Abp Życiński nie opowiadał bajek

ks. Rafał Pastwa

publikacja 27.01.2016 19:10

Zaskakiwał ludzi swoją wrażliwością i bystrością umysłu. Był budowniczym mostów. Podczas dwudniowej konferencji analizowano jego dorobek naukowy. Poświęcono mu także wieczór wspomnień.

Abp Życiński nie opowiadał bajek Dwa dni naukowych debat i wspomnień poświecono na KUL abp. Życińskiemu Marek Piekara /Foto Gość

- Nie dać się ogarnąć czarnym myślom, nie pozwolić, żeby naszą uwagę koncentrowało tylko to co złe i pesymistyczne. Widzieć łaskę Bożą działającą w sercu świata, poszukiwać niezgłębionych bogactw Chrystusa, wydobywać je na świat - mówił przed laty abp Józef Życiński.

Przez dwa dni na katolickim uniwersytecie w Lublinie analizowano jego dorobek naukowy, poświęcono mu także wieczór wspomnień. Było wzruszająco, pięknie i subtelnie. - „Od nas zależy, czy podejmiemy zaproszenie, czy będziemy ziewać i zajmiemy się zgoła innymi zagadnieniami” – przypomniano słowa abp. Życińskiego.

Podstawową intelektualną potrzebą człowieka jest potrzeba całościowej wizji rzeczywistości, którą należy budować nie zrażając się tym, co słabe i złe. W ramach tej całościowej wizji pojawiają się podstawowe pytania dotyczące sensu życia, hierarchii wartości, norm etycznych, powstania Wszechświata i jego rozwoju. Do tego potrzeba jednak zespolenia naukowych teorii i interpretacji filozoficznych, racjonalnych wierzeń i osobistych przekonań. Do tego wszystkiego można sprowadzić cały dorobek naukowy abp. Józefa Życińskiego, który był zwolennikiem współistnienia wielu światów, składających się na bogactwo ludzkiej egzystencji. Posługiwał się przy tym charakterystycznym językiem, którego nie da się zapomnieć. - „Bo zdrowy rozsądek często nie jest zdrowy, a z reguły w sytuacjach granicznych nie bywa rozsądny” - z głośników popłynęły słowa abp. Józefa Życińskiego.

Nie tolerował irracjonalizmów

Abp Józef Życiński, jako naukowiec, wyjątkowo dbał o to, aby przejaw racjonalności rozumiany na różne sposoby, był obecny w nauce, filozofii i teologii. Koncentrował się na tym, co jest rzeczywiste i możliwe do realizacji.

- Ciągle nas napominał, abyśmy nie opowiadali bajek lecz trzymali się tego, co racjonalne. Życiński racjonalność widział w konkretnym wymiarze, który jest związany z myśleniem człowieka. Nie znosił irracjonalizmów w różnych przejawach i formach: od polityki poprzez naukę, filozofię i teologię. Bardzo zdecydowanie reagował na irracjonalizmy - mówił ks. dr. hab. Janusz Mączka z Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie.

Abp Życiński nie opowiadał bajek   Uczestnicy wieczoru wspomnień poświęconego osobie abp. Józefa Życińskiego ks. Rafał Pastwa /Foto Gość - Jednak nie jest łatwo odróżnić racjonalizm od irracjonalizmu, gdyż ten drugi bywa często ubrany w otoczkę racjonalizmu. W naukach jest łatwiej, bo naukowiec szybko wychwyci co jest matematyką, a co nią nie jest. A w teologii, filozofii jest trudniej, bo mamy do czynienia z człowiekiem, którego wymiarowość jest szeroka - mówi ks. Janusz Mączka.

Wiele osób się zastanawia, co abp Życiński by powiedział na temat uchodźców. Zdaniem ks. Mączki z Krakowa, wskazywałby, że uchodźcy to nie jest zło lub fatum, które ciąży nad nami i naszą rzeczywistością. - Przekonywałby ludzi, by nie wprowadzali własnych lęków i uprzedzeń w sytuację, której nigdy wcześniej nie doświadczyli. Ludzie dzisiaj opierają się na opiniach, a nie na własnych doświadczeniach. Na zdrowy rozum, racjonalizm jest pewnym sposobem myślenia, który powoduje, że człowiek potrafi znaleźć w różnej mieszaninie sytuacji, w których się znajduje, to rozwiązanie, które jest najlepsze, dobre, prawdziwe, związane z rzeczywistością - dodaje ks. Mączka.

Racjonalista i Ewangelia

Abp J. Życiński był racjonalistą, a jednak zachwycał się pięknem Ewangelii. Wielu się zastanawia jak to możliwe? - W Ewangelii to jest dopiero racjonalizm! Nam się wydaje, że racjonalizm to logiczny wywód, który musi doprowadzić do konkretnych efektów. Proszę pamiętać, z Jezus z Nazaretu był bardzo racjonalny w swoich słowach i czynach. Niektórzy obawiali się Jego interwencji, ale przychodzili do Niego, bo wiedzieli, że to, co zrobi, że to, co powie, będzie miało dobry skutek. Nawet oddanie życia za grzeszników nie było Jego widzimisię, ale realizacją planu Ojca - tłumaczy ks. Mączka.

Zrozumieć Życińskiego

Spuścizna naukowa abp. Życińskiego jest ogromna, to nie ulega wątpliwości. - W tej chwili czeka nas próba jej przebadania. Nie została ukończona, bo odszedł od nas nagle. Być może, gdyby miał więcej czasu, to pojawiłyby się bardziej zwarte syntezy. Teraz jesteśmy na etapie zbierania, interpretowania i poszukiwania jakiejś myśli jednoczącej jego dorobek naukowy. To był „rozstrzał” od nauki, poprzez teologię i filozofię, aż po odniesienia socjologiczne. Jego cechą charakterystyczną było też to, że szybko potrafił przelać na papier swoje myśli - wyjaśnia ks. z Krakowa.

Biskup i ewolucja

W momencie, gdy został biskupem, krąg problemów jaki zaczął do niego docierać nieco się zmienił. To wymusiło na nim, aby poszukiwania naukowe poszły trochę w inną stronę, w stronę spraw życiowych. - Gdy w niektórych kręgach kościelnych podważano teorię ewolucji, on natychmiast wszedł w ten problem i zaczął go opracowywać pokazując, że nie trzeba się bać teorii ewolucyjnych. Potem zajmował się kwestiami dotyczącymi samego człowieka. Jednak żeby uprawiać naukę trzeba mieć sporo czasu i trochę spokoju. On tego nie miał - podsumował ks. Mączka.

Niewystarczalny św. Tomasz z Akwinu

Zdaniem prof. Piotra Gutowskiego z KUL główną dyscypliną, którą zajmował się abp Józef Życiński była filozofia przyrody, a szerzej filozofia nauki. - To był filozof chrześcijański, ale uznawał, że dawni mistrzowie - tacy jak chociażby św. Tomasz z Akwinu, którzy nie mieli dzisiejszej wiedzy naukowej - nie mogą być traktowani jako myśliciele, którzy wszystko odkryli, a ich stanowisko jest ostateczne i niepodważalne. Uważał, że należy szukać nowych filozoficznych podstaw. Był dość krytycznie ustosunkowany m.in. do tomizmu. Twierdził, że nie jest to dobra droga dla współczesnego filozofa chrześcijańskiego. Dlatego Życiński odwoływał się do filozofów współczesnych, zwłaszcza do Alfreda Northa Whitehead’a. System Whitehead’a jest próbą nowoczesnej syntezy poznania naukowego - tłumaczy.

- Dzisiaj stoimy przed nowymi wyzwaniami, których św. Tomasz z Akwinu nie mógł znać. Na przykład chodzi o nowe teorie naukowe, które stawiają przed nami zupełne nowe pytania. Do nich należą: fizyka relatywistyczna, mechanika kwantowa, kosmologia fizykalna. Współczesne problemy etyczne również nie były kiedyś znane. Możemy się zgodzić, że kiedyś sformułowano jakieś ogólne pryncypia, ale to wszystko. Także w obrębie religii, nauki czy filozofii mamy nowe fakty. Chociażby dialog religijny. Trzeba jednak zaznaczyć, że Życiński nie akceptował istnienia wielu różnych prawd w odrębnych koncepcjach filozoficznych - podkreśla prof. Piotr Gutowski.

Człowiek i duszpasterz

Dwudniowe spotkanie wokół osoby abp. Józefa Życińskiego zorganizowano na KUL. Osobami odpowiadającymi za organizację byli: ks. dr Marek Słomka, były sekretarz arcybiskupa i dr hab. Arkadiusz Gut.

- Przez dwa dni prowadziliśmy obrady zatytułowane „Miedzy teorią a empirią”. Wpisują się one w obchody 5. rocznicy śmierci abp. Józefa Życińskiego, ale także w 70-lecie wydziału filozofii KUL. Cieszymy się, że w obradach naukowych udział wzięli najwybitniejsi przedstawiciele myśli filozoficznej w Polsce. Poświeciliśmy też czas na to, by w poszerzonej formule przyjrzeć się dorobkowi duszpasterskiemu abp. Życińskiego i spojrzeć na jego człowieczeństwo. Łączył bowiem duszpasterstwo i bycie filozofem, ale zachowywał autonomię. Niektórzy wprost mu mówili, by nie posługiwał się przesadnie językiem filozoficznym na ambonie - mówił ks. dr Marek Słomka.

Jednak trzeba stanowczo podkreślić, że język Życińskiego, także podczas kazań, był zrozumiały dla ludzi reprezentujących odmienne środowiska i upodobania. - Wynikało to z faktu, że zawsze chciał być blisko ludzi. Nie było takich chwil, by nie chciał poznać kolejnej osoby. Traktował świat jako zbiór osób, ale traktowanych nie zbiorowo, lecz indywidualnie. Myślę, że w tym tkwi wspólny mianownik filozofowania i życia abp. Życińskiego - dodał ks. Słomka.

Wieczór wspomnień

Podczas wieczoru wspomnień, prowadzonego przez ks. Mietka Puzewicza, ze wspomnieniami wystąpili: ks. Wojciech Kotowicz, były doktorant abp. Życińskiego, który przedstawił dorobek naukowy swojego mistrza, Maksymilian Kuźmicz opowiadający o wkładzie abp. Józefa w kulturę społeczną z perspektywy ludzi młodych. O wrażliwości na innych mówił Khasan Khazdrijev, „starszy” ze wspólnoty czeczeńskiej w Lublinie, o obronie drugiego człowieka przypominał prof. Janusz Wrona z UMCS. O swoich wspomnieniach związanych z osobą abp. Życińskiego mówił również abp. Stanisław Budzik, metropolita lubelski. Na koniec wieczoru wspomnień odbył się koncert Wieniawskiego Kwartetu.

Trabant

Podczas wspomnień było wzruszająco, a niekiedy zabawnie. Osoby wspominające abp. Życińskiego przywoływały niebanalne zdarzenia z jego udziałem, a także jego wypowiedzi. - Wracaliśmy z abp. Życińskim, już nie pamiętam skąd, zauważyłem, że na chodniku stoi zaparkowany trabant. Wyraziłem zdziwienie: Ho, ho, ho jeszcze trabantem ktoś jeździ? Na co arcybiskup zadał mi pytanie: - Na jakiej podstawie twierdzisz, że to jest trabant. Podaj jakieś uzasadnienie tej koncepcji. - Poczułem, że tu moja empiria w zderzeniu z potrzebami argumentacji naukowej jest niewystarczająca - opowiadał ks. Mietek Puzewicz.

Gdzie głębia, tam ciemno

W swoje wystąpienie ks. Wojciech Kotowicz wplótł oryginalne i charakterystyczne wypowiedzi arcybiskupa, które wzbudziły salwy śmiechu i wzruszenie. - „Cieszę się, że w tych warunkach, gdzie jedni marzą o karierze politycznej, inni o sukcesie, jeszcze inni uciekają w biznes, wy chcecie uprawiać filozofię i potraficie pasjonować się tymi zagadnieniami, które w polskich realiach nie raz bywają już obecnie bagatelizowane czy nie rozumiane” - wybrzmiał z głośników głos abp. Życińskiego, a po chwili kolejne zdanie: - „Od nas zależy, czy podejmiemy zaproszenie, czy będziemy ziewać i zajmiemy się zgoła innymi zagadnieniami”.

Ks. Wojciech Kotowicz koncentrując się na całości dorobku abp. Józefa Życińskiego powiedział, że dostrzega w jego twórczości chęć powiązania obrazów świata, trzech kultur: humanistyki, nauk przyrodniczych i myśli chrześcijańskiej. - Był żywo zainteresowany spójną, racjonalną wizją rzeczywistości, której składowymi byłyby twierdzenia religijne, jak i teorie naukowe najbardziej adekwatnie opisujące Wszechświat. Stał na stanowisku, iż chrześcijanin, który podlega zbawieniu w całym wymiarze swego człowieczeństwa, musi pozwolić kształtować się przez naukę, która obok objawienia jest darem Boga - mówił ks. Wojciech.

Panenteizm

Poszukiwanie harmonijnego powiązania nauki i religii, które interesowało Życińskiego, nie było zadaniem łatwym. Sugerował konieczność modyfikacji starych pojęć i teorii filozoficznych, które wrosły w myśl chrześcijańską, a nie koniecznie wyrażały istotę chrześcijaństwa. Czasami mówił o konieczności wprowadzania pojęć nowych. Twierdził, że zbytnio dotąd eksponowano doktrynę transcendencji Boga zapominając, że w chrześcijaństwie Bóg jest również w pewien sposób immanentny światu. Uważał, że tradycyjne rozróżnienie: ateizm-panteizm, należy uzupełnić o stanowisko panenteistyczne, które lepiej wyraża doktrynę chrześcijańską. - „Bo zdrowy rozsądek często nie jest zdrowy, a z reguły w sytuacjach granicznych nie bywa rozsądny” - popłynęły z głośników w auli KUL słowa abp. Józefa Życińskiego.

Odczynianie uroków

Poszukiwanie drogi trzeciej miedzy naukami a teologią nie może obejść się bez pewnych granic. Zatem ks. Wojciech przygotował wypowiedź abp. Życińskiego, która była podkreśleniem jego spojrzenia na sensowność ludzkiego działania. Sala konferencyjna wyraźnie się ożywiła. - Jeśli ktoś na sesję naukową, urządzoną powiedzmy w uniwersytecie medycznym, przyjedzie z referatem na temat: „Odczynianie uroków jako nowy paradygmat w medycynie”, to dziekan ma prawo mu podziękować. Jeśli na zjeździe historyków ktoś będzie chciał powiedzieć na temat: „Feliks Dzierżyński jako największy przyjaciel młodzieży” - to istnieją powody, żeby nie traktować serio tego zgłoszenia.

Świadek wrażliwości i lustracja

Abp. Życiński był zainteresowany tym, co się działo w Polsce w kontekście lustracji. Opowiadał o tym prof. Janusz Wrona z UMCS. - Walczył o to, by lustracja przebiegała w duchu ewangelicznym. Ludzie, którzy uchwalili ustawę o IPN, przyjęli zasadę, że wszystko, co jest [w archiwach instytutu red.], jest prawdziwe, że ma charakter kanoniczny, gotowy do przyjęcia przez wszystkich. On odcinał się od takiej interpretacji, ale chciał, by poznawać i badać te archiwa. Dlaczego walczył z takim postrzeganiem lustracji? Napisał kiedyś: - „Nasz chrześcijański humanizm musi przejawiać się w szacunku do człowieka, którego nim się oskarży - należy mu dać prawo, by zabrał głos, przedstawił swoje racje, opisał kontekst. W żadnym wypadku nie wolno nam stawiać na tej samej płaszczyźnie tych, którzy zdradzali robiąc karierę i szukając korzyści finansowych i tych, którzy zastraszani i złamani, nie wytrzymywali presji i przez pewien czas zgadzali się na współpracę, potem się z niej wycofywali. Nie wolno niszczyć dobrego imienia, jeśli chcemy powtórzyć, że fundamentem naszego życia jest Chrystus”. - Wówczas był to głos wołającego na puszczy, który ściągał na niego niesamowite ataki i pomówienia, otwarte lub ukryte. Powiedziałbym, że w większości przypadków arcybiskup nie znajdował zrozumienia dla swojego stanowiska.

Księża wobec bezpieki

Prof. Janusz Wrona przywołał też poruszające wydarzenie w związku z promocją książki ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego „Księża wobec bezpieki” w Chatce Żaka w Lublinie, która odbyła się w marcu 2007 r. - Ta dyskusja pokazała wielkie osamotnienie abp. Życińskiego. Jego na tej dyskusji nie było. W momencie, gdy ks. Isakowicz-Zaleski wręcz oskarżył abp. Życińskiego, że jest on źródłem swoistego zła, że przez jego postawę nie da się dokonać prawdziwej lustracji w Kościele, podjęła to właściwie też sala. Nie ukrywam, że było to dla mnie traumatyczne doświadczenie - wspomina prof. Wrona.

Następnie opowiedział zebranym rozmowę z abp. Józefem po promocji w Chatce Żaka. - Kiedy następnego dnia relacjonowałem to spotkanie abp. Życińskiemu i różne wątki jakie się tam pojawiały, zadałem mu pytanie: „Skąd wzięła się osobista niechęć, a może nawet użyłem słowa nienawiść do jego osoby, ze strony krakowskiego kapłana”? - Abp Józef spojrzał na mnie i spokojnie odpowiedział: - „Znam Tadzia. Różnimy się temperamentem i życiowym doświadczeniem. To jest zwykła różnica opinii, do której każdy ma prawo”. A potem delikatnie perswadując, prosił mnie żebym nie przypisywał ks. Isakowiczowi-Zaleskiemu złych emocji i intencji wobec jego osoby. Byłem po ludzku zdziwiony. Zrozumiałem, że abp Życiński żył Ewangelią - kontynuował prof. Wrona. Podczas kolejnych zdań uświadamiał zebranym, że abp Życiński bardzo cierpiał z powodu nieustannych ciosów i ataków. - Był bardzo wrażliwy, bolało go to, ale się nie użalał. Jego głos w sprawie lustracji był jedynym wyrazistym głosem hierarchy w Polsce. On się nie uląkł - podsumował prof. UMCS.

Jestem Józef, wasz brat

Na zakończenie wieczoru wspomnień, głos zabrał abp. Stanisław Budzik. - Znałem abp. Józefa przez 21 lat. Gdy przyjechał do Tarnowa nowo mianowany biskup tarnowski, zobaczyłem go po raz pierwszy. Ten pierwszy dzień w diecezji tarnowskiej był już zapowiedzią tego, co będzie się działo w całym jego życiu i działalności biskupiej, bo w tym pierwszym dniu zdążył podjąć już kilka decyzji, zapowiedzieć wiele akcji i wzbudzić serdeczny entuzjazm słuchaczy mówiąc: „Jestem Józef, wasz brat”. Gdy wypowiedział to w sali seminarium duchownego, wobec kilkuset alumnów, wzbudziło to niesamowity aplauz. Potem jego komentarz do tego aplauzu: „Moi drodzy alumni, przemieńcie energię kinetyczną waszych oklasków na adorację Chrystusa” - wspominał metropolita lubelski.

- Po siedmiu latach, nastąpiła nowa cezura w jego życiu. Przywiozłem go, jako kierowca i towarzysz do Lublina, jako nowo mianowanego arcybiskupa lubelskiego. Było to w czerwcu 1997 r. Znowu z wielkim dynamizmem wchodził do Lublina. Nasze relacje potem się nieco rozluźniły. Był wreszcie na moich święceniach biskupich, wtedy mu podziękowałem za poprzednie lata. Tak jak żył, tak dynamicznie odszedł – mówił abp. Budzik. Podkreślił także, że ciągle, po tych pięciu latach, „spotyka” abp. Józefa w miejscach, gdzie teraz sam bywa jako metropolita lubelski. - Zapisał się w wielu miejscach. Ale najmocniej w sercach i pamięci tak wielu ludzi - podsumował abp. Budzik.