Ona uleczy, pocieszy, zrozumie

Justyna Jarosińska Justyna Jarosińska

publikacja 06.08.2016 08:46

Każdy dzień tych, którzy kilka dni temu wyruszyli w drogę, wypełniony jest modlitwą. Jest też jednak czas na rozmowę, zabawę, a ci, którzy po długiej wędrówce mają jeszcze siły, mogą nawet tańczyć. Podobno Matka Boża regeneruje siły najlepiej.

Formacja duchowa w drodze Formacja duchowa w drodze
Iwona Burdzanowska

Po trzech dniach drogi, dziś pielgrzymi opuszczają naszą diecezję. Lubelskie grupy po raz pierwszy spotkają się z pątnikami, którzy wyszli wcześniej z Chełma i Krasnegostawu. Po wczorajszym upale przychodzi moment wytchnienia. Dziś strażacy nie muszą ochładzać pielgrzymów wodą z węża, zrobi to deszcz. 

Tych, którym wydawało się, że pielgrzymka to bułka z masłem, zaczyna dopadać kryzys. – Wszyscy mówili, że dam radę, bo jestem wysportowana – mówi Dominika, która po raz pierwszy wyruszyła na jakąkolwiek pielgrzymkę. – Bardzo chciałam iść, ale teraz to marzę tylko o tym, by przez cały dzień leżeć w łóżku. Boli mnie w zasadzie wszystko, chociaż nie mam żadnych bąbli na stopach – śmieje się nieco przez łzy dziewczyna. – Do dalszej drogi mobilizują mnie jedynie słowa papieża wypowiedziane w Krakowie o kanapowych katolikach. Nie chcę być kimś takim.

Dominika idzie, jak mówi, by odnaleźć siebie. – Od dłuższego czasu staram się zrozumieć, do czego Pan Bóg mnie powołuje i jakoś nie mogę znaleźć odpowiedzi. Liczę, że ta droga, która do łatwych nie należy, pomoże mi rozwikłać wszelkie wątpliwości – dodaje.

Pan Bogdan do Częstochowy idzie dziesiąty raz - Obchodzę w tym roku taki swój prywatny jubileusz - śmieje się mężczyzna. - Dzieci mówiły, żebym już nie szedł, bo zdrowie trochę słabe, ale jest jakaś siła, która człowieka pcha w drogę. A poza tym, ten wysiłek, jest dla mnie zbawienny, zarówno fizycznie, jak i psychicznie - uważa. 

Każdy z pątników niesie do Częstochowy swój bagaż. I wcale nie są to zapasowe ubrania czy karimaty. Pielgrzymi niosą swoje bagaże doświadczeń życiowych, przeżyć, często zawodów i porażek. Idą, by oddać to wszystko Matce Bożej w nadziei, że przyjmie, uleczy, że pocieszy.