. Inscenizację przygotował student Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej Grzegorz Antoszek, który postanowił w nietypowy sposób obronić pracę magisterską. – Historią interesowałem się od zawsze – opowiada.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.