Pielgrzymkowa mieszanka wybuchowa

Agnieszka Gieroba

|

Gość Lubelski 30/2016

publikacja 21.07.2016 00:00

To są dwa tygodnie, które mogą przewrócić życie do góry nogami. Doświadczenie Boga, drugiego człowieka obok, zmęczenia i radości nie do opisania co roku na pielgrzymi szlak pociąga tysiące ludzi.

Kto raz wybrał się na pielgrzymkę, często wraca na pątniczy szlak. Kto raz wybrał się na pielgrzymkę, często wraca na pątniczy szlak.
Agnieszka Gieroba /Foto Gość

Pamiętam, jak na pielgrzymkę poszedłem pierwszy raz. Miałem wówczas 15 lat i nie mogłem się doczekać sierpnia, by w końcu dołączyć do jednej z grup – wspomina ks. Mirosław Ładniak, dziś odpowiedzialny za pieszą pielgrzymkę z Lublina na Jasną Górę. Jedna z kolumn lubelskiej pielgrzymki przechodziła przez Opole Lubelskie, rodzinną parafię ks. Mirka. – Pamiętam od dziecka, że w naszym domu przyjmowało się pielgrzymów na nocleg. Wychodziłem z mamą pod kościół, by czekać na pątników. Wówczas, nie tak jak dziś, nie było kwatermistrzów, tylko kto chciał przenocować pielgrzyma, przychodził na plac kościelny, gdzie odbywało się „polowanie na pielgrzyma”. Bywało tak, że więcej osób chciało przenocować kogoś, niż było pątników. Nie wyobrażałem sobie, by dla mnie mogło zabraknąć pielgrzyma. Kiedy skończyłem 15 lat, dostałem w końcu pozwolenie, by samemu iść na Jasną Górę. Od tamtej pory nie rozstaję się z pątniczym szlakiem.

Dostępne jest 25% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.