Dąb pamięci

ag

publikacja 12.04.2016 13:08

Żeby uczcić tych, którzy zostali pomordowani podczas II wojny światowej przez NKWD, trzeba czegoś wspaniałego, co będzie trwało przez pokolenia. Dąb się do tego nadaje najlepiej. Zasadzono go przy Zespole Szkół nr 1 w Lublinie.

Uroczystości przy szkole Uroczystości przy szkole
Dąb i tablica pamiątkowa przypominają o pomordowanych żołnierzach
Agnieszka Gieroba /Foto Gość

Ten dąb jest jednym z tysięcy sadzonych przy szkołach, parafiach, domach kultury, muzeach w całej Polsce, a ostatnio także poza jej granicami.

- Każde z tych drzew symbolizuje wielkich bohaterów pomordowanych przez NKWD spoczywających w Katyniu, Bykowni i na wielu innych cmentarzach. My odejdziemy, ale z tym drzewem na zawsze zostanie związana historia Polski i Polaków, którzy oddali za nią życie - mówiła Danuta Malonowa prezes lubelskiej Rodziny Katyńskiej.

Wraz z posadzeniem drzewa wiąże się odsłonięcie tablicy poświęconej jakiemuś zamordowanemu żołnierzowi. - Choć to jedno nazwisko, na jednej tablicy, zawiera w sobie historię wszystkich, których rozstrzelało NKWD. Oddając hołd jednemu żołnierzowi honorujemy wszystkich jego towarzyszy, których spotkał ten sam los. Dla młodzieży to lekcja historii zapadająca głęboko w pamięć - mówiła Elżbieta Sękowska dyrektor Zespołu Szkół nr 1 im. Władysława Grabskiego w Lublinie.

Obok dębu pamięci odsłonięto tablicę poświęconą oficerowi Marianowi Jerzemu Kalasiewiczowi zamordowanemu w 1940 roku prawdopodobnie w Kijowie, pogrzebanemu w Bykowni. Na uroczystości był syn zamordowanego Jerzy wraz z żoną.

- Ojca aresztowali w Łucku. Przyszli po niego w nocy. Typowa czwórka: enkawudzista, dwóch Ukraińców i Żyd. I przewrócili chałupę do góry nogami, zabrali ojca, który razem z innymi politycznymi więźniami trafił na Zamek Lubarta, przerobiony na więzienie. Moja matka nosiła mu tam paczki i w pewnym momencie dostaliśmy od niego gryps, byśmy jak najszybciej uciekali, bo Sowieci wywiozą nas na Syberię. To była cienka bibułka, dosłownie jedno zdanie: »uciekajcie, bo pojedziecie na białe niedźwiedzie«" - wspominał Jerzy Kalasiewicz.

- NKWD miała wiele powodów, by go aresztować. Ojciec był starym legionistą, piłsudczykiem, szedł z Pierwszą Kompanią Kadrową z Oleandrów, był oficerem ułanów Beliny, brał udział w wojnie z bolszewikami w 1920 r. i był zastępcą wojennego komendanta Łucka. To chyba dla nich było wystarczającym powodem - mówi syn oficera.

Uroczystości w szkole poprzedziła Msza św. w lubelskiej katedrze sprawowana przez bp Ryszarda Karpińskiego, który także poświęcił tablicę ku czci Mariana Kalasiewicza.