Trzeba dostrzegać więcej

Agnieszka Gieroba

|

Gość Lubelski 14/2016

publikacja 31.03.2016 00:15

Św. Wincenty à Paulo i św. Ludwika często powtarzali, że to nie oni założyli Zgromadzenie Sióstr Miłosierdzia, zwane szarytkami. Zrealizowali tyko Boży plan, by pomagać tym najsłabszym.

 Siostry szarytki pracują w Lublinie od 1730 roku Siostry szarytki pracują w Lublinie od 1730 roku
Agnieszka Gieroba /Foto Gość

Kiedy pierwsze siostry przyjechały do Lublina na zaproszenie pań z Towarzystwa Miłosierdzia, poszły do pracy z ubogimi, chorymi i sierotami. – Zawsze takie było nasze zadanie – by pracować z tymi, którzy mają się źle. W różnych okresach historii różnie nasza praca wyglądała, ale zawsze była to posługa na rzecz najsłabszych – mówi siostra Elżbieta, przełożona lubelskiej wspólnoty. W Lublinie, dokąd przybyły w 1730 roku, zaczęły pracę w szpitalu. Opiekowały się także porzuconymi dziećmi i chorymi z ulicy. – Siostry widziały też potrzebę zajęcia się młodymi, biednymi kobietami, które nie posiadały żadnego zawodu, więc nie były w stanie się utrzymać. To z myślą o nich otwarto nasz dzisiejszy dom przy ulicy Dolnej 3 Maja, by uczyć je szycia, haftu, gotowania. To dawało im możliwość zarobkowania, ale także przygotowywało do małżeństwa – opowiada s. Elżbieta.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.