W poszukiwaniu rozumu i wiary

Ks. Rafał Pastwa

|

Gość Lubelski 46/2015

publikacja 12.11.2015 00:00

Z Małgorzatą Szczeszek, doktorantką w Katedrze Pedagogiki Rodziny na Wydziale Nauk Społecznych KUL – o powodach, dla których wybrała Lublin zamiast Poznania na miejsce studiów, o możliwościach, jakie daje katolicki uniwersytet, i pracy z osobami starszymi – rozmawia ks. Rafał Pastwa.

Katolicki uniwersytet, zdaniem pani Małgorzaty, to idealne miejsce, by rozwijać wiarę rozumną i rozum wrażliwy na człowieka i świat Katolicki uniwersytet, zdaniem pani Małgorzaty, to idealne miejsce, by rozwijać wiarę rozumną i rozum wrażliwy na człowieka i świat
ks. Rafał Pastwa /Foto Gość

Ks. Rafał Pastwa: Przyjechała pani z Poznania na studia do Lublina…

Małgorzata Szczeszek: Szukałam ciekawych studiów, oferta KUL-u mnie zainteresowała i postanowiłam studiować nauki o rodzinie. Przy czym chcę podkreślić, że jeżeli ktoś mówi w Poznaniu, że studiuje w Lublinie – to automatycznie oznacza to, że jest studentem KUL. W zasadzie tylko ten lubelski uniwersytet ma tak wielką renomę w kraju.

Skąd taki wybór?

Chciałam się rozwijać naukowo, ale również duchowo. Bardzo mi na tym zależało. Profil katolicki mnie zainteresował. Najpierw wybrałam uczelnię, a potem szukałam odpowiedniego kierunku dla siebie.

Młodość spędziła pani w Poznaniu, ukończyła jedno z lepszych liceów. Rodzice pewnie liczyli, że zostanie pani prawnikiem i ułoży sobie życie blisko nich…

Rodzina nie była zbyt szczęśliwa z powodu mojej decyzji. Może również dlatego, że jestem jedynaczką. Lublin jest jednak daleko od Poznania, nie da się być zbyt często w domu. Znajomi się dziwili, bo w moim rodzinnym mieście są idealne warunki do studiowania, a potem do znalezienia pracy. Moja decyzja wydawała się nielogiczna zarówno osobom z Lublina, jak i z Poznania.

Po tych kilku latach związała się pani z miastem nad Bystrzycą. Czym się różni atmosfera w obu miastach?

Z pewnością klimatem religijnym i podejściem do życia. W Poznaniu nie widać moim zdaniem wiary w przestrzeni życia społecznego tak jak tutaj. Nie dostrzega się też tak aktywnych wspólnot, grup religijnych i stowarzyszeń katolickich. W Lublinie zauważam większe przywiązanie do wartości chrześcijańskich i ich zaangażowanie w wiele działań na rzecz społeczeństwa.

Pamięta pani pierwszy dzień w Lublinie?

Po raz pierwszy przyjechałam tu, by złożyć dokumenty na uczelnię. Trwały wakacje. Była ze mną koleżanka dla towarzystwa. Było pięknie, zwiedziłyśmy wiele miejsc. Poczułam, że to miasto otwarte i przyjazne dla mnie. Potem zamieszkałam w akademiku. Tata przywiózł moje rzeczy. Dla jedynaczki trzyosobowy pokój to był lekki szok. Potem okazało się, że prysznic znajduje się dość daleko i dostęp jest utrudniony. Teraz akademik został wyremontowany i wygląda nowocześnie pod wieloma względami.

W jakiej rodzinie się pani wychowywała?

Rodzice są osobami wierzącymi, chodzą w niedzielę i święta do kościoła, ale nie są bardziej zaangażowani w życie kościelne. Dlatego moja ścieżka i moje wybory nie zawsze im odpowiadały. Gdy zaczęłam chodzić na próby scholi w kościele parafialnym, a potem przystąpiłam do wspólnoty, która mnie formowała, babcia mnie spytała: po co tam chodzisz, przecież świętą nie będziesz. Uważam, że w moich rodzinnych stronach wiara i pobożność traktowane są przez niektóre osoby jako obowiązek, a nie jako wolność i możliwość szerszego zaangażowania.

Dlaczego wybrała pani akurat nauki o rodzinie?

Chciałam pracować z ludźmi. Zdawałam sobie sprawę, że praca z ludźmi jest źle opłacana, czy w poradni, czy w charakterze terapeuty. A są to wymagające zajęcia z wymagającymi osobami. Nie tylko pieniądze w życiu się liczą.

Jak widać, nie żałuje pani tych pięciu lat, skoro dalej kontynuuje naukę w tym kierunku…

Te studia są bardzo interesujące, bo są interdyscyplinarne. Można zdobyć szeroką wiedzę, nie tylko ograniczoną do pedagogiki czy psychologii. Z drugiej strony ta interdyscyplinarność powoduje, że na coś trzeba się zdecydować.

Na czym się pani skoncentrowała?

W czasie studiów zaczęłam szkołę policealną z terapii zajęciowej. Bo przez praktyki i wolontariat stwierdziłam, że chcę pracować z osobami starszymi. Zaczęłam więc szukać możliwości zdobycia uprawnień. Dzięki studiowaniu w Instytucie Nauk o Rodzinie miałam okazję wyjechania na praktyki do Niemiec, do ośrodka dla osób starszych. To było dla mnie niezwykłe doświadczenie. Początkowo obawiałam się takiej pracy, ale okazało się, że się w tym odnajduję. Potem rozpoczęłam wolontariat w Środowiskowym Domu Samopomocy na Kalinie i tam również mi się spodobało. Teraz wiem, że kontakt z osobami starszymi może być bardzo ciekawym zajęciem.

Gdy pani przyjechała na KUL, znalazła się w kole naukowym, ale również w duszpasterstwie akademickim. Czy to prawda, że tam się szuka Boga i męża?

Jeżeli ktoś chce studiować, robić badania i rozwijać się w duchu chrześcijańskim, to polecam ten uniwersytet. Ale należy dobrze wykorzystywać czas oraz umiejętnie czerpać z oferty, jaką daje ta uczelnia, bo jest szeroka. A jeśli chodzi o duszpasterstwo, to zaczęłam chodzić na spotkania grupy, która nosi nazwę „Szkoła kontaktu z Bogiem Todo Modo”. Na pierwszym roku nie myśli się o małżeństwie, ale z czasem tak. Znalezienie męża w duszpasterstwie to z pewnością większa szansa na porozumienie duchowe i intelektualne z takim mężczyzną. Jednak w duszpasterstwie nadal jest przewaga dziewcząt.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.