Mieliśmy słodkie życie

rp

publikacja 28.11.2015 10:40

- W 1953 r. siedziałem we Wronkach, gdy dowiedzieliśmy się, że Stalin nie żyje. Ucieszyliśmy się. Ale pojawiło się nagle pogotowie strażników i myśleliśmy, że przyszli nas rozstrzelać - mówi mjr Marian Pawełczak "Morwa".

Mieliśmy słodkie życie Mjr Marian Pawełczak „Morwa” ks. Rafał Pastwa /Foto Gość

- Mieliśmy słodkie życie, czas i czystą ziemię oraz powietrze. A prawdę to mogłem powiedzieć jedynie żonie - opowiada Marian Pawełczak „Morwa”.

- Po swojej działalności partyzanckiej, a potem jako jeden  z „żołnierzy wyklętych”, o których dzisiaj m.in. słyszymy na konferencji, byłem aresztowany. Cztery lata na Zamku Lubelskim, w Strzelcach Opolskich, Wronkach. Po wyjściu pojawiły się kolejne przeciwności - wspomina M. Pawełczak.

- W 1953 r. siedziałem we Wronkach, gdy dowiedzieliśmy się, że Stalin nie żyje. Ucieszyliśmy się. Ale pojawiło się nagle pogotowie strażników i myśleliśmy, że przyszli nas rozstrzelać. Wtedy wszystkiego się spodziewaliśmy. Nic nie trwa wiecznie, nawet zło i Stalin. Dlatego młodzi ludzie powinni dbać o przyzwoitość, o uczciwość i wierność samemu sobie, żeby nie dać się zwariować. Natomiast jak żyć szczęśliwie to ja nie wiem - tłumaczy.

- W myśleniu trzeba się nastawić na dobro społeczeństwa, a nie wyłącznie własne. Przez ten czas różnych przemian udało mi się iść jedną drogą. A łatwo było zboczyć. Wiem, że mi w tym pomagał mój anioł stróż przydzielony przez Boga. Wyprowadzał mnie ten mój towarzysz z wielkich nieszczęść. Gdy znajdowałem się w krytycznym położeniu, to po jakimś czasie rozumiałem, że ta trudna sytuacja była ratunkiem przed jeszcze groźniejszą - wyznaje major.

- Bardzo mnie cieszy ta konferencja, bo poszukiwanie prawdy historycznej rozwija się coraz bardziej. Osobiście wciąż pozytywnie odpowiadam na zaproszenia do szkół i na rajdy, w miarę sił oczywiście, bo mam już 92 lata - śmieje się.

- Przez długi czas nie można było rozmawiać o faktycznym stanie rzeczy. Z żoną omawialiśmy te trudne tematy. Próbowałem również coś powiedzieć córkom, ale one mówiły do mamy: - Co ten tata opowiada, w szkole mówią coś innego. Po latach same dotarły do prawdy - wspomina.

-Mam nadzieję, że szkoła równie skutecznie jak te „dziadziusie” - będzie przekazywać najważniejsze rzeczy uczniom, i to od najmłodszych klas. Nie czuję się bohaterem, ale właśnie takim „dziadziusiem”, który zna kawałek historii - mówi.

W ostatnim dniu konferencji organizowanej przez lubelski oddział IPN obecni byli także studenci stosunków narodowych, którzy przyszli na wykłady historyków. Ostatni dzień poświecono zagadnieniu bohaterów w kulturze masowej i odbiorze społecznym. Wreszcie skoncentrowano się na problematyce „wymiany bohaterów”. Dr Sławomir Poleszak wypowiedział się na temat odkrywania i przywracania pamięci „żołnierzy wyklętych”, dr Marcin Kruszyński podjął się tematu edukacji historycznej w PRL i III RP.

Dość ciekawie wyglądała dyskusja. Zwrócono uwagę, że w temacie „Żołnierzy wyklętych” dużą promocję odgrywa pop kultura. Popularne są koszulki z symbolami „podziemia”, muzyka - natomiast historia akademicka ma coraz słabszy zasięg. Jednocześnie zwrócono uwagę, że skrajnie prawicowe środowiska oraz kibice - powołujący się na „żołnierzy wyklętych” - nie znają nawet ich poglądów. Zaskakującym jest zatem zjawisko - według historyków, że środowiska skrajnie prawicowe powołują się właśnie na bohaterów, których nie znają.

Podkreślono również, że środowisko niepodległościowe w  okresie PRL nie było monolitem. Zgadzało się w jednym, że Polska powinna być wolna, natomiast zasadniczo się różniono w ocenie sposobu dochodzenia do wolności.

Na konferencji w Lublinie pojawił się również szef Urzędu ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych, minister Jan Stanisław Ciechanowski. - Kieruję tym urzędem od dnia katastrofy smoleńskiej, kiedy zginął Janusz Krupski. Nie jestem specjalistą od badania ruchu kombatanckiego, ale mogę zaproponować jakąś wizję, która dotyczy sytuacji obecnej. Rola weteranów i kombatantów jest niezwykle istotna dla społeczeństwa. Polska ma kogo pokazywać jako wzór. Choć należy pamiętać, że w PRL-u jako wzór pokazywano ludzi, którzy w systemie demokratycznym nigdy by nimi nie zostali. Nasi weterani to jest symbol związany z tymi najważniejszymi wartościami - powiedział Jan S. Krupski.